- Co wieczór muszę wychodzić. Jeśli zostanę w domu choć na jedną noc, zaczynam plotkować z moimi psami - mawiał Andy Warhol. Najbardziej lubił bywać w kultowym klubie Studio 54 w Nowym Jorku, gdzie bawił się cały artystyczny świat - od Micka Jaggera po Lizę Minelli. W piątek, z okazji 36. rocznicy otwarcia klubu, w Christie's rozpoczyna się aukcja zdjęć najsławniejszych bywalców autorstwa samego Warhola.
- Gdy raz spędziłem w domu tydzień, moje psy załamały się nerwowo. I tak bez wyrzutów sumienia zacząłem nocami wychodzić co noc, a Studio 54 stało się sposobem na życie - opowiadał Andy Warhol, który od 26 kwietnia 1977 roku, czyli od dnia otwarcia tego legendarnego nocnego klubu, był jego stałym gościem.
Siłą lokalu, który znajdował się w starym teatrze przy 54 ulicy w Nowym Jorku, była demokracja: i w drzwiach, i na parkiecie. Bramkarze wpuszczali nie tylko sławnych i bogatych, ale każdego, kto chciał się bawić, a muzyka, która im grała, to szeroko pojęty pop i disco.
Biały koń i mężczyzna z penisem na wierzchu
- Jeśli lata 70. były dekadą lekkomyślnego optymizmu, to Studio 54 było jego epicentrum - ocenia Anthony Haden-Guest, autor książki "The Last Party: Studio 54, Disco, and the Culture of the Night".
Jego zdaniem, chodzili tam wszyscy, by być oglądanymi i oglądać innych. - Paparazzi byli wymieszani z gwiazdami, intelektualiści tańczyli ze striptizerkami, a artyści do rana rozmawiali z biznesmenami, których nie odstraszał widok drag queen. A wśród nich Andy Warhol, który znalazł tam potwierdzenie dla swojej teorii "15 minut sławy", którą może mieć każdy - wspomina.
Już w pierwszym dniu działalności klubu pojawiły się takie sławy, jak Mick Jagger z modelką Jerry Hall, Liza Minnelli, Brooke Shields i nowożeńcy Donald i Ivana Trump, a także Woody Allen, Warren Beatty i Frank Sinatra. Tydzień później odbyły się słynne 27. urodziny Bianki Jagger, żony Micka Jaggera, która wjechała do środka na białym koniu, prowadzonym przez nagiego mężczyznę z penisem na wierzchu.
Potem imprezy, które tam organizowano, stały się uosobieniem swobód obyczajowych, rozwiązłości i symbolem nieskrępowanego korzystania z używek. Sława tego miejsca obiegła cały świat. By wejść do środka ustawiały się kilometrowe kolejki, a stałymi bywalcami byli m.in. Michael Jackson, Elton John, Elizabeth Taylor, Grace Jones, Jack Nicholson, Richard Gere, a także projektanci mody Yves Saint Laurent, Halston, Calvin Klein czy młody Tom Ford.
Dzięki hulaszczym zabawom klub zapracował na tak złą sławę, że gdy zamykano go w marcu 1986 roku, media pisały: "To koniec Sodomy i Gomory ery nowożytnej".
Zdjęcia pod młotek za co najmniej 2,5 mln dol.
Ale zanim to nastąpiło, Warhol zdążył upamiętnić najsławniejszych bywalców Studia 54, którzy najpierw byli bohaterami jego zdjęć (aparat nosił na szyi niemal wszędzie), a potem inspiracją jego obrazów. Część z tych portretów publikował w magazynie, który założył zafascynowany sławą i gwiazdami - w "Interview". W lutym 1979 roku na jego okładce umieścił nawet jednego z założycieli klubu, Steve'a Rubella, co było dowodem na ogromne wpływy lokalu.
Teraz Rubell i cała śmietanka towarzyska Studia 54 trafi na aukcję Christie's, którą ten prestiżowy dom aukcyjny organizuje z okazji 36. rocznicy otwarcia klubu.
"Andy Warhol @ Christie’s Studio 54" to internetowa aukcja, która potrwa od 26 kwietnia do 3 maja. Kolekcjonerzy z całego świata będą mogli licytować 215 obrazów, rysunków, sitodruków, fotografii i polaroidów - wszystkich wykonanych przez największą gwiazdę pop-artu. Szykuje się hit sezonu.
Szacunkowe ceny będą się wahały od 1,5 do 70 tys. dolarów. Christie's liczy, że zarobi co najmniej 2,5 miliona dolarów.
Autor: am//gak/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Christie's