Shannen Doherty nie żyje. Gwiazda serialu "Beverly Hills, 90210" zmarła w sobotę w wieku 53 lat. Od blisko dekady zmagała się z chorobą nowotworową. Dzieliła się tym otwarcie zarówno w mediach społecznościowych, jak i w licznych wywiadach. Podczas jednego z ostatnich takich wystąpień mówiła, jak rak wpłynął na jej życie i co pomogło jej odnaleźć "poczucie spokoju".
Nie żyje Shannen Doherty, gwiazda m.in. "Beverly Hills, 90210" i "Czarodziejek". Jak przekazała jej rzeczniczka prasowa, aktorka "w sobotę, 13 lipca, po wielu latach walki z chorobą, przegrała z rakiem". Diagnozę usłyszała w 2015 roku. Wykryto u niej wówczas nowotwór piersi. Od tego czasu wielokrotnie publicznie mówiła i pisała o swoich zmaganiach. Jak tłumaczyła, starała się w ten sposób podnieść społeczną świadomość na temat raka i realiów życia z chorobą.
Mąż błagał mnie, żebym się nie poddawała
Odnosząc się później do początków walki z nowotworem, gwiazda wyznała, że "myślała, że tego nie przetrwa". - Mój ówczesny mąż błagał mnie, żebym się nie poddawała, moja mama dosłownie starała się wyciągać mnie z łóżka i prowadzić do lekarzy - wspominała w jednym z odcinków prowadzonego przez siebie podcastu. Mimo cierpienia udawało się jej jednak znajdować pozytywne aspekty swoich doświadczeń. - Myślę, że to ciekawe i piękne, jak rak niszczy cię i buduje na nowo, a później znów niszczy i buduje. Zmienia cię tak wiele razy. Osoba, którą myślałam, że powinnam być czy którą myślałam, że jestem sześć miesięcy temu, jest teraz kimś zupełnie innym - stwierdziła Doherty podczas występu w talk show "Chelsea" w październiku 2016 roku.
Remisja i "napływ różnych emocji"
W kwietniu 2017 roku aktorka ogłosiła, że jest w okresie remisji. "Co dokładnie oznacza remisja? Usłyszałam to słowo i nie wiem, jak zareagować. Czy to dobra wiadomość? Tak. Przytłaczająca? Tak. Teraz czas na więcej czekania. (...) Kluczowe będzie kolejne pięć lat. Nawroty zdarzają się cały czas" - napisała wówczas w mediach społecznościowych Shannen Doherty. Kilka miesięcy później, goszcząc w programie "Good Morning America", gwiazda przyznała, że wiadomość o poprawie stanu zdrowia wywołała u niej "napływ różnych emocji". - Pojawiło się trochę strachu. Przez chwilę czułam się zagubiona. Zastanawiałam się, co dalej. Potem jednak zaczęło to do mnie docierać, stałam się radosna i podekscytowana. Muszę jednak dalej czekać na (wynik kontroli - red.) po pięciu i dziesięciu latach - dodała.
"Rak wrócił, jestem w czwartym stadium"
Nowotwór powrócił jednak wcześniej, w 2019 roku. Początkowo Doherty postanowiła nie informować o tym publicznie. Jak później wyjaśniła, "zastanawiała się, jak powie o tym swojej mamie, swojemu mężowi". Po raz pierwszy diagnozą podzieliła się dopiero w lutym 2020 roku. - Rak wrócił, jestem w czwartym stadium. Chyba jeszcze nie przyjęłam tego do wiadomości. To gorzka pigułka do przełknięcia - stwierdziła podczas wizyty w "Good Morning America". "Przeżywam dziwny czas, czuję się niepewnie. Powiedzieć, że się stresuję, to jak nic nie powiedzieć. Powiedzieć, że walczę, to bardzo łagodne określenie" - napisała później na Instagramie. Po kilku tygodniach gwiazda dodała, że mimo wszystko stara się "cieszyć każdym dniem". "Nie zawsze jest to łatwe. Są dni, kiedy czuję się przybita lub po prostu leniwa, ale po prostu idę dalej" - zaznaczyła.
O tym, jak wyglądały jej codzienne zmagania z nowotworem, Shannen Doherty opowiedziała też w wywiadzie dla stacji ABC News w 2021 roku. - Cały czas walczę, żeby pozostać żywą - wyznała wówczas. W trakcie rozmowy aktorka podkreśliła, jak ważna w ciężkich chwilach była dla niej praca. - Wiele osób, u których diagnozuje się raka w czwartym stadium, zostaje przekreślonych. Zakłada się, że nie mogą pracować w ogóle albo nie mogą pracować na pełnych obrotach. A to nie jest prawda - dodała.
W podobnym tonie wypowiedziała się też dwa lata później. - (Słysząc o chorobie - red.) ludzie zakładają, że nie możesz chodzić, nie możesz jeść, nie możesz pracować. Odstawiają cię na bok w bardzo młodym wieku. Myślą, że 'to koniec, jesteś już na emeryturze', ale my (chorzy na raka - red.) wcale na niej nie jesteśmy - stwierdziła w listopadzie 2023 roku, rozmawiając z "People". Gwiazda wyznała też wówczas, że choć "nie boi się śmierci", to "nie chce jeszcze umierać". - Nie skończyłam jeszcze z życiem. Nie skończyłam z kochaniem. Nie skończyłam z tworzeniem. Nie skończyłam ze zmienianiem rzeczy na lepsze. Po prostu jeszcze nie skończyłam - dodała.
Trzy miesiące przed śmiercią
Na trzy miesiące przed śmiercią Shannen Doherty opublikowała odcinek podcastu, w którym podkreśliła, że wciąż "nie składa broni". Wyznała w nim jednak, że postanowiła pozbyć się swojej kolekcji mebli, by oszczędzić konieczności jej sprzedawania matce. - Rak zmusił mnie do podsumowania życia i zmiany priorytetów. Na ten moment moim priorytetem jest moja mama. Nie chcę, by (po mojej śmierci - red.) musiała zajmować się masą rzeczy. Nie chcę, by (musiała zajmować się) czterema magazynami pełnymi mebli, bo ja miałam obsesję na ich punkcie - stwierdziła.
Odnosząc się do decyzji o sprzedaży swoich rzeczy przyznała, że początkowo czuła, jakby "rezygnowała z czegoś bardzo wyjątkowego i ważnego". Później jednak zrozumiała, że pomoże jej to w odnalezieniu "poczucia spokoju" i zapewni jej bliskim "czystsze, łatwiejsze" pogodzenie się z jej odejściem.
ZOBACZ TEŻ: U księżnej Yorku wykryto drugi nowotwór
Źródło: tvn24.pl, New York Post
Źródło zdjęcia głównego: Vera Anderson/WireImage/Getty Images