Kto nie pamięta legendarnych, skłóconych sąsiadów, którzy mimo wszystko nie potrafili bez siebie żyć? Oczywiście mowa o Pawlakach i Kargulach z komediowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego. Za sprawą filmu "Sami swoi. Początek" Artura Żmijewskiego ich historia ożyła w nowej odsłonie. Debiutującemu reżyserowi udało się stworzyć brakujący fragment sagi Pawlaków, zapewniając publiczności w kinie dobrze spędzone dwie godziny.
Klasyka filmowa - również polska - ma swoje nieśmiertelne tytuły, które się nie starzeją. Łączą pokolenia, nawet jeśli portretowana przez nie rzeczywistość wydaje się bardzo odległa. Taką perełką polskiej komedii jest trylogia Sylwestra Chęcińskiego o losach dwóch zwaśnionych rodzin, przesiedlonych po II wojnie światowej na Ziemie Odzyskane: Pawlaków i Karguli. "Sami swoi" (1967 r.), "Nie ma mocnych" (1974 r.) oraz "Kochaj albo rzuć" (1977 r.) w przewrotny sposób uchwyciły losy Polaków z Ziem Odzyskanych i ducha tamtych czasów. Zadanie nie było proste, bo Chęciński wspólnie ze scenarzystą Andrzejem Mularczykiem musieli radzić sobie z peerelowską cenzurą. Z dzisiejszej perspektywy łatwo dostrzec niektóre wątki, wpisujące się w ówczesną propagandę, ale nie mają one większego znaczenia. Siłą sagi jest uważne i ponadczasowe uchwycenie ludzkich relacji, naszych zalet i wad.
Dlaczego o tym piszę? Bo informacja o rozpoczęciu zdjęć do filmu "Sami swoi. Początek" w reżyserii Artura Żmijewskiego zamiast entuzjazmu wzbudziła przede wszystkim wiele obaw. W końcu to trylogia, z którą wiele osób łączy wspomnienia i sentymenty. Z perspektywy filmowej zaś stworzenie prequelu - historii poprzedzającą "Samych swoich" - brzmi jak bardzo ryzykowne wyzwanie, które mogłoby skończyć się spektakularną katastrofą. Chcąc nie chcąc, debiutujący w roli reżysera pełnometrażowego filmu fabularnego Żmijewski - znany przede wszystkim z serialowych ról dr. Jakuba Burskiego czy księdza Mateusza - porwał się na mierzenie z Sylwestrem Chęcińskim.
"Sami swoi. Początek" trafnym powrotem do legendarnej sagi
"Sami swoi. Początek" (koprodukcja TVN Warner Bros. Discovery) ostatecznie katastrofą nie jest. Przeciwnie - okazał się bardzo trafnym powrotem do baśniowego, historycznie pogmatwanego świata Karguli i Pawlaków.
Jak do tego doszło? W dużej mierze dzięki temu, że autorem scenariusza jest 93-letni obecnie Andrzej Mularczyk - scenarzysta trylogii wyreżyserowanej przez Chęcińskiego. W 2011 roku Mularczyk - prywatnie brat Romana Bratnego - autora między innymi słynnych "Kolumbów. Rocznik 20" - wydał powieść "Każdy żyje jak umie". To historia inspirowana losami jego własnej rodziny, żyjącej na Podolu do 1945 roku. Jednocześnie to historia ludzi, którzy byli pierwowzorami Pawlaków i Karguli. To z niej dowiedzieliśmy się, że Mularczyk stworzył postać Kazimierza Pawlaka na podstawie tego, co usłyszał od stryja Jana.
W scenariuszu do "Samych swoich. Początku" Mularczyk wykorzystał wątki ze swojej powieści. Warto też dodać, że Mularczyk jako scenarzysta współpracował również przy "Katyniu" Andrzeja Wajdy oraz przy serialu "Dom" Jana Łomnickiego. Jest również jednym z najbardziej cenionych twórców słuchowisk radiowych w historii Polskiego Radia.
A "Sami swoi. Początek" nie miałby prawa się udać, gdyby za scenariusz zabrał się ktoś inny. Dlaczego? Chociażby dlatego, że film Żmijewskiego napisany został tym samym językiem, w postaciach jest coś bardzo osobistego, co naturalnie łączy je z bohaterami filmów Chęcińskiego.
A o czym jest film Żmijewskiego? Całość dzieje się w jednej ze wsi na Podolu w pobliżu Trembowli - miasta na południe od Tarnopola. Właściwa akcja filmu rozgrywa się mniej więcej między 1918 a 1945 rokiem. W owej wsi po sąsiedzku mieszkają dwie rodziny: Pawlakowie i Kargule, które łączą burzliwe stosunki. Przekładają się one na relacje między "pierworodnymi": Kazika Pawlaka i Władka Kargula, którzy koty darli już w wiejskiej szkole i nie zmienia się to z czasem. Nie będę wgłębiać się w fabułę, bo jest w niej wiele przewrotnych momentów.
Ostatecznie "Sami swoi. Początek" rysuje się jako baśniowy komediodramat. Perypetie Pawlaka - co rusz wybuchające kłótnie z Kargulem - sprawnie prowadzone są na tle skomplikowanej, wielowątkowej i trudnej historii II Rzeczypospolitej. Momentami można odnieść wrażenie, że niektóre wątki historyczne zostały być może przerysowane bądź strywializowane, ale przecież nie są one najważniejszą warstwą fabularną.
"Sami swoi. Początek". Aktorski popis Adama Bobika
Trylogia Chęcińskiego była zbudowana na duecie: Wacław Kowalski jako Pawlak i Władysław Hańcza jako Kargul. W przypadku "Samych swoich. Początku" pierwsze skrzypce gra sam młody Pawlak, w którego wciela się Adam Bobik. Zakładając, że punktem odniesienia jest historia stryja scenarzysty, tak skonstruowana opowieść wydaje się zrozumiała i jak najbardziej trafna, tym bardziej że znamy już dalsze wspólne losy Pawlaków i Karguli.
Poza tym Adam Bobik jako Kazimierz Pawlak jest wybitny. Przyjmując tę rolę, podjął się szaleńczego wyzwania. Musiał stworzyć tak swoją postać, żeby nie być marną kopią Wacława Kowalskiego, a jednocześnie – żeby w wiarygodny sposób zagrać młodego Pawlaka i nie stracić własnego charakteru.
35-latek w niezwykły sposób sprostał temu zadaniu. Jego Pawlak jest prawdziwy i przypomina tego z filmów Chęcińskiego.
Dzięki własnej charyzmie, aktorskiej wszechstronności, okiełznał tę rolę. Poza tym pochodzący z Hajnówki Bobik z łatwością operuje językiem tej historii. W swoim dotychczasowym dorobku ma najróżniejsze role (chociażby w "Bliskich" Grzegorza Jaroszuka), również te niekomiczne. Oby nie dał sobie przykleić etykiety "Pawlaka" i nadal mógł pokazywać się w najróżniejszym repertuarze.
U Żmijewskiego poziomem nie odstaje też pozostała część obsady. Równie wiarygodny i przykuwający uwagę jest Karol Dziuba w roli Władysława Kargula. Także on wykazał się własną interpretacją postaci. W jego fizyczności jest coś z Władysława Hańczy i gra podobnymi emocjami. Robi to jednak w tak wyważony sposób, że nie sili się na kopiowanie warsztatu Hańczy.
Wspominając o obsadzie, nie można zapomnieć o Annie Dymnej, bo to ostatnia żyjąca aktorka z obsady trylogii. Tu wciela się w postać wujny Pecynichy (ciotki młodego Pawlaka). W ostatnich latach Dymna rzadziej pojawia się na dużym ekranie, jednak przy każdej okazji przypomina o swojej wyjątkowej aktorskiej charyzmie. U Żmijewskiego jej filmowym mężem jest Adam Ferency. Ten drugoplanowy duet również zapada w pamięć.
W tym kontekście warto docenić pracę reżysera obsady - osoby odpowiedzialnej za casting - Piotra Bartuszka. Stworzył on znakomity zespół aktorski, łącząc trzy pokolenia utalentowanych aktorek i aktorów. A każdy i każda z nich daje coś od siebie. W filmie wystąpili również: Paulina Gałązka, Weronika Humaj, Barbara Garstka, Mirosław Baka, Zbigniew Zamachowski, Katarzyna Krzanowska, Agnieszka Suchora, Wojciech Malajkat, Kazik Mazur.
"Sami swoi. Początek". Udany debiut Żmijewskiego
Mierzenie się z klasyką zawsze jest artystycznie ryzykowne. Już na starcie pojawiają się przecież pytania o intencje, motywacje, zasadność realizowania takiego pomysłu. Oczywiście film Żmijewskiego bazuje na sentymentach, w jakie obrosła trylogia Chęcińskiego, i ktoś uzna, że należałoby tę historię nakręcić inaczej, dokonać innych wyborów artystycznych, ale to nie kino autorskie. Żmijewskiemu udało się zrealizować wciągającą historię, która zapewnia blisko dwie godziny dobrej rozrywki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Jarosław Sosiński/Next Film