Można powiedzieć, że Roman Polański jest oburzony faktem wykluczenia go z Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej - podkreślił w piątek Jan Olszewski, który był obrońcą reżysera w postępowaniu o ekstradycję z Polski. Zdaniem adwokata decyzja Akademii "nosi znamiona znęcania się psychicznego nad starszym człowiekiem".
- Decyzja Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, przyznającej Oscary, o pozbawieniu członkostwa reżysera Romana Polańskiego nosi znamiona znęcania się psychicznego nad starszym człowiekiem, dlatego że proces Polańskiego był faktem powszechnie znanym od wielu lat, od 40 lat - argumentował mecenas Jan Olszewski. - Polański już za to odpokutował, poniósł karę i konsekwencje, incydent ten wybaczyła mu też ofiara - dodał.
Zdaniem obrońcy reżysera "stawianie Polańskiego na równi z również wykluczonym [z Akademii - przy. red.] Billem Cosbym to szykana w stosunku do Polańskiego absolutnie niezasłużona". - To znaczy, że przez cały okres, w którym był członkiem Akademii i wszyscy o tym wiedzieli, nikomu to nie przeszkadzało i nagle po tylu latach okazało się, że należy go wykluczyć - podkreślał adwokat.
- Uważam, że nie można go pozostawić bezbronnym - dodał mecenas Olszewski.
- Rozmawiałem właśnie z Romanem Polańskim, który w pełni potwierdza moje słowa. Powiedział mi, że uważa, że władze Akademii działają wbrew regulaminowi i właśnie przesłał mi ten regulamin, żeby się z nim zapoznać. Można powiedzieć nawet, że jest oburzony tym faktem. Wszystko na to wskazuje, że będzie się odwoływał - zaznaczył.
"Skrócili całą procedurę"
Wcześniej amerykański adwokat Polańskiego Harland Braun powiedział w rozmowie z magazynem "Vanity Fair", że reżyser będzie odwoływał się od decyzji Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.
Jak argumentował, Polański powinien zostać wcześniej poinformowany o decyzji Akademii i mieć 10 dni na zaprezentowanie swojego stanowiska. Dodał też, że jego zdaniem Akademia pokazała w ten sposób, iż nie przestrzega swoich własnych reguł.
Braun zaznaczył jednocześnie, że był przygotowany na wystąpienie przed władzami Akademii i zaprezentowanie między innymi stanowiska Samanthy Gaimer, która oskarżała Romana Polańskiego o gwałt, którego miał się dopuścić na niej, kiedy była nieletnia.
"Skrócili całą procedurę" - stwierdził Braun. Sama Gaimer oceniła decyzję Akademii jako "okrutną".
Holland: rozumiem, że Akademia ma wyrzuty sumienia
W rozmowie z Wirtualną Polską reżyserka Agnieszka Holland, komentując decyzję Akademii, przyznała, że jest jej przykro. "Znam Romana Polańskiego od wielu lat. Bardzo go lubię i szanuję, ale to nie zmienia faktu, że to, co wtedy robił, jest naganne. Ale minęło 40 lat. Gorsze zbrodnie po 40 latach ulegają przedawnieniu" - zwróciła uwagę.
"Rozumiem, że Akademia ma wyrzuty sumienia. Przez lata tolerowali zdarzenia, o których wszyscy wiedzieli" - podkreśliła. "Harvey Weinstein [amerykański producent filmowy oskarżony o molestowanie seksualne między innymi hollywoodzkich aktorek - przyp. red.] dostał kilka Oscarów, dziękowano mu ze sceny wielokrotnie. A wszyscy wiedzieli, co ten facet robi. To była tajemnica poliszynela. Akademia nie robiła nic, aż w końcu zmieniły się czasy - dodała reżyser.
Polański i Cosby wykluczeni
Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej (AMPAS) poinformowała w czwartek o pozbawieniu członkostwa reżysera Romana Polańskiego i słynnego amerykańskiego komika Billa Cosby'ego, którego wiele kobiet obwinia o molestowanie seksualne.
Cosby i Polański są pierwszymi osobami usuniętymi z szeregów AMPAS na mocy przyjętego w grudniu ubiegłego roku tak zwanego kodeksu postępowania. Akademia po wybuchu serii skandali seksualnych w branży rozrywkowej zmieniła swoje standardy etyczne.
Wcześniej, w październiku 2017 roku, Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej pozbawiła członkostwa Harveya Weinsteina.
Sprawa Polańskiego od 40 lat
Ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości Roman Polański, który otrzymał w 2003 roku Oscara za film "Pianista" - w kategorii najlepsza reżyseria - jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości od 1978 roku. Wówczas zbiegł z USA przed ogłoszeniem wyroku w sądzie w Los Angeles w sprawie o gwałt na nieletniej.
Reżyser jest oskarżony o podanie w 1977 roku środka usypiającego i alkoholu 13-letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Geimer) i doprowadzenie do stosunku seksualnego w domu aktora Jacka Nicholsona. Zgodnie z ustawodawstwem stanu Kalifornia kontakt seksualny z nieletnią traktowany jest jako gwałt.
Na mocy zawartej wtedy ugody Polański przyznał się - w zamian za oddalenie innych zarzutów - do uprawiania seksu z nieletnią. W ramach tej ugody spędził 42 dni w areszcie. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił jednak USA w obawie, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.
Polański mieszka i tworzy we Francji i w Szwajcarii, często odwiedza również Polskę. Zarówno Szwajcaria, jak i Polska odrzuciły amerykańskie wnioski o ekstradycję reżysera do USA, z kolei Francja nie ma ze Stanami Zjednoczonymi umowy o ekstradycji. Reżyser kilkakrotnie próbował doprowadzić do zakończenia procesu bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie. Żadna z dotychczasowych prób nie powiodła się.
Autor: js//now / Źródło: PAP, Vanity Fair