Przez całe życie pytany o to, co jest dla niego najważniejsze, Bernardo Bertolucci odpowiadał: "seks i polityka". O tym też traktują najważniejsze jego filmy, które przyniosły mu sławę i stempel wielkiego skandalisty. "Ostatnie tango w Paryżu" był jego najgłośniejszym obrazem, z wielkim Marlonem Brando i młodziutką Marią Schneider. "Ostatni cesarz" przyniósł mu dziewięć Oscarów, a Włoch był pierwszym zachodnim reżyserem, któremu pozwolono kręcić film w murach pekińskiego Zakazanego Miasta.
Bernardo Bertolucci nie chciał zostać reżyserem. Urodzony we włoskiej Parmie w 1940 roku uzdolniony literacko młodzieniec był pewien, że pójdzie w ślady ojca i zostanie poetą. Mając dwadzieścia lat, zdobył nawet nagrodę literacką Viareggio. Gdyby nie przyjaciel ojca, słynny Pier Paolo Pasolini, pisarz, malarz, poeta, a przede wszystkim scenarzysta i reżyser, który zaraził go kinem, pewnie inaczej potoczyłoby się jego życie. U Pasoliniego, jako asystent od wszystkiego, zaczynał swoją karierę.
Zaczął od "Konformisty"
Już sam fakt obcowania z twórcą "Salo czy 120 dni Sodomy" musiał odbić się na wrażliwości młodego filmowca. Pasolini, który za obrazę moralności swoimi dziełami stawał przed sądem aż 36 razy i został nawet skazany na 4 lata więzienia (odsiedział tylko 4 miesiące), "zaraził" młodego przyjaciela niemal wszystkim, co sam uosabiał. Przekonał go, że nie ma takich granic w sztuce, których nie warto przekraczać, wpoił mu lewicowe poglądy, a wreszcie uzmysłowił, jak fotogeniczna na ekranie jest seksualność.
Bertolucci zaczynał jako przedstawiciel neorealizmu, a świetny "Konformista" z 1970 roku - opowiadający o czasach faszyzmu we Włoszech i będący przełomem w jego reżyserskiej karierze - to również obraz, jakiego nigdy nie nakręciłby Pasolini.
Ale to, co uczyniło go sławnym i zarazem najbardziej kontrowersyjnym włoskim twórcą swoich czasów, miało wydarzyć się znacznie później.
Narodziny skandalisty
Drugim artystą, który wpłynął na kształt dzieł Bertolucciego, był Vittorio Storaro, bodaj najsłynniejszy włoski operator filmowy (laureat trzech Oscarów, w tym za "Czas Apokalipsy). To z nim Bertolucci nakręcił swoje najsłynniejsze dzieła. Razem stworzyli duet wyróżniający się własnym językiem filmowym, rozpoznawalnym już po pierwszych kadrach.
Dwa lata po "Konformiście" 32-letni zaledwie Bertolucci zaangażował będącego wtedy u szczytu sławy Marlona Brando i młodziutką Francuzkę Marię Schneider. Europa przeżyła już rewolucję obyczajową, podczas gdy Ameryka dopiero ją odkrywała. Powstał film, który nie dość, że na zawsze zmienił światowe kino, a Bertolucciemu otworzy drzwi do Hollywood, to przewrócił też do góry nogami życie jego twórców - młodziutkiej aktorce skutecznie je zdemolował, dla Brando był pierwszym impulsem do pożegnania się z aktorstwem. A wszystko to jakby na przekór gigantycznemu sukcesowi. Mowa o "Ostatnim tangu w Paryżu", filmie - jak napisał w "The Guardian" Peter Bradshow - "zniesławionym w dwóch różnych epokach i to z różnych powodów".
Jego bohaterowie - starzejący się Amerykanin (Brando) i młodziutka Francuzka (debiutująca na ekranie Schneider), spotykają się przypadkowo w pustym mieszkaniu w Paryżu. I nic o sobie nie wiedząc, decydują się na sadomasochistyczny związek seksualny, który staje się dla nich przekraczaniem kolejnych barier. Historia ta, pełna tradycji literackiej i filmowej, przepełniona perwersyjnym erotyzmem, nie jest wcale płytka. Do tego całkiem przekonująco podszyta psychoanalizą.
Romans pary załamuje się, gdy między kochankami nawiązuje się nić porozumienia. Tragiczny finał doczekał się dziesiątek interpretacji.
Film był szokiem przede wszystkim w katolickim kraju reżysera. Włoskie sądy zakazały wyświetlania go na kilka lat, a Bertolucci został skazany na cztery miesiące w zawieszeniu i pozbawienie na ten okres praw obywatelskich. W Stanach Zjednoczonych film otrzymał kategorię X (wyłącznie dla widzów dorosłych), którą dopiero w 1997 roku zmieniono na kategorię R (dozwolone od 17 lat i to za zgodą osoby dorosłej). Dopiero z upływem lat film przestał wzbudzać oburzenie. Dziś w dobie takich produkcji jak "Intymność", gdzie aktorzy na oczach widzów uprawiają seks oralny, tego rodzaju obraz niczym już nie zaskakuje.
I gdy wydawało się, że dawny skandal dziś, po 40 latach, nikogo już nie oburza, reżyserowi oberwało się rykoszetem na fali Światowych Dni Walki z Przemocą Wobec Kobiet, kiedy przed dwoma laty magazyn "The Hollywood Reporter" udostępnił wywiad z nim, z 2013 roku. Bertolucci przyznał, że Maria Schneider o planowanej scenie gwałtu z użyciem masła dowiedziała się dopiero podczas jej kręcenia.
"To był pomysł, na który wpadłem razem z Marlonem rano, tuż przed nakręceniem, nie było go w scenariuszu. Zachowałem się okropnie w stosunku do Marii, bo nie powiedziałem jej o moich zamiarach. Chciałem nakręcić jej reakcję jako młodej, upokorzonej dziewczyny, nie aktorki" - mówił reżyser. I to mu się udało, bo autentyczny strach, łzy i rozpacz Schneider pomogły stworzyć niemal naturalistyczny film. Cena, jaką zapłaciła za to młodziutka, wówczas 19-letnia aktorka, była jednak zbyt wysoka.
Skandal sprzed dekad wrócił ze zdwojoną siłą. Stało się jasne, dlaczego Schneider nigdy więcej nie spotkała się już z Bertoluccim i dlaczego po premierze mówiła o nim: "To mój wróg, jest gorszy od najgroźniejszego gangstera". Gdy po wielu latach przypadkiem natknęli się na siebie na festiwalu w Cannes, rzuciła mu w twarz: "Nie znam tego pana". Zmarła w wieku zaledwie 58 lat w 2011 roku, niespełniona aktorsko, do końca zmagająca się z demonami przeszłości, zniszczona przez chorobę psychiczną.
9 Oscarów i Zakazane Miasto
"Ostatnie tango w Paryżu" otworzyło reżyserowi drzwi do światowej kariery. Cztery lata później powstał "Wiek XX" z hollywoodzkimi gwiazdami - Robertem de Niro, Donaldem Sutherlandem i Gerardem Depardieu. W filmie tym Bertolucci - jak po latach przyznał - "zaczadzony komunizmem" idealizował powojenną, komunistyczną rewoltę.
Dekadę później powstało drugie obok "Tanga w Paryżu" najwybitniejsze dzieło Włocha - zrealizowany w koprodukcji brytyjsko-włosko-chińskiej biograficzny dramat historyczny opowiadający historię życia Aisina-Gioro Pu Yi, ostatniego cesarza Chin, który na tron wstąpił jako trzylatek. Dorastając, młody cesarz zmieniał się wraz z pojawieniem angielskiego nauczyciela, którego zagrał Peter O'Toole.
"Ostatni cesarz" został wyprodukowany przez Brytyjczyka Jeremy'ego Thomasa, z którym włoski reżyser pracował od tej pory. Bertolucci zdobył Oscara dla najlepszego reżysera i za scenariusz, a jego film wszystkie 7 pozostałych, do których był nominowany, w tym dla najlepszego obrazu. "Ostatni cesarz" używa życia Pu Yi jako lustra, które odzwierciedla przejście Chin od feudalizmu przez rewolucję do czasów współczesnych, czyli do końca lat 80. Pojawiają się w nim aktorzy chińskiego pochodzenia, a reżyser był pierwszym filmowcem z Zachodu, który dostał zgodę na filmowanie w murach pekińskiego Zakazanego Miasta.
Do kina, jakie lubił najbardziej, Bertolucci powrócił jeszcze w zmysłowych "Marzycielach" opowiadających o rewolcie paryskiej 1968 roku z perspektywy trójki nastolatków oddających się erotycznym igraszkom. Wcześniej nakręcił "Ukryte pragnienia" - opowieść o odwiedzającej Toskanię amerykańskiej nastolatce (Liv Tyler), która szuka ojca tam, gdzie jej matka-poetka zaszła z nią w ciążę. Bohaterka odkrywa miłość cielesną i poznaje dużo starszego mężczyznę, którego gra Jeremy Irons. Młodziutka, piękna i niewinna, idealnie pasuje do otaczającego ją krajobrazu Toskanii.
W 2007 roku Bertolucci otrzymał nagrodę Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji za całokształt twórczości, a w 2011 roku również Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. Stworzył wiele wspaniałych dzieł, ale zupełnie nie był w stanie odnaleźć się w branży filmowej w XXI wieku. O ujawniającym i piętnującym przypadki molestowania ruchu #metoo mówił, że to polowanie na czarownice i zażarcie protestował po usunięciu przez Ridleya Scotta z filmu "Wszystkie pieniądze świata" Kevina Spacey'ego. Publicznie zapewniał, że jeśli tylko znajdzie odpowiednią rolę, zatrudni go w swoim filmie. Wcześniej, w 2009 roku Bertolucci był jednym z sygnatariuszy apelu do szwajcarskiego rządu o uwolnienie Romana Polańskiego, przetrzymywanego w oczekiwaniu na decyzję o ekstradycję do Stanów Zjednoczonych.
W kwietniu tego roku, choć jeździł od dawna na wózku z powodu choroby kręgosłupa, ogłosił, że pracuje nad nowym filmem. Nowotwór był jednak szybszy. Bertolucci zmarł dziś nad ranem w wieku 77 lat.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sebastien Nogier/PAP/EPA