"Gra o tron" po raz kolejny zdobyła nagrodę Emmy dla najlepszego serialu dramatycznego i 11 innych statuetek, stając się najczęściej nagradzanym serialem w historii "telewizyjnych Oscarów". Podczas 68. edycji rozdania amerykańskich nagród nie zabrakło niespodzianek, kąśliwych żartów politycznych, a sama gala określona została jako jedna z najlepszych ostatnich lat.
Najlepszymi produkcjami w swoich kategoriach zostały: "Figurantka" (najlepszy serial komediowy), "Sprawa O.J. Simpsona" (najlepszy miniserial), "Sherlock" (najlepszy film telewizyjny) oraz "Gra o tron" w kategorii serialu dramatycznego.
"Gra o tron" była w tym roku nominowana aż w 23 kategoriach. Ostatecznie serial zdobył 12 statuetek, w tym także dla najlepszej reżyserii oraz najlepszego scenariusza (w tych kategoriach nominowani są twórcy poszczególnych odcinków) serialu dramatycznego. Przez lata serial zdobył łącznie 38 statuetek.
- Jesteśmy tutaj, bo George Martin stworzył świat, w którym wszyscy żyjemy i gramy - powiedział jeden z twórców serialu Dan Weiss.
Bezkonkurencyjna "Sprawa O.J. Simpsona"
W zestawieniu ogólnym drugie miejsce zajął miniserial "American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona". Najnowsza produkcja twórców serii "American Horror Story", miała 22 szanse na nagrodę Amerykańskiej Akademii Telewizyjnej, zdobyła 9 statuetek. Produkcja przedstawiająca głośną sprawę amerykańskiego futbolisty i celebryty wygrała w niemal wszystkich najważniejszych kategoriach miniserialu. Serial dostał m.in. nagrodę za najlepszy miniserial oraz statuetki dla aktorów - dla aktorów Sary Paulson, Cortney'a B. Vance'a i Sterlinga K. Browna. Sarah Paulson, która w serialu grała prokurator Marcię Clark, przyprowadziła ją ze sobą na rozdanie nagród. - Im więcej dowiadywałam się o prawdziwej Marcii Clark... tym bardziej musiałam przyznać, że razem z całym światem byłam powierzchowna i niedbała w mojej ocenie - powiedziała aktorka, odbierając nagrodę. Paulson była faworytką w swojej kategorii.
Niespodzianki podczas gali
68. gala Emmy obfitowała w wiele niespodzianek. Przede wszystkim chodzi o zaskakujące werdykty. Serial "Zawód: Amerykanin" był jednym z faworytów, ale żadna z trzech głównych nominacji w kategorii serialu dramatycznego nie przełożyła się na statuetkę. Jeszcze w niedzielę komentatorzy twierdzili, że serial opowiadający o uśpionych radzieckich szpiegach w USA w latach 80, może być niemal pewny nagrody.
Z kolei aktor Rami Malek pokonał takich weteranów jak Kevin Spacey i Liev Schreiber i odebrał swoją pierwszą statuetkę Emmy za rolę w serialu "Mr. Robot". - O Boże. Proszę powiedzcie mi, że też to widzicie - mówił zaskoczony Malek.
Żarty o Trumpie
Julia Louis-Dreyfus dostała piątą z rzędu statuetkę za swoją rolę w komedii "Figurantka". Louis-Dreyfus gra panią prezydent, która walczy o pozostanie u władzy. Aktorka znana prześmiewczych komentarzy wykorzystała sytuację, wprowadzając na galę odrobinę polityki.
- Myślę, że "Figurantka" zburzyła mur między komedią i polityką. Nasz serial zaczął się jako polityczna satyra, ale teraz przypomina otrzeźwiający dokument. Obiecuję, że ten mur odbudujemy i sprawię, żeby rząd Meksyku za niego zapłaci - powiedziała odnosząc się do kampanii wyborczej.
Myślę, że "Figurantka" zburzyła mur między komedią i polityką. Nasz serial zaczął się jako polityczna satyra, ale teraz przypomina otrzeźwiający dokument. Obiecuję, że ten mur odbudujemy i sprawię, żeby rząd Meksyku za niego zapłacił Julia Louis-Dreyfus
Komentarze polityczne pojawiały się wielu wystąpieniach. Laureatka Emmy dla najlepszej drugoplanowej aktorki komediowej, Kate McKinnon, podziękowała za nagrodę m.in. Ellen Degeneres oraz Hillary Clinton, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem. W sekwencji otwarcia wyświetlone zostało krótkie wideo, w którym udział wziął m.in. Jeb Bush. Były rywal Donalda Trumpa w prawyborach republikańskich zagrał kierowcę ubera. Trump stał się głównym tematem politycznych kpin i żartów. Prowadzący galę komik i prezenter Jimmy Kimmel wielokrotnie żartował z kandydata Partii Republikańskiej w wyścigu do Białego Domu. W monologu otwarcia wskazał osobę winną, która "skazała USA" na Donalda Trumpa. Według Kimmela człowiekiem, który stworzył Trumpa, był Mark Burnett (producent telewizyjnych show, laureat Emmy za najlepsze telewizyjne talent-show, "The Voice"). - Wiecie, kogo trzeba winić za Donalda Trumpa? Marka Burnetta. To on sprowadził na nas program "Celebrity Apprentice", który wypromował obecnego kandydata na prezydenta. Dzięki Burnettowi nie musimy oglądać reality-show, ponieważ w nim żyjemy - powiedział Kimmel. - Jeśli Trump zwycięży w nadchodzących wyborach i wybuduje mur, który obiecuje, pierwszą osobą, którą przez niego wyrzucimy, będzie Burnett - dodał prowadzący.
Zwycięzca w kategorii najlepszego aktora komediowego - Jeffrey Tambor, odtwórca roli Maury Pfefferman w serialu "Transparent" - zaapelował do przedstawicieli przemysłu telewizyjnego, żeby dawali szansę artystom transseksualnym. Wyjaśniał, że to właśnie producenci i dyrektorzy sieci telewizyjnych decydują o tym, czy "rewolucja" będzie kontynuowana.
Autor: mart, tmw/ja / Źródło: Reuters, ABC News