Żeby zrobić jedno zdjęcie z oblężonej Warszawy, ryzykował życie. Jego pociąg był bombardowany, mógł w ogóle nie dojechać do stolicy. Mógł zginąć na jej ulicach od bomb zapalających zrzucanych przez Niemców. Mógł przypłacić życiem próbę przemytu naświetlonych klisz do Stanów Zjednoczonych. 71 lat temu do Warszawy przyjechał amerykański fotograf i dokumentalista Julien Bryan. Stał się jednym z bohaterów walczącej stolicy.
Do Warszawy przyjechał z Bukaresztu ostatnim pociągiem, jaki dotarł do miasta. O tym, że pojechał do ogarniętej wojną Polski nie wiedziała jego żona czekająca na niego wraz z małym synkiem w Nowym Jorku. Pociąg był bombardowany po drodze. Potem Niemcy zbombardowali warszawski dworzec.
Prezydent Stefan Starzyński przydzielił mu samochód, tłumacza i obstawę. Julien Bryan ruszył ze swoją Leicą i 35 mm kamerą dokumentować życie w oblężonej stolicy. Po co ryzykował życie? Powiedział o tym później w filmie "Oblężenie". Chciał pokazać zachodniemu światu, że tylko jedna na 25 bomb zrzucanych z niemieckich samolotów spada tam, gdzie nie było cywili.
Uznany na świecie
40-letni wówczas Bryan był już wcześniej na wojnie. Jako 17-latek, tuż przed studiami, zaciągnął się na ochotnika do armii. Służył jako kierowca karetki w oddziałach ambulatoryjnych na froncie we Francji. Tam powstał dziennik, wkrótce potem wydany w formie książkowej.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych jeździł po kraju i opowiadał o swoich przeżyciach. Pokazywał zdjęcia.
Tak zrodził się pomysł na dalsze życie. Bryan został dokumentalistą - jeździł po świecie, fotografował i filmował ludzi. Zbierał materiały do swoich 90-minutowych wykładów. Zawsze bardziej interesował się człowiekiem, niż wielką polityką. Szukał punktów wspólnych - pokazywał, jak ludzie pracują, modlą się, bawią się i odpoczywają. Punktem każdego wykładu było przedstawienie konkretnej rodziny - górali z Zakopanego czy joginów z Kioto.
- Tu nie chodziło o to, żeby pojechać gdzieś i znaleźć coś, co trąciłoby egzotyką w złym tego słowa znaczeniu. To, co chciał powiedzieć to: kurczę, oni chodzą do kościoła, do świątyni, albo robią cokolwiek jak wszyscy inni, jak ludzie w Titusville w Pensylwanii - opowiada jego syn, Sam.
Misja w Warszawie
Podobnie postępował w Warszawie. Filmował i fotografował kobiety pracujące w polu, osoby ranione niemieckimi bombami, przygotowania do obrony miasta i dzieci na gruzach domów.
Raz nieomal został zlinczowany przez tłum, który wziął go za niemieckiego szpiega. Po występie na falach Polskiego Radia stał się jednak bohaterem Warszawy. Jego apel skierowany do zachodnich polityków, wolno i z namysłem wypowiadane słowa, porusza do dziś: - Mam zadanie opowiedzieć wam zwykłą historię. To wszystko, co widziałem na własne oczy przez ostatnie dziesięć dni - mówił w we wrześniu 1939 roku.
Zdjęcie - świadectwo
14 września zrobił swoje najsłynniejsze zdjęcie z oblężonej Warszawy. 12-letnia Kazia Mika płacze na nim nad ciałem siostry. To właśnie ten obraz świadczył na pierwszych stronach gazet od Tokio do Buenos Aires o okrucieństwie niemieckich żołnierzy.
Pod koniec września Bryan ewakuował się statkiem do Norwegii. - Proszę, wybacz mi Warszawę - napisał w radiogramie nadanym do żony 28 września.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24