Każda klatka w tym filmie była malowana na szkle. Średnio na powstanie minuty filmu potrzebowaliśmy miesiąca - mówi w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Siwiński, którego krótki metraż "Niebieski pokój" reprezentuje Polskę w konkursowej sekcji Tydzień Krytyki w Cannes. W niej właśnie karierę zaczynali tacy twórcy jak Bernardo Bertolucci czy Francois Ozon.
Tvn24.pl. - Podobno impulsem do powstania "Niebieskiego pokoju" był sen, który się panu przyśnił?
- T.S. To prawda. Był tak niezwykły i zapadł mi w pamięć na tyle mocno, że postanowiłem go przelać na papier i stworzyć z tego zarys storyboard. No, ale potem to się bardzo zmieniło. Poznałem francuskiego producenta, którego projekt zainteresował. Uznał on, że lepiej będzie pójść w stronę fabularnej opowieści. W moim ujęciu miał to być bardziej film eksperymentalny. Ostatecznie z tego, co w wersji początkowej planowałem, została tylko końcowa scena.
- Film powstał w technice fachowo nazywanej animacją malarską, dodatkowo w 3D. Możemy wyjaśnić, na czym ona polega?
S.C. To technika, w której każda klatka obrazu malowana jest na szkle. Na jedną sekundę filmu przygotowuje się 12 lub 24 klatki. Potem są one kolorowane przy użyciu specjalnego programu graficznego. Średnio na powstanie minuty filmu potrzebowaliśmy miesiąca. A co do techniki 3D, to tylko mniej więcej 1/5 filmu jest w niej zrealizowana.
- "Niebieski pokój" ma 14 minut, czyli powstawał... chyba około roku? To sporo, jak na 14-minutową produkcję.
T.S. Dobrze pani wyliczyła, nawet nieco więcej, rok i cztery miesiące przeznaczyliśmy na część realizacyjną, potem jeszcze doszła rejestracja dźwięku i muzyki, już we Francji.
- Ze strony polskiej producentem jest Semafor, a jaki jest udział strony francuskiej? Wyłącznie finansowy?
T.S. Nie tylko. Właśnie kompozytor muzyki i autor dźwięku to Francuzi. Takie zresztą są zasady funkcjonowania koprodukcji filmowych: prócz wkładu finansowego musi być z każdej strony również członek zespołu wykonawczego. Udział finansowy Francji w projekcie jest zresztą większościowy.
- O ile wiem, jest pan absolwentem ASP, nie reżyserii? Wiąże pan swoją przyszłość z filmem? Myśli o szkole filmowej?
T.S. - Nie, mam poczucie, że niezbędną wiedzą zdobyłem właśnie w ASP. Poza tym wychodzę z założenia, że najlepszym nauczycielem jest sama praktyka, nie teoretyzowanie na temat robienia filmów. Bardzo wiele dał mi kontakt w Krakowie z wielkim autorytetem w tej dziedzinie, profesorem Jerzym Kucią (scenarzysta, reżyser filmów animowanych, producent, grafik i malarz - przyp.red.). Mam poczucie, że te spotkania były wyjątkową szkołą filmowej animacji.
- Jak młody człowiek po studiach znajduje zagranicznego producenta dla swojego filmu? Wydzwania do wszystkich, do których zdobędzie kontakty?
T.S. Pewnie i taka metoda bywa skuteczna, ale w tym przypadku to Ron, mój producent francuski, pierwszy się odezwał. Widział mój film studencki na jakimś festiwalu i napisał do mnie z pytaniem, czy przy kolejnym nie chciałbym z nim pracować. Tak zaczęła się nasza współpraca.
- Film startuje w ramach Tygodnia Krytyki, najstarszej obok konkursu głównego sekcji festiwalu w Cannes. Zaczynali tu karierę tak wielcy reżyserzy jak Bernardo Bertolucci, Wong Kar-Wai, Guillermo del Toro czy Francois Ozon. Może to pan będzie kolejnym?
T.S. Kto wie? (śmiech). Nie ukrywam, że nie zamierzam skupiać się na kręceniu filmów krótkometrażowych, choć są twórcy, dla których to one są wszystkim. Chciałabym zdecydowanie robić filmy dłuższe i mam nadzieję, że ten film krótkometrażowy stanie się taką trampoliną, która pozwoli mi przejść do robienia filmów długometrażowych. Nie chciałbym też ograniczać się wyłącznie do filmów animowanych.
- W Tygodniu Krytyki prezentowane są debiuty i drugie filmy twórców, tymczasem to już trzeci w pana dorobku.
T.S. Tak, ale wcześniejsze dwa filmy zrobiłem jeszcze podczas studiów. Za pełnowartościowy debiut uważany jest film zrobiony dopiero po dyplomie. Wedle tych kryteriów "Niebieski pokój" jest moim pierwszym filmem.
- Streścić pana film jest trudno, ale najprościej: to opowieść o mężczyźnie, który budzi się uwięziony w niebieskim pokoju i nie potrafi się z niego wydostać.
T.S. Film dotyczy stanu, który wszyscy znamy - poczucia zamknięcia we własnym ciele, we własnym umyśle, z którego nie sposób się wydostać. Bohater musi zmierzyć się z własnymi lękami i wspomnieniami, i ma z tym wielki problem. Myślę, że każdy zinterpretuje tę opowieść na swój własny sposób.
Autor: Justyna Kobus //rzw/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały producenta