Obowiązkowe ubezpieczenie od kolizji z owcą

 
Wyspy Owcze mają niespełna 1,4 tys. km
Źródło: marvelinforoyar.blogspot.com
Jest tam zimno, mokro i cały czas wieje. Dodatkowo jest daleko i dosyć niedostępnie. Nie ma się więc co dziwić, że Wyspy Owcze nie są celem masowych turystycznych pielgrzymek. Ale i tak od czasu do czasu jakiś szaleniec z Polski tam zawędruje. Żaden jeszcze jednak nie był na tyle śmiały, by kraj z pozoru nudny i nieciekawy opisać. Aż do teraz.

Szaleńców jest dwóch – Marcin Michalski i Maciek Wasielewski (do niedawna nasz redakcyjny kolega). Ich pasja i ciekawość świata (a może nuda?) rzuciły ich pewnego dnia na zagubione na północnym Atlantyku niegościnne wyspy. Rzuciły raz i potem jeszcze raz, aż z tego rzucania wyszła im książka.

To nie przewodnik ani książka podróżnicza

Wyspy Owcze (fot. marvelinforoyar.blogspot.com)
Wyspy Owcze (fot. marvelinforoyar.blogspot.com)
Źródło: marvelinforoyar.blogspot.com

Bez przesady można napisać, że książka niezwykła, bo przecież już samym swoim powstaniem zasługuje na ten przymiotnik, skoro nikt (!) do tej pory w Polsce reporterskim okiem nie spojrzał na tę oddaloną krainę nurzyków, mgieł, zabawnej drużyny piłkarskiej i przede wszystkim owiec, dziesiątek tysięcy owiec, przez które na Wyspach nie tak znowu liczni posiadacze aut muszą wykupić obowiązkowe ubezpieczenie od kolizji z tym zwierzęciem.

Wyspy Owcze są niezwykłe jednak nie tylko dzięki dziwnej nazwie, ani nawet jeszcze dziwniejszym krajobrazom, w które wyposażyła je kapryśna matka natura. Wyspy to przede wszystkim przedziwne dzięki ludziom je zamieszkującym, a których autorski duet odmalował wszystkich razem i każdego z osobna. Przez plejadę wielu postaci, które przewijają się w tym reportażu widać bowiem nie tylko jednostkowe historie ludzkie: śmieszne, straszne i po prostu zwyczajne.

Galeria opisanych Farerów składa się na obraz całego farerskiego społeczeństwa, przez co „81:1…” nie jest książką podróżniczą, przewodnikiem dla kolejnego szaleńca, któremu zamarzą się zimne wody i wszechobecny zapach baraniego mięsa. Książka Michalskiego i Wasielewskiego staje się (bo staje się niemal fizycznie w trakcie czytania) frapującym aneksem do rozdziału podręcznika socjologii bądź politologii opisującego pojęcie utopii.

Are You ready to go to Faroe Islands?

Na Wyspach Owczych istnieje wydział policji ds. kolizji z owcami (fot. marvelinforoyar.blogspot.com)
Na Wyspach Owczych istnieje wydział policji ds. kolizji z owcami (fot. marvelinforoyar.blogspot.com)
Źródło: marvelinforoyar.blogspot.com

Autorzy nie ukrywają, że w jej farerskiej wersji widzą więcej dobrego niż złego, co widać w sympatycznych postaciach Farerów, ale nie unikają pokazania (choć nieco z daleka) problemów toczących zamknięte społeczeństwo wyspiarzy: pijaństwa, przemocy domowej, apatii, na którą nakłada się powolna atomizacja społeczeństwa, którą autorzy (nieco może przesadnie) kładą na karb informatyzacji Wysp. Na razie jednak dobro zdaje się na Wyspach zwyciężać - dają do zrozumienia autorzy, którzy dzięki temu dobru wielu nieznanych w gruncie rzeczy ludzi mogli na Wyspach żyć, pracować, a przede wszystkim obserwować.

"81:1…" nie jest reportażem wydumanym, w którym na każdym kroku autorzy popisywaliby się swoją erudycją. To pisana prostym językiem prosta w gruncie rzeczy historia podszyta tęsknotą (lecz nie sentymentalizmem) za światem, którego od dawna na kontynencie nie ma, a może i nigdy by nie było. - Are You ready to go to Faroe Islands? – pyta jedna z postaci w książce i wydaje się, że nie jest to zaproszenie do odbycia podróży po prostu do innego kraju.

"81:1…" to bez przesady podróż do innego świata, od naszego odmiennego zupełnie.

Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: