"Najbardziej oczekiwany polski film roku" - głosi reklamowy slogan i w przypadku "Jesteś Bogiem" mówi prawdę. Na opowieść o Paktofonice i jej liderze Magiku warto było czekać. O tym jak to jest mierzyć się z legendą, czemu świetny scenariusz 10 lat czekał na szansę jego realizacji i jak odebrali film muzycy Paktofoniki, reżyser Leszek Dawid mówi w rozmowie z tvn24.pl
tvn24.pl: - Na wiadomość, że powstaje film o Paktofonice i Magiku fani rozpoczęli biadolenie - że pewno będzie przekłamany, przekombinowany… Widać, że oczekują zerojedynkowych relacji między kinem a życiem. Ich obawy były ogromne. Czuł pan tę presję?
LESZEK DAWID: - Oczywiście. W końcu Magik jest legendą polskiego hip-hopu i było jasne, że film musi się z nią zmierzyć. To było nieuniknione. Wiedziałem, że oczekiwania jego fanów będą ogromne i że nie da się wszystkich zadowolić. Ale muszę przyznać, że świadomość, iż ludzie czekają na ten film, że dla wielu będzie on ważny, raczej mnie mobilizowała, niż paraliżowała. Postanowiłem kierować się własną intuicją, nie kalkulować, postawić na szczerość. Miałem przy tym fantastyczną ekipę. Od początku wiedziałem, że odtwórcami głównych ról musza być ludzie z pasją, tacy właśnie jak pierwowzory ich postaci. To zresztą była dodatkowa trudność - prócz Magika, czyli Piotra Łuszcza, dwaj pozostali bohaterowie - Fokus i Rahim - żyją i mają się świetnie. Zrobiłem więc wszystko, by powstał obraz możliwie najuczciwszy i prawdziwy, choć to zerojedynkowe przełożenie faktów i filmowej historii jest niewykonalne.
- Kiedy oglądaliśmy film, jeszcze w wersji montażowej, powiedzieli mi, że pierwsze kilka minut zastanawiali się patrząc na ekran, jak wyglądają, czy Marcin jest jak Magik, a potem tak wciągnęła ich i poruszyła historia, że o tym zapomnieli. I ja mam nadzieję, że podobnie reagować będą widzowie, którzy przyjdą na film do kina. Rahim i Fokus jeszcze podczas pisania scenariusza opowiadali Maćkowi Pisukowi różne historie o sobie i Magiku i akceptowali ostateczną jego wersję. Wiedzieli jakiego rodzaju filmu mogą się spodziewać. Potem, gdy już pojawili się aktorzy, byli nam potrzebni, by wyposażyć ich w wiedzę i umiejętności muzyczne. No i później, już na etapie powstawania muzyki do filmu. Było naszym założeniem, by wyłącznie ich autorstwa muzyka pojawiła się w filmie. Do tych ich głośnych utworów, które pojawiają się w wielu kluczowych scenach, specjalnie na potrzeby filmu dopisali więc nowe. Nie było ich jednak ani w trakcie zdjęć na planie, ani np. podczas castingów aktorskich.
- Skoro o aktorach mowa... Objawieniem jest odtwarzający rolę Magika Marcin Kowalczyk, nagrodzony zresztą w Gdyni za najlepszy debiut. Wręcz hipnotyzuje. Od razu wiedział pan, że będzie idealny w tej roli?
- Wybór aktora podczas castingu to znów głównie intuicja. To mix moich relacji z aktorem, postrzeganie go przez pryzmat tekstu, jaki wygłasza… I Marcin od razu na samym początku udowodnił, że ma ten szczególny rodzaj wrażliwości, jakiej szukałem u odtwórcy postaci Magika, no i osobowość. Pojawił się na jednym z pierwszych castingów, ale ja, by upewnić się, że jest najodpowiedniejszym kandydatem do roli, zwlekałem z decyzją. A jeszcze docierały do mnie opinie, że sobie z tą rolą nie poradzi… Czekałam też, aż poznam go lepiej, aż na tyle się otworzy, że poznam prawdziwego Marcina, nie castingowanego aktora. I taki moment przyszedł.
- Film obala też mit o tym, że znani artyści to zawsze bogacze pławiący się w luksusach. Tu zarabiają głównie wydawcy ich płyt, oni zaś ledwie wiążą koniec z końcem. To także film o sytuacji współczesnego artysty, która nie zmieniła się tak bardzo od tamtej pory, od lat 90.
- Jak najbardziej.Na pierwszym planie jest historia Magika, bo to postać tragiczna, niesie ze sobą wielki ładunek emocji, ale na drugim mamy opowieść o zmaganiach artysty z rzeczywistością. O tym, że ludzie z wielką wrażliwością, często, niestety, przegrywają w walce z otaczającym ich światem. Bo Magik przegrał mimo, że udowodnił, iż można osiągnąć wiele także nie idąc na kompromisy i będąc do końca wiernym sobie. Oglądając ten film wszyscy wiemy, jak jego historia się skończy. Nie chodzi o to, by był suspens, ale o to byśmy w pewien sposób "zrymowali się" z nią; byśmy poczuli to, co czuł wrażliwy, bezkompromisowy Magik , gdy śpiewał "Jestem Bogiem".
- Nie jest tajemnicą, że świetny scenariusz Macieja Pisuka aż 10 lat czekał na realizację. Odsyłano autora od jednego do drugiego producenta i przyznam, że oglądając film nie mogłam pojąć dlaczego?
- Myślę, że powodów było sporo. To dość trudny film, choćby z uwagi na żyjących bohaterów, którzy zawsze mogli mieć jakieś roszczenia, pretensje… Tak nie było, ale obawiali się tego pewnie producenci. Inny powód to wymagania scenarzysty, których nie akceptowano. Maciek chciał zapewnienia, że tekst nie zostanie diametralnie zmieniony. Zobowiązał się do tego wobec Fokusa i Rahima, podobnie jak do tego, że to oni zrobią muzykę do filmu, i że nie okaże się na końcu, że to historia o całkiem innym zespole. To była walka o to, by film powstał w takim kształcie, na jaki zgodzili się z chłopcami z Paktofoniki.
- Film zgarnął pokaźną liczbę nagród, prócz aktorów w Gdyni uhonorowano pana za najlepszy debiut lub drugi film. Co prócz nagród z rąk jurorów powinno się wydarzyć, by powiedział pan - "mamy sukces"?
- Nie lubię słowa sukces, jest... hmm... strasznie podejrzane. Będę się cieszył, gdy usłyszę od widzów, że coś z niego wynoszą, że okaże się dla nich przeżyciem, które może głębiej ich nawet dotknie, jak Magik gdy daje siłę i wiarę kolegom zespołu śpiewając "Jestem Bogiem". Może oni także uwierzą, że w każdym z nich jest ta wielka, boska moc. Może pójdą za tym i odważą się na coś czego najbardziej pragną, ale brak im odwagi?
- Po obejrzeniu filmu wiele osób zmieniło stosunek do hip-hopu. Sama jestem tego przykładem. Dotąd nie mogłam go słuchać, brałam za durne rymowanki chłopaków w kapturach. Dziś je odkrywam.
- W takim razie ogromnie się cieszę, bo właśnie o to chodziło: obalić stereotyp, że hip-hopowcy to szpanerzy w bejsbolówkach i szerokich spodniach, których kręci tylko fura, komóra i panienki. Tutaj mamy tymczasem wrażliwych, inteligentnych młodych ludzi, którym naprawdę o coś chodzi. Są bezkompromisowi, szczerzy, odważni. Wystarczy posłuchać utworów Paktofoniki, które w ogóle się nie zestarzały, by się o tym przekonać.
Autor: Rozmawiała Justyna Kobus/mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mat. dystrybutora