W kinie pokazał już faceta rozwalającego gaśnicą głowę innego, potworną scenę gwałtu, duszę narkomana unoszącą się nad miastem. W rozmowie z tvn24.pl Gaspar Noe nazywa swój nowy film, który miał premierę na festiwalu w Cannes w aurze skandalu "sentymentalnym", "bardzo czułym" i "melancholijnym". Film "LOVE", przeznaczony tylko dla widzów dorosłych, od piątku można obejrzeć w polskich w kinach.
Niesymulowane i odważne sceny erotyczne, bohaterowie biorący narkotyki dla zabawy albo rzucający się na siebie w szale - gdyby tylko to zawierał najnowszy film Gaspara Noe, łatwo można by go było potraktować, jako wybryk lubującego się w pokazywaniu ekstremalnej przemocy i nagości twórcy.
Tymczasem "LOVE" to, jak mówi sam reżyser, sentymentalna opowieść o facecie, wspominającym dawną miłość. 25-letni Murphy wychowuje dziecko z młodszą od niego Omi, ale cały czas marzy o Elektrze, czyli o kobiecie, z którą po raz pierwszy zdradził Omi. Razem z tamtą miłością utracił też szansę na karierę reżysera: rozbity, zdołowany, zajęty rodziną, jakiej nigdy nie chciał założyć, musi pożegnać się z fantazją o zostaniu drugim Kubrickiem.
Bywa narcyzem
Reżyser pokazuje Murphy'ego raz ze współczuciem, innym razem wyśmiewa jako aroganckiego narcyza i dupka, który zbyt skupiony na sobie i swoich kaprysach odrzucił wszystko, co najważniejsze. Śledząc jego obecne życie i to dawne, utracone, w rytm muzyki Erica Satie, Noe tworzy hipnotyzująca historię miłości, tyle idealnej co niemożliwej do odzyskania. A sceny seksu zamiast oburzać lub podniecać, uwodzą melancholijnym pięknem.
Nie chcieli zagrać z transseksualistą
Początkowo Gaspar Noe zaproponował udział w "LOVE" aktorskiemu małżeństwu Monice Bellucci i Vincentowi Casselowi, którzy zagrali w jednym z jego poprzednich filmów "Nieodwracalne" - to tam bohaterka grana przez Bellucci padła ofiarą niezwykle brutalnego gwałtu, a w jednej z pierwszych scen filmu postać Cassela masakruje niewinnego mężczyznę w klubie. Para aktorów odmówiła jednak udziału w "LOVE", głównie ze względu na odważne sceny erotyczne, szczególnie zaś tę z udziałem transseksualisty. Ostatecznie Electrę zagrała szwajcarska modelka Aomi Muyock, w roli Omi można zobaczyć debiutującą młodą duńską aktorkę Klarę Kristin, a Murphy'ego gra najbardziej doświadczony z tego tria Amerykanin Karl Glusman.
Skandaliczna miłość
Film był pierwszy raz pokazany na festiwalu w Cannes w maju tego roku. Noe opowiada, że montował go do ostatniej chwili i nigdy w życiu nie pracował tak intensywnie. Premiera "LOVE" była owiana aurą skandalu, film promował pobudzający wyobraźnię plakat, a widzowie zgotowali reżyserowi kilkuminutową owację zarówno przed jak i po seansie. Gaspar Noe odnosi się do tamtej sytuacji z dystansem:
- Festiwal potrzebował sensacji, której nie wywołał nawet film o obozie koncentracyjnym. Mowa o "Synu Szawła" Węgra Laszlo Nemesa opowiadająca o członkach sonderkomando w Auschwitz. O swoim filmie zaś mówi, że jest "sentymentalny", "melancholijny" i "bardzo czuły". Zwraca uwagę, że inaczej niż większość filmów erotycznych, "LOVE" pokazuje całujących się ludzi, ciążę, ale także pewną monotonię stosunku seksualnego. Dlaczego? Bo Noe, jak mówi, chciał po prostu stworzyć "realistyczny portret miłości" do tego taki, "jakiego jeszcze w kinie kinie nie było". Dodał też, że miłość jest najsilniejszym narkotykiem, a osoba jej pozbawiona zachowuje się jak "narkoman na głodzie". Utrata sielanki jest zresztą też jednym z tematów "Nieodwracalnego".
Wszystkie wymiary miłości
Uwielbiający eksperymentować z technologią Gaspar Noe przyznaje, że od dawna chciał zrealizować film w technice 3D, ale nie sądził, że będzie mógł sobie na to pozwolić ze względów budżetowych. W końcu środki znalazł, także we francuskim instytucie filmowym CNC, ale zastrzega, że nie były one duże. - Ten film wygląda na bardzo kosztowny, ale tylko dlatego, że nakręciliśmy go w formacie Cinemascope. - mówi Noe i zauważa, że dzięki użyciu 3D "bohaterowie wyglądają jak postacie z teatru lalkowego". Dodaje, że choć oglądanie filmu o miłości w specjalnych okularach na nosie może wydać się na początku dziwne, z czasem staje się naturalne i zapewnia pewną intymność projekcji.
On i nie on
Noe przyznaje, że film jest na poły autobiograficzny, nie tylko dlatego, że wiele razy na ekranie pada jego imię i nazwisko, podobnie jak członków jego rodziny, "Murphy" to na przykład panieńskie nazwisko jego matki. Chodzi też o podobieństwo losu, czy raczej inną jego wersję - aspirujący reżyser to połączenie jego samego oraz kolegów ze szkoły filmowej, którzy "zrobili komuś dziecko", co przekreśliło ich karierę. On sam, jak mówi, mógł zająć się reżyserią reklam, zarobić majątek, ale widział, że wykonujący tę prace koledzy "są nieszczęśliwi".
Zapytany, czym jest dla niego robienie filmów, odpowiada, najpierw ironicznie, że musi jakoś zarabiać na czynsz, a potem powołując się na słowa jednego ze swoich ulubionych reżyserów Luisa Bunuela dodaje, że chciał w życiu zarabiać na tym, co mógłby też robić za darmo. I chce "robić takie filmy, jakie chciałby obejrzeć w kinie".
Gaspar Noé’nin 10 favori filmine göz atmaya ne dersiniz?http://t.co/aNx51zLQWC pic.twitter.com/JGcNQcMGJP— filmloverss (@filmloverss) July 31, 2015
Krew, miłość, tęcza
Gaspar Noe jest jednym z najbardziej znanych reżyserów francuskich. Urodził się w 1963 roku w Buenos Aires, jego ojciec, Luis Felipe Noe jest znanym w Argentynie malarzem. Rodzice uciekli z kraju rządzonego przez juntę wojskową do Paryża, gdzie Noe skończył studia filmowe. Zwrócił na siebie uwagę krótkometrażowym filmem "Carne", opowieścią o rzeźniku i jego niemej córce. Pełnometrażowy debiut z tym samym bohaterem w roli głównej - "Sam przeciwko wszystkim" był pokazywany na festiwalu w Cannes. Kolejny, "Nieodwracalne", opowiedziana od końca historia zemsty za gwałt na ukochanej kobiecie, wywołał ogromne kontrowersje, szczególnie ze względu na długą, pokazaną w jednym ujęciu scenę gwałtu na bohaterce granej przez Monicę Bellucci. Trzeci tytuł, "Wkraczając w pustkę" to zapis podróży duszy zmarłego narkomana, inspirowana Tybetańską Księgą Umarłych. "LOVE" to czwarty pełnometrażowy film w dorobku Gaspara Noe. Reżyser odwiedził w tym tygodniu Warszawę, zdążył obejrzeć słynną tęczę, stojącą jeszcze wówczas na placu Zbawiciela. - To świetne miejsce na scenę erotyczną - powiedział Noe.
Autor: Ola Salwa / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe