Gdy przed 10 laty chory Gabriel Garcia Marquez pisał i rozsyłał do przyjaciół swój list "Testament", nie podejrzewał, że przeżyje jeszcze kolejne 10 lat. Zmarły w czwartek noblista, twórca "Stu lat samotności" - jednego z największych arcydzieł XX-wiecznej literatury - w poruszającym liście radził przyjaciołom: "Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myślisz". On sam kierował się tą zasadą, nierzadko prowokując burzliwe dyskusje i kontrowersje.
O przyjaźń genialnego Kolumbijczyka zabiegali możni i potężni naszego świata. Również politycy z różnych kontynentów i o różnych poglądach - m.in. Francois Mitterand, Bill Clinton czy Nelson Mandela. Gabriel Garcia Marquez był jednym z najbardziej cenionych pisarzy XX wieku i postacią szalenie wpływową, mimo że jego poglądy polityczne, fascynacja komunizmem, a zwłaszcza zażyłe kontakty z Fidelem Castro, budziły opory, a nawet oburzenie. Wszystko to jednak odchodziło w cień w obliczu wielkości jego prozy, za którą, 15 lat po wydaniu swojego najważniejszego dzieła "Sto lat samotności", odebrał literackiego Nobla.
Słynna powieść Marqueza podzieliła prozę hiszpańskojęzyczną na dwie części - przed nim i po nim. Dzieło stało się legendą, jeszcze na długo przed tym, zanim się ukazało. Fragmenty książki drukowały magazyny w Peru, Kolumbii i Urugwaju. Do dziś sprzedano ją w ponad 50 mln egzemplarzy i przetłumaczono na 35 języków. Uważana jest za najważniejsze dzieło hiszpańskojęzyczne od czasu "Don Kichota" Cervantesa.
Od babcinych snów do magicznego realizmu
Gabriel Garcia Marguez urodził się 6 marca 1927 roku w Aracataca w Kolumbii, jako pierworodny syn z mezaliansu córki pułkownika i "zwyczajnego telegrafisty". Słowo mezalians pisarz odmieniał potem przez wszystkie przypadki w swoich powieściach. Jego życie doczekało się tylko jednej biografii, którą pisarz uznał za prawdziwą, a jej autora, Geralda Martina, po ukazaniu się książki nazwał przyjacielem.
Liczne obsesje pisarza nie były dziełem jego wymysłu, lecz doświadczeń. Porzucony przez rodziców, którzy dali mu potem jeszcze 10 braci i 5 sióstr, wychowywany był przez dziadków. Pułkownik Nicolas Marquez, uczestnik kolumbijskiej wojny domowej, był tym, który wywarł na niego największy wpływ. Ukształtował jego widzenie świata i zainteresowanie polityką. To jednak przesądna babcia, wielbicielka opowieści z pogranicza świata realnego i fantazji, kładła fundamenty pod styl jego pisarstwa, nazwanego później magicznym realizmem. Jej dziwaczne sny i obsesja śmierci, miały stać się zaczątkiem niepowtarzalnego języka i stylu pisarza.
Gdy nastoletni Gabito wrócił do niemal nieznanych mu rodziców, ci szybko zorientowali się, że nie jest przeciętnym dzieckiem. Mimo biedy, posyłali go do najlepszych szkół, gdzie przyszły pisarz odkrył dwie wielkie pasje - czytanie książek oraz jako ledwie 15-latek - seks. Obie naznaczyły całą jego twórczość.
Jego droga do sławy i zamożności wiodła przez biedę, ale i szalone przygody. Lata przeżyte w Paryżu wypełniła wielka miłość, zakończona w dramatycznych okolicznościach, (opisana przez Cortazara w słynnej "Grze w klasy"). Potem przyszła fascynacja komunizmem i romans z polityką, opisane jako proces złożony i na tle doświadczeń pisarza - żyjącego w kraju nękanym wiecznie trwającymi sporami wewnętrznymi, zabójstwami i strachem - wiele tłumaczący.
Wreszcie małżeństwo pisarza z jedyną jego żoną Mercedes, które zasługuje na osobną uwagę. Razem kroczyli po wyboistej drodze do gigantycznego sukcesu. Na papier i wysyłkę książki wydali jedyne pieniądze, jakie mieli. "Márquez w towarzystwie Mercedes udał się na pocztę, by wysłać do Buenos Aires ukończony rękopis "Stu lat samotności". Obydwoje wyglądali jak by przeżyli katastrofę. Paczka zawierała 490 stron pisanych na maszynie (...) Przy okienku usłyszeli: 82 pesos...". Nie mieli nawet tyle. Zastawili więc w lombardzie sprzęty domowe i wrócili na pocztę. Gdy wychodzili z budynku Mercedes popatrzyła na męża i powiedziała: - Wiesz Gabo, teraz tylko tego trzeba, żeby książka okazała się niedobra.
"Sto lat samotności" i wieki sławy
"Sto lat samotności" powstało w 18 miesięcy pomiędzy 1965 a 67 rokiem, gdy pisarz wraz z rodziną przeprowadził się już z Kolumbii do Meksyku. Do napisania powieści zainspirowała go wizyta w rodzinnym miasteczku Aracataca, gdzie pojechał wraz z matką po latach.
- Chciałem utrwalić środkami poetyckimi świat mojego dzieciństwa, które spędziłem w wielkim, bardzo smutnym domu, z siostrą jedzącą ziemię, babką odgadującą przyszłość i licznymi krewniakami; nosili oni te same imiona i szczęście było dla nich równoznaczne z szaleństwem" - mówił wiele lat później.
Historia rodziny Buendiów na przestrzeni sześciu pokoleń w fikcyjnym Macondo, gdzie mają miejsce wydarzenia, których nie da się logicznie wytłumaczyć, zapoczątkowała nowy rodzaj literatury. Dzisiaj magiczny realizm robi furorę w kinie. W tej powieści rzeczywistość miesza się z fantazją. Bohaterowie cierpią na bezsenność, ale nie obawiają się chorób ani śmierci, latają na dywanach dzięki wykopanym z ziemi złotym monetom, a jednocześnie toczą rzeczowe spory dotyczące sfery duchowej, istnienia Boga. Tym, co dokucza im naprawdę, jest samotność, a jej przyczyną jest strach przed miłością i przesądy. Niezliczona ilość wątków, dygresji, retrospekcji i odniesień do świata magii i wyobraźni, czyni z powieści pozycję jedyną w swoim rodzaju i absolutnie wyjątkową.
O miłości i innych demonach
Choć Kolumbijczyk stworzył jeszcze wiele znakomitych tytułów, to "Sto lat..." zapewniło mu status jednego z najważniejszych pisarzy XX wieku. Wśród powieści wcześniejszego okresu nie sposób pominąć "Jesieni patriarchy", surrealistycznej opowieści o symbolicznym latynoskim dyktatorze, i "Kroniki zapowiedzianej śmierci" - historii zaplanowanego zabójstwa mężczyzny, który pozbawił dziewictwa dziewczynę i musi zginąć zgodnie z prawem zemsty. Ta druga doczekała się bodaj jedynej udanej ekranizacji dzieła Marqueza, do których pisarz nigdy nie miał szczęścia. Sam niechętnie godził się na przenoszenie ich na ekran, wiedząc, że siła jego opowieści tkwi w języku. Francesco Rosi poradził sobie znakomicie, a film nominowano do Złotej Palmy w Cannes.
Największą furorę robiły jednak te powieści pisarza, w których pisał głównie o miłości. "Miłość w czasach zarazy" i późniejsza nieco "O miłości i innych demonach" biły rekordy na listach bestsellerów. Tę pierwszą również zekranizowano i to z wybitnym latynoskim aktorem Javierem Bardemem w głównej roli. Film został jednak przyjęty chłodno. Ostatnią ze swoich książek, "Rzecz o mych smutnych dziwkach", Marquez opublikował w 2004 roku. Wzbudziła bodaj największe kontrowersje w całej jego twórczości, choć - jak każda - była artystycznym wydarzeniem. W historii starca przeżywającego ostatnią, wielką miłość do nastoletniej prostytutki, dopatrywano się znowu detali z życia samego autora. On sam nie zaprzeczał.
Mało kto pamięta jeszcze, że Gabriel Garcia Marquez karierę rozpoczynał jako dziennikarz, reportażysta. Znany był z wielkiej życzliwości oraz wsparcia udzielanego początkującym dziennikarzom. W 1994 r. powołał fundację Nuevo Periodismo Latinoamericano, która co roku przyznaje prestiżową nagrodę najlepszym reportażom pióra młodych twórców.
W 1999 roku zdiagnozowano u niego raka płuc. Przez 17 lat udawało mu się pokonywać chorobę i nadal tworzyć, choć miewał okresy, gdy spodziewano się już najgorszego. To właśnie wtedy, w 2004 roku, napisał i rozesłał do przyjaciół na całym świecie swój słynny list "Testament", który do dziś krąży w sieci. Nieustannie cytowany i przywoływany, żyje własnym życiem. Pośród wielu przenikliwych refleksji najmocniej brzmi chyba ta, najczęściej cytowana: "Mów zawsze co czujesz i czyń, co myślisz".
Autor: Justyna Kobus /kka/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP