- Bardzo źle to zaśpiewałeś (...) Wokalista marzy, żeby jego piosenkę zaśpiewał ktoś naprawdę wybitnie. Jest mi przykro, że tego nie udźwignąłeś - powiedziała Agnieszka Chylińska do fryzjera z Gdańska, który próbował zmierzyć się z hitem O.N.A. "Kiedy powiem sobie dość".
W tym roku ekipa programu "Mam Talent!" po raz pierwszy przyjechała do Krakowa. – Proszę państwa, pierwszy w historii programu "Mam Talent!" casting w Krakowie wysoka komisja niniejszym uważa za otwarty! – rozpoczął uroczyście krakowski casting Szymon Hołownia.
Jedną z pierwszych osób, chcących sprawdzić swój talent przed wymagającym jury, był fryzjer z Gdyni Marcin Dejek. Na scenie pojawił się w ognistej koszuli i starannym uczesaniem. - Jestem fryzjerem i na co dzień wyglądam szalenie - przedstawił się.
W konkursie postanowił zmierzyć się z piosenką O.N.A. "Kiedy powiem sobie dość", której autorką jest Agnieszka Chylińska. Gdy Dejek rozpoczął swoje show, Chylińska nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Ze zdumieniem powtarzała tylko "No tak", aż w końcu nie wytrzymała i westchnęła "Och Jezu", po czym razem z Robertem Kozyrą nacisnęła czerwony grzybek. Po chwili dołączyła do nich Małgorzata Foremniak, a występ został przerwany.
- To śpiewała taka dziewczyna. Ona była wtedy bardzo nieszczęśliwa, a to był dla niej bardzo ważny tekst. Ona teraz tego słucha i czuje się z tym bardzo źle - rozpoczęła swoją ocenę Chylińska. - Bardzo źle to zaśpiewałeś (...) Wokalista marzy, żeby jego piosenkę zaśpiewał ktoś naprawdę wybitnie. Jest mi przykro, że tego nie udźwignąłeś - powiedziała jurorka.
- Masz rozregulowany aparat słuchowo - gębowy. My w tej sprawie nie pomożemy, to jest sprawa dla laryngologa - dodał Kozyra.
Marcin Dejek usłyszał trzy razy "nie" od jury i nie przeszedł do kolejnego etapu.
Pierwsze ukulele w programie
Po gdańskim fryzjerze na scenę wkroczył występujący wspólnie od pół roku zespół "Maja Koman i ukulele". Na swój popisowy numer wybrali francuską piosenkę, którą oczarowali publiczność. Robert Kozyra od razu stwierdził, że Koman to nie tylko talent muzyczny, ale i "muzyczny freak". - Dla mnie była to offowa wersja skrzyżowania Nory Jones z Kety Meluą. Bardzo dobry występ - chwalił juror.
Małgorzata Foremniak krótko stwierdziła, że występ był dobry, ponieważ była to "konkretna propozycja". Jedynie Chylińska zaczęła swoją ocenę nieprzychylnie. - Będę szczera: nienawidzę piosenki francuskiej - powiedziała. Na te słowa publiczność wydała jęk niezadowolenia. Ale piosenkarka szybko się zrehabilitowała. - Ale dzisiaj po raz pierwszy od 30 lat pokochałam piosenkę francuską. Dzięki tobie.
Głosowanie było już tylko formalnością.
Nowy wymiar szarfy
Maciej Astramowicz z Wrocławia zaczął trenować akrobatykę dopiero po studiach, ale po jego występie zupełnie nie było widać, że ćwiczy dopiero od czterech lat. W dwie minuty pokazał zupełnie inny wymiar szarfy.
Przy mocnych dźwiękach Marilyn Mansona akrobata zaprezentował swój podniebny taniec, a wszystko z zawiązanymi oczami. Kilkakrotnie dało się zauważyć przerażenie w oczach jurorek, gdy wydawało się, że Astramowicz spada. Na szczęście wszystko było przez mężczyznę zaplanowane i kontrolowane. Damskiej części publiczności serca zaczęły bić szybciej w jeszcze jednej chwili - gdy artysta pod koniec występu zdjął z siebie koszulkę.
- "Mam Talent!" kocham za to, że tylko u nas dzieją się takie cuda - skomentowała na koniec Chilińska. - A ty tych cudów jeszcze dodałeś - podkreśliła. - Wszystko było idealne - dodał Kozyra.
Wrocławianin jednogłośnie przeszedł do kolejnego etapu eliminacji.
Autor: zś / Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN | Grzegorz Press