Kondycja polskiej kultury doprowadziła go na skraj wyczerpania... Krzysztof Majchrzak omal nie został płatnym zabójcą. Jadu ma w sobie tyle, że spokojnie mógłby nim obdzielić całą armię profesjonalnych killerów. - Kiedy tak obserwuje się to wszystko: całe to agresywne, chamskie lansiarstwo, głupie reklamy, kretyńsko gęgających pogodynów i pogodynki, pełne frazesów gęby aktorów(...) – ma się ochotę zostać seryjnym mordercą - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu".
Co poczniemy bez "Prawa ojca 2"
Majchrzak suchej nitki nie zostawia na polskiej kulturze, nie oszczędza kolegów z branży, nawet tych którzy tak jak Marek Kondrat... kariery już pokończyli. – Nie obchodzi mnie, jak on zarabia. Może sobie do upojenia pstrykać pretensjonalne foty z kielichem wina, pozując na filozofa. Irytujące jest to, że ostatni dobry film zrobił kilkadziesiąt lat temu, a zachowuje się jak wieszcz narodowy: "Odchodzę, bo nie mogę na to patrzeć". I co ta biedna polska kultura teraz pocznie bez "Prawa ojca 2" czy "Złota dezerterów 3"?! Usiąść i płakać - mówi Majchrzak. Dostało się też Markowi Koterskiemu u którego Kondrat grał swoje ostatnie dobrze przyjęte role ("Dzień Świra", "Wszyscy jesteśmy Chrystusami").
Jego filmy wydają mi się grubo ciosanymi knotami z pseudogłęboką tezą w tle. Krzysztof Majchrzak o Marku Koterskim
Szczerze mówiąc, zawsze przeszkadzało mi jego górnolotne demiurgowanie. Jego babranie się w polityce, tak wychwalane, które wywindowało go na ojca kultury filmowej, jakoś mnie nie pociąga Krzysztof Majchrzak o Andrzeju Wajdzie
Wajda? Dla Majchrzaka nie ma świętości. – Szczerze mówiąc, zawsze przeszkadzało mi jego górnolotne demiurgowanie. Jego babranie się w polityce, tak wychwalane, które wywindowało go na ojca kultury filmowej, jakoś mnie nie pociąga - stwierdza aktor. Jednocześni Majchrzak w swoim stylu chwali "Katyń" - który "mile go rozczarował". - To zrobiony z szerokim gestem, ale skromny, poruszający film - tłumaczy.
Wiekowy pan w papuzim krawacie z TVN
Dzisiejsza kultura przypomina aktorowi "chłam międzywojnia". – Kicz. Współczesna kultura jest jego nowym wcieleniem, bo jest najtandetniejsza od dziesięcioleci. Jeszcze niedawno mieliśmy albo filmy typu "Kapitan Sowa na tropie", albo takie, które walczyły z Ruskimi. A dziś mamy nowy rodzaj choroby – wszechogarniającą korporacyjną szmirę - mówi.
Następni, po ludziach kultury, w kolejce do bicia są dziennikarze. – Dzielą się na tych, którzy po prostu uprawiają zawód dziennikarza, i na lansiarzy. Do lansiarzy zalicza się m.in. pewien wiekowy już pan w papuzim krawacie z TVN, który beztroski jak szczypiorek raz mówi o 38 śmiertelnych ofiarach ataku gazowego w Czadzie, a innym razem o tym, że Paris Hilton zamieniła różową podpaskę na niebieską.
Tyle kryptociot ćwiczy dziś boks, udaje rycerzy, gra herosów, prowadzi programy, nieustannie wspominając o szaleńczym seksie, że naprawdę kategoria "prawdziwy mężczyzna" straciła swój czar. Nie robi to na mnie wrażenia Krzysztof Majchrzak
Kryptocioby ćwiczą boks
Mimo ciętego języka i przypiętej przez kolorowe gazety łatki twardziela, Majchrzak nie czuje się prawdziwym mężczyzną. - Prawdziwy mężczyzna? Tyle kryptociot ćwiczy dziś boks, udaje rycerzy, gra herosów, prowadzi programy, nieustannie wspominając o szaleńczym seksie, że naprawdę kategoria "prawdziwy mężczyzna" straciła swój czar. Nie robi to na mnie wrażenia - tłumaczy Majchrzak.
Krzysztof Majchrzak (ur. w 1948 r.) – aktor filmowy i teatralny, muzyk. Studiował (wokalistykę i pedagogikę) w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi, łódzkiej Filmówce, a w 1974 r. skończył warszawską PWST. Pięć lat później wystąpił w "Arii dla atlety" Filipa Bajona; była to w jego karierze pierwsza główna rola filmowa. W 1980 r. za kreację w tym obrazie, a także za rolę w filmie "Wolne chwile" Andrzeja Barańskiego został uhonorowany Nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego. Do jego najgłośniejszych kreacji należą role w "Konopielce" Witolda Leszczyńskiego (u tego reżysera zagrał też w "Siekierezadzie"), "Yesterday" Radosława Piwowarskiego, "Amoku" Natalii Korynckiej-Gruz, a także w "Cudownym miejscu", "Historii kina w Popielawach" i "Pornografii" (nagroda za najlepszą rolę męską na XXVIII Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni) Jana Jakuba Kolskiego. Grał w Teatrze Narodowym, Teatrze Powszechnym, a od 1991 r. związany jest z Teatrem Studio. Wśród jego ról scenicznych wymienić trzeba kreacje m.in. w "Kopciuchu" Głowackiego w reżyserii Kazimierza Kutza, "Upadku" Greiga w reżyserii Zygmunta Huebnera i "Zmierzchu" Babla w reżyserii Krystyny Meissner, w spektaklach zrealizowanych przez Jerzego Grzegorzewskiego: "Operze za trzy grosze" Brechta, "Miasto liczy psie nosy" (własny scenariusz reżysera) i "La Boheme" (według "Wesela" i "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego); a także w przedstawieniach Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej (m.in. "The Wair/Tama" i "Dublińskiej kolędzie" McPhersona).
Źródło: "Przegląd"
Źródło zdjęcia głównego: BEST Film