Karol Grygoruk to polski fotograf, który przez ostatni rok fotografował ludzi przebywających w obozach dla uchodźców. Jak opowiadał w TVN24, to doświadczenie miało na niego duży wpływ.
"Nie ma tam żadnej pomocy"
- Te wyjazdy zostawiają zawsze ślad. Często zajmuje mi dość dużo czasu, żeby wrócić do normalnej rzeczywistości. Dlatego też ostatnio coraz częściej wyjeżdżam - powiedział Grygoruk w niedzielnym wydaniu "Wstajesz i weekend".
Wspominając sytuacje, które zostawiły na nim największy ślad, mówił między innymi o o południu Hiszpanii. - W miejscu, w którym imigranci i imigrantki zbierają dla nas warzywa i owoce, żebyśmy my mogli je kupować w zimie, dziś, świeże. Zarabiają tam żadne pieniądze. Nie ma tam żadnych praw pracowniczych, nikt się nimi nie przejmuje. Naprawdę nie ma tam żadnej pomocy, bo dlaczego miałaby być pomoc - powiedział.
"Oni nie mają tego głosu"
- Bardzo mi zawsze zależy na tym, żeby zwrócić uwagę na pojedyncze historie, na to, by zwrócić ten głos tym konkretnym bohaterom i bohaterkom - zaznaczył Grygoruk. - Oni nie mają tego głosu, więc oddawanie tego głosu za pomocą mojej osoby, czy moich kolegów i koleżanek, z którymi pracuję, jest szalenie ważne - dodał.
Grygoruk podkreślał też, jak często trudno jest zrozumieć położenie, w jakim znajdują się uchodźcy. - My nie zdajemy sobie zupełnie sprawy z tego, jak łatwo nam jest w pewnym sensie funkcjonować, nawet tam. Mamy europejski paszport, większość z nas ma jasną karnację, ja jestem mężczyzną, co daje mi jeszcze kolejne formy uprzywilejowania. Czuję bardzo duży obowiązek tak naprawdę, żeby wykorzystywać to uprzywilejowanie do tego, żeby faktycznie działać, pracować, żeby pomagać - powiedział.
Autorka/Autor: mart//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Karol Grygoruk - RATS Agency - for TVN24