Aż osiem spośród szesnastu tytułów konkursu głównego będzie miało w Gdyni swoją premierę. Choć wydaje się, że nagrodzony za najlepszą reżyserię w Cannes obraz Pawła Pawlikowskiego "Zimna wojna" nie ma konkurenta dorównującego mu perfekcją, największe emocje budzi nieznany jeszcze publiczności "Kler" Wojciecha Smarzowskiego.
Na otwarcie festiwalu w poniedziałek wieczorem organizatorzy wybrali "Kamerdynera" Filipa Bajona - mistrza epickiego kina. Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia splątanych losów Polaków, Kaszubów i Niemców na tle burzliwych wydarzeń pierwszej połowy minionego wieku, już trafiła do kin i doczekała się świetnych recenzji.
To opowieść o kaszubskim chłopcu, po śmierci matki przygarniętym przez pruską arystokratkę. Dorasta w pałacu wraz z rówieśniczką - córką jego opiekunów. Między młodymi rodzi się miłość. Ojcem chrzestnym chłopca jest kaszubski patriota Bazyli (Janusz Gajos), który podczas konferencji pokojowej w Wersalu walczy o miejsce Kaszub na mapie Polski, a potem współuczestniczy w jej gospodarczym sukcesie - w budowie Gdyni. Traktat wersalski, który daje Polsce niepodległość, sprawia, że pruscy arystokraci tracą majątek i wpływy. Dawny świat odchodzi do przeszłości, a wśród żyjących dotąd w przyjaźni Kaszubów, Polaków i Niemców, narastają niechęć i nienawiść. Wkrótce wybucha II wojna światowa, a naziści dopuszczają się pierwszego ludobójstwa.
Obraz powstawał przez trzy lata, z przerwami, i obejmuje 40 lat niełatwej polskiej historii. W głównej roli zobaczymy Sebastiana Fabijańskiego, znanego najbardziej z "Belfra", "Misji Afganistan", czy z filmów Patryka Vegi.
Czy "Kler" Smarzowskiego to polski "Spotlight"?
Najbardziej oczekiwanym tytułem konkursowym będzie "Kler" Wojciech Smarzowskiego, twórcy znanego z upodobań do mocnego, bezkompromisowego kina, który nie ma oporów przed przełamywaniem tematów tabu.
Co do tego, że "Kler" okaże się bezkompromisowym i nader krytycznym portretem hierarchów kościelnych w Polsce, wątpliwości nie pozostawia już zwiastun filmu. W materiałach towarzyszących powstawaniu filmu Janusz Gajos, odtwórca jednej z głównych ról, tłumaczy: - Nie ma w tym filmie nic, co mogłoby obrazić ludzi głęboko wierzących, ale jednocześnie myślących. Aktor wciela się w postać arcybiskupa opływającego w luksusy, używającego swoich politycznych wpływów do budowy największego sanktuarium w Polsce.
Podczas gdy krytycy zastanawiają się, czy obraz okaże się naszą, rodzimą wersją głośnego, oscarowego filmu "Spotlight", po pierwszych, zamkniętych pokazach, prawicowe media zarzucają decydentom świata kultury "dotowanie antykościelnego filmu z państwowych pieniędzy", a minister Gliński prostuje: "Nie dałem na film ani grosza. (...) Był finansowany decyzjami p. Odorowicz i Sroki - b. dyrektorek PISF, mianowanych przez poprzedników, na których działania - zgodnie z prawem, nie mieliśmy wpływu".
Z kolei jego twórcy wydali oświadczenie, w którym czytamy m.in. :"Celem naszego filmu nie jest podejmowanie dyskusji na temat wiary czy krytyka osób wierzących. Wiarę uznajemy za jedną z najbardziej intymnych sfer każdego człowieka. Chcemy jednak mówić o ludzkich działaniach i postawach budzących nasz fundamentalny sprzeciw. Nasz film to wizja artystyczna oparta na wielu prawdziwych wydarzeniach, sytuacjach, które miały miejsce gdzieś i kiedyś."
Pierwszy oficjalny pokaz filmu w Gdyni zaplanowano na wtorek.
"Kler" Wojciecha Smarzowskiego
Bez pamięci i bez prostych uczuć
Ogromne zainteresowanie "Klerem" wiąże się w sporej mierze z atmosferą skandalu towarzyszącą filmowi, ale są w konkursie głównym także tytuły, które przyciągają za sprawą zupełnie innych atutów. O "Zimnej wojnie", którą od premiery obejrzało już ponad 800 tysięcy widzów w Polsce, napisano już chyba wszystko. Należy się spodziewać, iż twórcy wyjadą z Gdyni ze Złotymi Lwami i zapewne całym workiem nagród, ale na tym tytule nie kończy się konkurs główny.
Nie sposób nie wspomnieć więc o "Fudze", drugim filmie Agnieszki Smoczyńskiej (reżyserki "Córek dancingu"), która tym razem wraz z autorką scenariusza i odtwórczynią głównej roli Gabrielą Muskałą, nakręciła przejmującą psychodramę o kobiecie, która straciła pamięć i nie chce jej odzyskać.
Pomysł filmu pojawił się, gdy Muskała w programie telewizyjnym zobaczyła kobietę, która nie wiedziała nic na własny temat, zapomniała absolutnie wszystko. Gdy rozmawiałyśmy podczas realizacji filmu, Agnieszka Smoczyńska mówiła: - Chciałabym w tym filmie spróbować odpowiedzieć na pytanie: czy można, zapominając swoich bliskich, przestać ich kochać? Czy zapominamy również uczucia?
Świetne przyjęcie prezentowanego w Cannes obrazu, dowodzi, że jej się to udało. A przecież młoda reżyserka łatwo mogła "pójść za ciosem" i po ogromnym sukcesie "Córek..." nakręcić kolejną "odlotową" opowieść z kręgu fantasy. Nie chciała jednak drogi na skróty.
Zupełnie inne kino proponuje nam po siedmioletniej przerwie twórca "Dnia świra" Marek Koterski, który ponownie wraca do swojego ulubionego bohatera - Adasia Miauczyńskiego. Tym razem, by poprawić jakość swego dorosłego życia, Adaś (Michał Koterski) przywołuje czasy dzieciństwa. Chce ponownie nauczyć się przeżywania siedmiu podstawowych uczuć - strachu, złości, smutku, radości, wstrętu, zazdrości, wstydu. Adaś - jak wielu z nas – miał spory problem z nazywaniem towarzyszących mu wtedy emocji. Ta ekstremalnie nieprzewidywalna podróż do przeszłości obfituje w szereg przezabawnych, wręcz komicznych sytuacji, ale niesie za sobą również moc wzruszeń i refleksji.
Koterskiemu juniorowi partnerują m.in. Maja Ostaszewska, Adam Woronowicz i Robert Więckiewicz.
Warto też wspomnieć o nowych filmach Krzysztofa Zanussiego, Jana Jakuba Kolskiego czy wracającego po bardzo długiej przerwie Janusza Kondratiuka, którzy przypomną się widzom w swoich najnowszych produkcjach, skrajnie różnych.
Stulecie niepodległej
Pracami jury konkursu głównego pokieruje w tym roku reżyser Waldemar Krzystek. W Gdyni organizowane są jednak jeszcze dwie sekcje konkursowe. W konkursie filmów krótkometrażowych na czele jury stoi reżyserka "Sztuki kochania" Maria Sadowska, a w konkursie Inne Spojrzenie pracami filmowców pokieruje Piotr Dumała, twórca niezwykłych filmów animowanych, jak choćby "Zbrodnia i kara".
Tegoroczny festiwal poświęcony będzie pamięci stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tej okazji przygotowano 12 filmów fabularnych z klasyki polskiego kina, także przedwojennego. Wśród nich uwagę zwraca dramat wojenny "Szaleńcy. My pierwsza brygada", dzisiaj mało znany, zrealizowany w roku 1928 przez Leonarda Buczkowskiego, który rok później zdobył Grand Prix wystawy światowej w Paryżu.
Ale pojawią się też tytuły znacznie nowsze, tak znane i uznane jak "Człowiek z żelaza" i "Popiół i diament" Wajdy, "Dreszcze" Marczewskiego, "Czarny czwartek" Antoniego Krauzego, "Wszystko, co najważniejsze" Roberta Glińskiego.
W czasie festiwalu przypomniane zostaną także filmy nawiązujące do 50 rocznicy wydarzeń z marca 1968 roku. Oprócz filmów fabularnych pokazany zostanie też znakomity dokument mistrza gatunku Marcela Łozińskiego "Siedmiu Żydów z naszej klasy".
Wydarzeniem będzie pokaz specjalny odrestaurowanej, cyfrowej wersji filmu Jerzego Wójcika, opartego na scenariuszu Andrzeja Mularczyka "Wrota Europy". Powodzeniem cieszyć się będzie też zapewne projekcja filmu "Na samym dnie" - tegorocznego laureata Platynowych Lwów za całokształt twórczości Jerzego Skolimowskiego.
Festiwal potrwa do 22 września.
Autor: Justyna Kobus//kg / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe