Zdecydowana większość Polaków lubi słuchać muzyki disco polo. Judyta Sierakowska, autorka książki "Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo" wyjaśnia, że ten gatunek muzyczny doceniany jest za swoją rytmiczność czy prosty tekst. Muzycy zaś dostosowują się do potrzeb swoich sympatyków. - Piszą takie teksty, jakie się sprzedadzą i za to disco polo jest lubiane - mówiła reporterka, która była gościem Xięgarni.
Judyta Sierakowska jest reporterką, podróżniczką, a z wykształcenia socjolożką. Publikowała między innymi w "Przekroju", "Rzeczpospolitej", "Życiu Warszawy", "Bloomberg Businessweek Polska" i "Focusie". Za reportaż "Władcy jamników" ("Puls Biznesu Weekend") opowiadający historię twórców autobusowej potęgi "Solaris", została nominowana do nagrody Grand Press 2012. "Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo" to efekt rozmów i spotkań z liderami zespołów disco polo, ich rodzinami i fanami. Sierakowska dokumentując środowisko muzyków stworzyła fascynującą kronikę okresu transformacji w Polsce.
W rozmowie z Filipem Łobodzińskim podkreśla, że disco polo "to od początku produkt zamierzony". - Oni kręcą to i piszą takie teksty, jakie się sprzedadzą i za to disco polo jest lubiane. Ono nie było lubiane tylko w latach 90., kiedy 69 procent Polaków powiedziało, że lubi disco polo. Dwa lata temu podczas badań CBOS 63 procent, czyli tyle samo osób nie czytających książek, powiedziało że lubi disco polo. W tym 23 procent bardzo - zwraca uwagę.
Autorka książki "Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo" wyjaśnia, że "Polacy lubią disco polo za rytmiczność, melodyjność, prosty i łatwy tekst czy za przyjemne teledyski". - Nie wyobrażam sobie discopolowca, który by nakręcił smutny kawałek. W latach 90. były kawałki o Jelcynie, o puczu moskiewskim, o bezrobociu czy o aborcji, ale ich nie zapamiętaliśmy, bo nie z tego disco polo słynie - mówi Judyta Sierakowska. - Marcin Miller z Boysów powiedział mi: "My nie będziemy śpiewać o chorobach, o śmierci, o smutnych rzeczach. Nie tego się od nas oczekuje" - dodaje.
Zapytana o związki disco polo z mafią wskazuje, że "trochę już mafiosów wyginęło". - Kiedy kwitły te wszystkie biznesy, każdy chciał coś na tym ugrać. Więc gangsterzy maczali w tym palce. Otwierali kluby i dyskoteki. Ci muzycy często grali w tych klubach, ale często nie wiedzieli dla kogo. Przemiał tego był tak duży, że oni przejeżdżali z klubu do klubu. Robiono sobie wiele zdjęć. Nie było to też tak, że ktoś przychodził i mówił, że jest z mafii, tylko wyglądał na biznesmena - wyjaśnia. - Tak samo było w przypadku Pershinga, który w Rumii na Pomorzu stworzył największą tłocznię płyt kompaktowych. I on chciał wydawać disco polo. Został zabity, więc ten interes się nie rozkręcił - dodaje.
- Starsza gwardia się mocno ze sobą trzyma. Z młodymi też tak jest, bo disco polo generalnie jest obśmiewane i jeśli jakaś piosenka wyląduje na pierwszym miejscu i mówi o tym cała Polska, to nagle zainteresowanie przechodzi na cały nurt i to w jakiś sposób cieszy. Przy innych gatunkach muzycznych tego nie ma - zwraca uwagę reporterka i podróżniczka.
W odcinku także rozważania na czas pandemii - Janusz Rudnicki zgotuje patriotyczno-narodową zupę, a Agata Passent przesłuchała Ziemowita Szczerka, mieszkającego w Krakowie dziennikarza i tłumacza w sprawie "Chama z kulą w głowie", czyli najnowszej powieści noir z alternatywną historią Polski w tle.
Źródło: TVN24