Ponad miesiąc od wycieku nagich zdjęć gwiazd z tzw. chmury, jedna z ofiar internetowej kradzieży, Jennifer Lawrence postanowiła zabrać głos. - Byłam przerażona. Nie wiedziałam, jaki to będzie miało wpływ na moją karierę - powiedziała aktorka w wywiadzie dla amerykańskiego "Vanity Fair".
- To nie jest skandal, to przestępstwo seksualne - mówi aktorka w wywiadzie. Jej zdaniem, jest to poważne naruszenie prywatności. - To obrzydliwe - podkreśla i dodaje, że "jej ciało powinno podlegać jej wyborom".
Lawrence mówi też o osobach, które na wycieku zdjęć chciały zarobić. - Fakt, że ktoś może być wykorzystany seksualnie, a komuś innemu pierwsze, co przychodzi na myśl, to czerpanie z tego zysku, jest dla mnie niepojęte. Ja sobie po prostu nie wyobrażam, jak można być tak pozbawionym człowieczeństwa. To jest poza mną - powiedziała.
Jej zdaniem "prawo musi być zmienione i my też musimy się zmienić".
"Byłam zła i płakałam"
Aktorka dodała, że po wszystkim miała ochotę napisać oświadczenie. - Ale każda rzecz, którą starałam się napisać sprawiała, że ogarniała mnie złość albo zaczynałam płakać. Zaczęłam pisać przeprosiny, ale przecież nie miałam za co przepraszać - stwierdziła.
Jennifer Lawrence wytłumaczyła też, dlaczego w ogóle zrobiła sobie "nagie selfie". - Byłam w cudownym związku przez cztery lata. To był związek na odległość i albo twój chłopak będzie patrzeć na porno, albo będzie patrzeć na ciebie - powiedziała.
Autor: eos//gak / Źródło: Vanity Fair, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materialy prasowe