"Strefa interesów", najbardziej dyskutowany i zbierający znakomite recenzje brytyjsko-polsko-amerykański obraz z konkursu głównego, w reżyserii Jonathana Glazera, typowany jest przez krytyków na zdobywcę Złotej Palmy 76. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. To poruszający antydramat pokazujący piekło Holokaustu w sposób, w jaki nikt dotąd w kinie go nie pokazywał.
"'Strefa interesów' - antydramat o Holokauście Jonathana Glazera, to zatrważające spojrzenie na banalność zła" - ocenia serwis IndieWire. "Mrożący krew w żyłach, głęboki, medytacyjny i wciągający, film, który wystawia ludzką ciemność na światło dzienne i bada ją jak pod mikroskopem" - wtóruje mu "Variety" na swojej stronie internetowej.
To pierwszy film Brytyjczyka Jonathana Glazera w konkursie głównym w Cannes, a zarazem jego powrót na wielki ekran po dekadzie przerwy. W obsadzie wstrząsające kreacje stworzyli Sandra Hüller (gwiazda "Toniego Erdmanna) oraz Christian Friedel ("Biała wstążka").
"Strefa interesów" jest koprodukcją Wielkiej Brytanii, Polski i USA. Po stronie polskiej za produkcję odpowiada Ewa Puszczyńska, producentka oscarowych filmów Pawła Pawlikowskiego "Ida" i "Zimna wojna". Autorem zdjęć jest nominowany do Oscara za zdjęcia do obu tych filmów Łukasz Żal.
Film zainspirowany został powieścią zmarłego ostatnio Martina Amisa o tym samym tytule i w całości nakręcony w Polsce z finansowym udziałem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Większość krytyków już teraz wymienia go jako pewniaka w walce o oscarowe nominacje.
Banalność zła
Jonathan Glazer, scenarzysta i reżyser tak głośnych produkcji jak thriller science fiction "Pod skórą" czy "Sexy Beast" to twórca, który uwielbia zaskakiwać. Po produkcjach komercyjnych wziął na warsztat głośną książkę Martina Amisa z akcją osadzoną w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz, podczas okupacji.
Ale Glazer nie dokonał jej "zwykłej" adaptacji. Książka opowiada o uczuciu SS-mana do żony komendanta obozu, Rudolfa Hössa - postaci prawdziwej. Reżyser skupił się jednak na życiu rodzinnym państwa Hössów. Pokazał ludzi, którzy mając za murem największe piekło w dziejach ludzkości, po jego drugiej stronie urządzili sobie "rajskie życie" w pięknej willi z ogródkiem.
Niezwykłość filmu polega na tym, że Glazer w ogóle nie wędruje z kamerą po obozie. Nie pokazuje jego wycieńczonych mieszkańców posyłanych do gazu przez Hössa. Widzimy co najwyżej dym unoszący się z krematoryjnych kominów. Gdy rodzina komendanta Auschwitz spędza czas na rozmowach i zabawach z dziećmi, w ogrodzie i nad rzeką, w tę "rajską" rzeczywistość - w formie odległych krzyków, przytłumionych wystrzałów, ledwie słyszalnego furkotu krematoryjnego pieca - wdzierają się odgłosy piekła. Ten przerażający "pejzaż dźwiękowy" w niczym jednak rodzinie nie przeszkadza.
Dwa występy aktorskie - Sandry Hüller i Christiana Friedela, którzy grają męża (Rudolfa) i żonę (Jadwigę), są wyjątkowe i wstrząsające zarazem. Pokazują bowiem banalność zła. '"Strefa interesów" zajęła eksponowane miejsce wśród wielkich filmów o Holokauście i prawdopodobnie każdego z widzów będzie prześladować jeszcze długo po seansie"' - napisał serwis Deadline.
Czekając na werdykt
Na trzy dni przed ogłoszeniem nazwisk laureatów w Cannes, wśród faworytów wymieniana jest także "Anatomia upadku" francuskiej reżyserki Justine Triet. To ujęta w formułę dramatu sądowego historia kobiety podejrzanej o morderstwo swojego męża. W sprawę wplątany zostaje także niewidomy syn pary - jedyny świadek zabójstwa.
To kolejny z filmów w konkursie głównym, w którym wielką kreację stworzyła Sandra Hüller, tu w roli oskarżonej o zabójstwo. Którą z ról niemieckiej aktorki wybiorą jurorzy nie wiadomo, ale obie - zdaniem krytyków - zasługują na nagrodę.
Niezwykle oczekiwanym tytułem, naszpikowanym hollywoodzkimi gwiazdami był "Asteroid City" Wesa Andersona, z Tomem Hanksem, Scarlett Johansson, Adrienem Brodym i Tildą Swinton w obsadzie. Jeszcze kilka lat temu uważany za outsidera reżyser dziś kręci obrazy przewidywalne, bo niezwykle do siebie podobne w formie, niezmiennie chaotycznie urocze, a jednocześnie... męczące. Tak przynajmniej twierdzą recenzenci w Cannes po premierze "Asteroid City".
Czekając na werdykt jury 76 festiwalu w Cannes, nie zapomnijmy jednak, że ostatnimi laty mocno rozmijał się on z typowaniami krytyków. Jak będzie tym razem, dowiemy się już w najbliższą sobotę, 27 maja.
Źródło: "The Hollywood Reporter", "Variety", Deadline, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: cannes-film-festival