- Historia polskich dzieci i maharadży Jam Saheba, który je przygarnął a następnie wybudował dla nich osiedle w Balachadi, jest wyjątkowa i trzeba ją opowiedzieć - tak reżyserka z Indii tłumaczy pomysł na swój nowy film. Dokument opiera się na opowieściach najstarszego żyjącego mieszkańca tego osiedla i historii jego rodziny. Całość kręcona jest w bollywoodzkiej konwencji, dlatego nie zabraknie emocji, plenerów i muzyki. Będzie nawet scena tańca w dawnym pałacu maharadży.
Indyjska ekipa filmowa rozpoczyna właśnie dwutygodniowe zdjęcia w Polsce. Twórcy chcą pokazać Wiesława Stypułę, najstarszego żyjącego mieszkańca osiedla Balachadi, gdzie maharadża Jam Saheba Digvijay Sinhji wziął pod opiekę około tysiąca polskich dzieci z rodzin wysiedleńców do Związku Radzieckiego. Zdjęcia mają się odbyć w domu 82-letniego Stypuły.
- Jego losy są niezwykle ciekawe, podobnie jak jego droga z Polski przez Syberię do Indii - mówi "Polsce Zbrojnej" Anu Radha, reżyserka i producentka filmu ze studia Aakaar Films. - Ojca Stypuły, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, NKWD zamordowało w lesie pod Bykownią. On zaś z matką i bratem trafili za Ural. W 1941 roku tylko jemu udało się dotrzeć do polskich wojsk. Matka i brat, chorzy na tyfus, zostali w radzieckim szpitalu. Po wojnie Stypuła odnalazł ich w Polsce.
Po syberyjskiej tułaczce schronienie w Indiach
Choć bollywoodzki dokument pod roboczym tytułem "Mała Polska w Kathiawar" (Kathiawar to dystrykt, w którym leży Balachadi) opiera się głównie na jego historii, to reżyserka na tym tle chce pokazać wojenne losy Polaków.
Spośród setek tysięcy naszych rodaków, wywiezionych na wschód po wkroczeniu w 1939 roku do Polski Armii Czerwonej, dużą część stanowiły kobiety i dzieci (w tym także sieroty). Po ogłoszeniu w 1941 roku amnestii tysiące maluchów dotarło do tworzących się oddziałów gen. Władysława Andersa. Władze ZSRR pozwoliły im opuścić sowieckie imperium, ale nie zapewniły żadnego nowego, trwałego schronienia. Na czas wojny pomocy udzieliło im kilka krajów, m.in. Meksyk i Nowa Zelandia.
Jednak pierwsze z pomocą przyszły Indie. Wojnę przetrwało tam około pięciu tysięcy polskich dzieci. Blisko tysiąc mieszkało w osiedlu w Balachadi wybudowanym przez Jam Saheba, maharadżę państwa Nawanagar (w obecnym stanie Gudźarat).
"Maharadża z wielkim zainteresowaniem oglądał inscenizacje teatralne oraz różnego rodzaju pokazy i zawody sportowe. Praktycznie nie opuścił żadnej premiery. Potrafił szczerze bawić się na jasełkach, wzruszać perypetiami 'Kopciuszka', jak i głęboko przejmować losem 'Kordiana'. Zazwyczaj przed przedstawieniem prosił o przetłumaczenie tekstu lub o dłuższe wprowadzenie. Reagował spontanicznie: widocznym wzruszeniem, śmiechem, oklaskami. Był naprawdę wdzięcznym widzem. Po spektaklu zapraszał młodych aktorów na uroczysty, wspólny podwieczorek, obdarowywał ich słodyczami" - tak Wiesław Stypuła opisał tamten czas w książce "W gościnie u 'polskiego' maharadży".
Z inicjatywy hinduskiego władcy został otwarty także specjalny rachunek bankowy pod nazwą "The Polish Children's Account", na którym zdeponowano wyjściową dotację w wysokości 50 tysięcy rupii.
Najpierw order i skwer, teraz film
Hinduski arystokrata doczekał się uznania - w ub.r. prezydent Bronisław Komorowski za "wybitne zasługi w niesieniu pomocy dzieciom polskich zesłańców" odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, a władze warszawskiej Ochoty postanowiły jeden ze skwerów nazwać imieniem Dobrego Maharadży.
To tak, jak chciał sam Hindus. Zapytany przez gen. Władysława Sikorskiego, czym Polska mogłaby się odwdzięczyć za przygarnięcie bezdomnych dzieci, odpowiedział: "W wyzwolonej Polsce nazwijcie moim imieniem którąś z warszawskich ulic".
Historią Digvijayasinhaji i jego podopiecznych zainteresowało się również Bollywood. Pierwsze ujęcia do "Małej Polski w Kathiawar" kręcono pod koniec listopada w Indiach. 82-letni bohater filmu odwiedził wówczas dawne osiedle, w którym znalazł schronienie, a teraz mieści się szkoła kadetów. Przed kamerami spotkał się również z synem i córką nieżyjącego już maharadży i zaprezentował zaprojektowaną przez siebie tablicę, upamiętniającą pomoc Indii.
- Historia jest wyjątkowa i trzeba ją opowiedzieć. Poza tym, to ostatnia chwila, aby porozmawiać z wiekowymi już dziś mieszkańcami Balachadi - mówi "Polsce Zbrojnej" Anu Radha.
Godzinny dokument powstaje po polsku i w hindi. Tworzony jest w bollywoodzkiej konwencji, dlatego nie zabraknie w nim emocji, pięknych plenerów i muzyki. Będzie nawet scena, w której Wiesław Stypuła tańczy z reżyserką filmu w dawnym pałacu maharadży.
Premiera jest planowana na maj.
Autor: am/jaś / Źródło: Polska Zbrojna, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Studiów Polska-Azja