Krakowski sąd apelacyjny nie uwzględnił zażalenia obrońców podejrzanego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunona K. na kolejne przedłużenie aresztu. Uznał, że przedłużenie było uzasadnione i utrzymał w mocy decyzję sądu okręgowego.
Na mocy decyzji sądu Brunon K. pozostanie w areszcie do początku listopada. - Sąd apelacyjny nie podzielił argumentów podnoszonych przez obrońców i utrzymał w mocy decyzję sądu okręgowego o dalszym stosowaniu izolacyjnego środka zapobiegawczego – mówi Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej. Według prokuratury jedynie izolowanie Brunona K. zabezpieczy prawidłowy tok postępowania.
"Jego słowa nigdy nie stałyby się ciałem"
Obrońcy wnosili o zwolnienie Brunona K. w zamian za poręczenie majątkowe 170 tys. zł w postaci hipoteki na nieruchomości. Podnosili m.in., że obawa matactwa, na którą powołuje się prokuratura, na obecnym etapie postępowania już nie istnieje. Wskazywali także, że zagrożenie zamachem nie było realne, ponieważ Brunon K. nie posiadał samochodu wojskowego scot, nie mógłby na nim zmieścić planowanej ilości środków wybuchowych, ani nie mógłby nim podjechać pod budynek Sejmu. Ponadto – jak podkreślali – dopóki z Brunonem K. nie skontaktowali się funkcjonariusze, "jego słowa nigdy nie stałyby się ciałem".
Z wystąpień obrońców wynikało, że w sprawie jest pięciu świadków incognito. Sąd Apelacyjny podtrzymał przekonanie o realności zamachu. Za realną uznał także obawę matactwa, powołując się na nielegalną próbę przekazania przez Brunona K. listu do żony.
Brunon K. był poczytalny
Według prokuratury za zarzucane Brunonowi K. przestępstwa może grozić do 15 lat więzienia. Pod koniec lipca prokuratura otrzymała opinie biegłych z obserwacji sądowo-psychiatrycznej Brunona K. Biegli uznali, że był on poczytalny w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów. Prokuratura oczekuje jeszcze na opinię biegłego kryptologa pracującego nad złamaniem szyfrów, które mężczyzna stosował w swej korespondencji mailowej. Według zapowiedzi, akt oskarżenia powinien zostać skierowany do sądu w ciągu najbliższych miesięcy.
Przyznał się do części zarzutów
Według śledczych były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu. Prokuratura podała, że podejrzany przyznał się do części zarzutów - do prowadzenia szkoleń dla osób, które zwerbował, oraz przeprowadzenia próbnych detonacji - celem miało być przeprowadzenie zamachu.
- Natomiast stwierdził, że jego motywacja i jakby przystąpienie do tych działań nie wynikało bezpośrednio z jego woli, tylko działał niejako siłą sugestii innych osób – podaje Mariusz Krasoń, prokurator prowadzący śledztwo. Prokuratura określa to jako linię obrony oskarżonego. Wskazana osoba podczas przesłuchania zaprzeczyła, by pełniła taką rolę. Brunon K. nie przyznał się także do nakłaniania innych osób do zamachu terrorystycznego i do handlu bronią.
Materiały wybuchowe, zapalniki, amunicja
45-letni Brunon K. został zatrzymany 9 listopada ubiegłego roku. Postawiono mu zarzut przygotowywania zamachu bombowego w budynku Sejmu na konstytucyjne organy RP (m.in. na prezydenta, premiera i rząd). W toku postępowania zarzuty rozszerzono o nakłanianie dwóch osób do przeprowadzenia zamachu i wywołania zdarzenia mającego postać wybuchu oraz nielegalne posiadanie oraz handel bronią. Prokuratura uznała, że jego czyny miały charakter przestępstwa terrorystycznego. W trakcie przeszukań w kilkudziesięciu miejscach w kraju odnaleziono m.in. materiały wybuchowe, zapalniki, piloty do zdalnego inicjowania wybuchu, kilkanaście sztuk broni palnej i amunicję, kamizelki kuloodporne, hełmy i książki o tematyce pirotechnicznej. Większość materiałów wybuchowych została dopiero zamówiona i Brunon K. jeszcze nimi nie dysponował.
Krakowski Sąd Apelacyjny mieści się przy ulicy Przy Rondzie:
Autor: ał/par / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24