Jeden z mieszkańców Mielca (woj. podkarpackie) na swojej posesji zobaczył zakrwawionego mężczyznę z fragmentem kroplówki wpiętym do żyły. 60-latek nie potrafił wytłumaczyć, jak się tam znalazł. Wezwani na miejsce ratownicy z Mielca stwierdzili jednak, że nie wymaga hospitalizacji i odjechali. W oświadczeniu przesłanym do redakcji TVN24 twierdzą, że sprawą zająć się powinno dębickie pogotowie, bo mężczyzna był ich pacjentem.
60-latka zauważył pan Maciej Kruczek, jeden z mieszkańców Mielca. Mężczyzna był zakrwawiony, zagubiony, a do żyły miał podpiętą kroplówkę. Nie potrafił też wytłumaczyć, jak znalazła się w tym miejscu.
- Mając przed domem człowieka, który jest w ciężkim stanie, zacząłem dzwonić na służby - tłumaczy Kruczek.
"Nie wymagał hospitalizacji"
Na miejscu pojawiła się karetka pogotowia. Przyjechała również policja, bo funkcjonariusze zostali wcześniej powiadomieni, że z pobliskiego szpitala oddalił się pacjent.
Po wylegitymowaniu mężczyzny okazało się, że 60-latek to właśnie osoba, która zbiegła ze szpitala. - Z uwagi na to, że nie naruszał porządku prawnego, policjanci przekazali go pod opiekę załogi karetki pogotowia - tłumaczy Urszula Chmura z mieleckiej policji.
Jednak, jak tłumaczy rzecznik pogotowia ratunkowego w Mielcu, ratownicy po "gruntownym przebadaniu" 60-latka odjechali, bo uznali, że nie wymaga on hospitalizacji.
Innego zdania byli świadkowie zdarzenia. Jedna z kobiet w rozmowie z TVN24 tłumaczy, że karetka powinna była mężczyznę zabrać, bo ten nie wiedział gdzie się znajduje.
– Byłam zdziwiona, że go zostawili, bo mieli jego dowód osobisty i wiedzieli, że nie jest stąd – tłumaczy. - Mieliśmy zostawić tego człowieka przy płocie?
"Nie było podstaw, by zabrać go karetką"
Na miejsce znowu przyjechała policja, tym razem wezwana przez mieszkańców. Funkcjonariusze uznali, że 60-latek jest w złym stanie i ponownie wezwali karetkę.
- Nasze pogotowie po raz drugi pojechało na miejsce i ponownie okazało się, że pacjent jest w kontakcie, odpowiada na pytania, nie ma obrażeń i nie zgłasza dolegliwości. Okazało się ze nie ma podstawy, by go zabrać karetką – podkreśla rzeczniczka pogotowia.
Karetka przyjechała z Dębicy
Wtedy doszło do awantury między ratownikami, policjantami i świadkami zdarzenia. Ostatecznie po 2 godzinach mężczyzna do szpitala został przetransportowany. Przyjechała po niego karetka z oddalonej o 30 km Dębicy.
Mężczyzna, o którym mowa był pacjentem szpitala w Dębicy, gdzie był diagnozowany. Przyjechał dębicką karetką transportową do szpitala w Mielcu na badanie tomograficzne i w tym czasie uciekł ekipie medycznej z Dębicy. Ratownik medyczny z Dębicy, pod którego opieką był pacjent, zgłosił policji oddalenie się chorego, ale z jego wypowiedzi można było wywnioskować, że zbiegł on z SOR-u w Mielcu i że był pod opieką ratownika z Mielca, co nie było prawdą Pogotowie Ratunkowe w Mielcu
Jak relacjonuje reporter TVN24 Marcin Kwaśny, pogotowie ratunkowe z Mielca nadal nie ma sobie nic do zarzucenia. W przesłanym oświadczeniu twierdzą, że winę za całą sytuację ponoszą ratownicy z Dębicy.
"Był pod opieką ratowników z Dębicy"
- Mężczyzna, o którym mowa, był pacjentem szpitala w Dębicy, gdzie był diagnozowany. Przyjechał dębicką karetką transportową do szpitala w Mielcu na badanie tomograficzne i w tym czasie uciekł ekipie medycznej z Dębicy. Ratownik medyczny z Dębicy, pod którego opieką był pacjent, zgłosił policji oddalenie się chorego, ale z jego wypowiedzi można było wywnioskować, że zbiegł on z SOR-u w Mielcu i że był pod opieką ratownika z Mielca, co nie było prawdą - czytamy w oświadczeniu.
W dalszej części pisma przeczytać można, że po ustaleniu przez dyspozytorkę mieleckiego pogotowia, że mężczyzna znalazł się w Mielcu w ramach diagnostyki w szpitalu w Dębicy, ta zwróciła się do ekipy dębickiej, aby odebrała swojego pacjenta.
Według mieleckiego pogotowia, ratownicy mieli wrócić już do Dębicy, a dopiero po wielu rozmowach zgodzić się na powrót po swojego pacjenta.
Całą sytuacją zdziwiony jest pan Kruczek, który mężczyznę znalazł. - Jak można mieć takie podejście do człowieka? Służby, które maja ratować człowieka, zostawiają go na ulicy...
Autor: mmw/r / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków