Poranny sprint do autobusu. Drzwi się zamykają, rozpaczliwe naciśnięcie guzika i... udało się, kierowca wpuszcza nas do pojazdu. To jeszcze wypełnienie obowiązków czy już wyjątkowa uprzejmość ze strony pracownika MPK? Zdaniem prezydenta Rzeszowa kierowca, który zaczekał na biegnąca pasażerkę z dzieckiem, zasługuje na nagrodę pieniężną. Internauci są podzieleni. Co do nagrody. Wszyscy są zgodni, że to przykład godny naśladowania.
- Pan prezydent jechał właśnie do pracy, kiedy zauważył tę sytuację. Pewna pani biegła do autobusu razem z dzieckiem. Kierowca zaczekał na przystanku, żeby mogła wsiąść – Mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy Tadeusza Ferenca.
Jak dodaje, kierowca stał na przystanku około pół minuty, zanim pasażerka do niego wsiadła.
Ferenca ujęła postawa pracownika MPK i zdecydował, że mężczyzna za swoją postawę powinien dostać nagrodę. Jak zdradza Chłodnicki wyniesie ona około 1000 zł.
Jeszcze nie jest przesądzone, czy nagrodę ufunduje prezydent czy Przedsiębiorstwo.
- To nie jedyna taka sytuacja. Jakiś czas temu zdarzyło się coś odwrotnego: pan prezydent zobaczył, że kierowca nie zaczekał na biegnącego pasażera. Ten kierowca został upomniany – zdradza Chłodnicki.
Internauci debatują
O sprawie napisał jeden z lokalnych portali. Internauci podzielili się w opiniach o pieniężnym wyróżnieniu: czy kierowcy należy się ta nagroda? A może jego "czyn" był zwykłym spełnieniem obowiązków, które powinno być czymś oczywistym?
- To jest uprzejmość !? Ludzie ! Jak sprzedawca sprzeda mi towar to też jest uprzejmość ? – oburza się osoba podpisana jako "Edi".
Inny użytkownik o pseudonimie "Kolo" zauważa: - Gwoli sprawiedliwości to codziennie około 100 kierowców powinno dostawać takie nagrody, ale ich nikt nie widzi.
Niektórzy jednak przekonują, że kierowcę docenić należy. - Dziś (…) również był taki miły kierowca autobusu 19, zaczynał już ruszać ale widząc starszego pana po drugiej stronie ulicy podbiegającego, który machnął ręką zatrzymał się i poczekał . Oby więcej kierowców z tak ludzkim podejściem:) – pisze "Rzeszowianka:)".
Nagroda dla kierowcy, nagroda dla kasjera… "A dlaczego nie?"
O to, czy uprzejmość nieznajomych nas zaskakuje i czy warto ją nagradzać zapytaliśmy Mariusza Makowskiego, psychologa społecznego.
- Trochę zmieniły się standardy, kiedyś ta uprzejmość była częstsza. Teraz są takie standardy: kierowca autobusu ma przyjechać, odjechać, w międzyczasie nie przytrzasnąć pasażerów, kiedy wsiadają. Zaczekanie na "sprintera" to jednak coś ponad – ocenia psycholog.
Dlatego właśnie, zdaniem Makowskiego, decyzja Ferenca jest zrozumiała: - Tutaj mamy dość prostą sytuację: jest pracownik i jest jego zwierzchnik, czyli prezydent miasta. Zwierzchnik, niczym "tajemniczy klient", zauważył działanie pracownika i jest ukontentowany tym, jak wszystko działa. To normalne więc, że chce go nagrodzić – tłumaczy psycholog.
A co z osobami, które krytykują podejście prezydenta? – To może być rodzaj zazdrości, jakaś roszczeniowość. Mówienie, że w takim razie nagrodę można dać też kasjerowi w sklepie, kiedy wyda nam zakupy jest nieuzasadnioną generalizacją. Bo właściwie dlaczego nie? – zastanawia się Makowski.
Psycholog przyznaje jednocześnie, że nagroda za uprzejmość kierowcy może być sygnałem, że dzieje się z nami coś złego (bo życzliwość stała się czymś tak rzadkim, że aż zauważalnym). Z drugiej jednak strony to szansa, by te pozytywne zachowania na powrót wprowadzić w życie.
- Stworzymy przekonanie, że można okazywać sobie życzliwość. Nam, Polakom, bardzo by się to przydało – przekonuje Makowski.
MPK: to nie był wyjątek
Robert Sumara, kierownik działu przewozów MPK Rzeszów podkreśla w rozmowie z portalem tvn24.pl, że zachowanie uhonorowanego kierowcy nie jest w stolicy Podkarpacia niczym wyjątkowym. - Nie jest to nietypowe, mamy średnio 20-30 takich przypadków dziennie, że kierowca zaczeka na biegnącego pasażera. Kierowcy wiedzą, że powinni to robić, chociaż oczywiście wiadomo, że czasem nie zauważą biegnącego pasażera i odjadą. Nie ma jednak absolutnie takich sytuacji, że kierowca widząc pasażera, a i tak odjedzie.
Czy w takim razie inni kierowcy również zostaną docenieni przez prezydenta albo MPK? Sumara przyznaje, że szansa na nagrody dla wszystkich jest niewielka. - 90 proc. przypadków zabierania dobiegającego pasażera przechodzi bez echa. Nie monitorujemy tego. Taki kierowca może dostać premię, jeśli pasażer na przykład napisze do nas, albo zadzwoni i pochwali – wyjaśnia kierownik. Jak dodaje, kierowcy zazwyczaj dostają premie za "rzeczy, które wychodzą poza zakres ich obowiązków, takie jak pomoc starszej osobie lub matce z dzieckiem".
- Z drugiej strony, taka ciekawostka: kierowcy często narzekają, że pasażer, na którego zaczekali wsiądzie i nawet nie kiwnie głową, nie podniesie ręki, żeby podziękować. A przecież to miły gest – dodaje Sumara.
Za co w Krakowie?
Za co dostają premie i nagrody kierowcy poza Rzeszowem? O sytuację w Krakowie zapytaliśmy Marka Gancarczyka, rzecznika prasowego tamtejszego MPK.
- Nasi kierowcy nagrody dostają na przykład za pomoc policji w odszukaniu osoby zaginionej. To działa w ten sposób: rodzina zaginionego kontaktuje się z policją, policja z dyspozytornią, a dyspozytornia każe kierowcom zwracać uwagę, czy osoba o takim rysopisie na przykład wsiada do autobusu lub tramwaju albo siedzi na przystanku. Tylko w lutym były dwie albo trzy takie sytuacje – tłumaczy Gancarczyk.
Zdarzają się też sytuacje wymagające bezpośredniego zaangażowania kierowcy. - Pamiętam, że nagrodę dostał motorniczy, który zatrzymał graficiarza. Wyróżnienie przyznaliśmy natomiast motorniczemu, który zauważył psa błąkającego się po torowisku. Zatrzymał tramwaj, zabrał psa do środka. Potem okazało się, że zwierzak zaginął pewniej pani – mówi rzecznik.
Czy w takim razie zaczekanie na "sprintera" też jest warte uznania? - Gdybyśmy chcieli dawać nagrodę każdemu kierowcy, który zaczekał na pasażera, zbankrutowalibyśmy. Wszyscy nasi kierowcy wiedzą, że trzeba zaczekać na pasażera. Chociaż na liniach takich jak na przykład 50, gdzie akurat tramwaj jeździ co kilka minut, nawet nie zawsze opłaca się do niego biec – zauważa Gancarczyk.
Rzecznik dodaje też, że szczególnie uczuleni na konieczność zaczekania na pasażerów są kierowcy linii aglomeracyjnych, na których autobusy jeżdżą co godzinę. Rzeszowska 12, w której doszło do zdarzenia, w poniedziałek rano jeździła co około 17 minut.
Warszawa: wyróżnienia są, ale nie w regulaminie
Największy warszawski przewoźnik (Miejskie Zakłady Autobusowe, ponad półtora tysiąca wozów) precyzyjnego katalogu kar i nagród nie opracował.
– Nie ma czegoś takiego jak premiowanie za punktualność, to jest normalny zakres obowiązków. Kierowca nie powinien być za wcześnie na przystanku, natomiast najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo – zapewnia Adam Stawicki, rzecznik MZA.
Spółka nie widzi też potrzeby szczególnego nagradzania za czekanie na spóźnionych pasażerów. – Empatyczne zachowanie kierowców uznajemy za normę, to nie jest nic wyjątkowego, że kierowca zaczeka chwilę dłużej. Mielibyśmy dopłacać 20 zł za każdą taką sytuację? – pyta retorycznie.
Stawicki zapewnia przy tym, że MZA dostrzegają i doceniają prospołeczne postawy swoich pracowników. Przypomina historię kierowcy, który widząc leżącego na chodniku mężczyznę zatrzymał się i rozpoczął reanimację. Miejska spółka nie kryła dumy z szofera, który podjął próbę ratowania rannego dzika czy pracownika, który zatrzymał jadącą slalomem, nietrzeźwą kobietę.
- Takie wyjątkowe zachowania wyróżniamy i nagradzamy, ale nie jest to uchwycone w żadnym regulaminie – tłumaczy Adam Stawicki. O takich nagrodach każdorazowo decyduje dyrekcja spółki.
Autor: wini/b/bż / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24