17-latkowie z Portugalii przyjechali do Polski na Światowe Dni Młodzieży, podczas wizyty w Auschwitz próbowali wyryć swoje imiona w murze Bramy Śmierci. Tłumaczyli, że chcieli zostawić pamiątkę. Sąd skazał ich na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Wyrok w sprawie dwóch 17-letnich Portugalczyków zapadł w środę przed sądem Rejonowym w Oświęcimiu. Sąd skazał ich na karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, nadzór kuratora i nałożył obowiązek wypłacenia 1 tys. złotych nawiązki dla muzeum. Zostali zwolnieni z kosztów sądowych.
Prokuratura domagała się roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, dozoru kuratora i wpłaty po 1 tys. zł jako nawiązki na likwidację szkody. Obrona chciała uniewinnienia 17-latków. W środę, po ogłoszeniu wyroku obrońca oskarżonych Marcin Surowiec zapowiedział, że od wyroku się odwoła.
Sąd: wystarczająca kara
Sędzia Konrad Gwoździewicz w uzasadnieniu powiedział, że "materiał dowodowy jest jednoznaczny i przekonuje o winie oskarżonych". - Zresztą przyznali się oni do winy w toku śledztwa, wyrażając żal i skruchę - podkreślił.
Zaznaczył też, że Portugalczycy są bardzo młodzi i nie byli dotychczas karani. - W związku z tym sąd zdecydował się na wymierzenie im kary w najniższym pułapie przewidzianym przez ustawodawcę. (...) Oskarżeni o taki wymiar sami wnosili w toku śledztwa. W przekonaniu sądu kara jest wystarczająca i spełni cele prewencyjne oraz wychowawcze – podkreślił.
Sąd odniósł się w uzasadnieniu także do słów obrońcy, który w ostatnim słowie wskazywał, że wartość materialna szkody była zbyt niska, by można było mówić o niszczeniu zabytku. - Należy zauważyć, że szkoda powstała w mieniu o szczególnym znaczeniu dla kultury. W związku z tym wartość materialna szkody nie ma znaczenia dla bytu przestępstwa – wyjaśnił.
Obrona: będzie apelacja
Mecenas Surowiec w środę nie zmienił swojego stanowiska, które prezentował w mowie obrończej. - Twierdziłem, że przy przestępstwie zarzucanym oskarżonym wartość szkody jest niższa niż 500 zł, wówczas do niego nie doszło. Mamy do czynienia z innym czynem zabronionym, którego nie zarzucono moim klientom. Nie zgadzam się z oceną sędziego, że wartość szkody nie ma znaczenia. Aby mówić o zniszczeniu dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury, jego wartość musi przekroczyć 500 zł. Dlatego (...) będę składał apelację, kwestionując uzasadnienie prawne – wyjaśnił.
Chcieli zostawić pamiątkę
Portugalczycy przebywali w Polsce jako pielgrzymi na Światowe Dni Młodzieży. Zostali zatrzymani w lipcu ub.r., gdy w cegłach zabytkowej bramy głównej, próbowali wyryć swoje imiona i nazwiska.
17-latkowie przyznali się do winy i zaproponowali dobrowolne poddanie się karze.
Na to jednak nie zgodziła się prokuratura i do sądu skierowała akt oskarżenia. Podczas przesłuchań Portugalczycy tłumaczyli się głupotą.
- Widziałem inne napisy na murze. Pomyślałem, że ja też zostawię pamiątkę, iż tu byłem. Teraz, gdy się zastanowiłem, zrozumiałem, że zniszczyłem zabytek – mówił jeden z Portugalczyków. Obaj twierdzili, że nie mieli świadomości, iż popełniają przestępstwo.
Nie ma portugalskich tabliczek, ale powinni byli wiedzieć
Podczas poprzednich rozpraw wicedyrektor muzeum Auschwitz Anna Skrzypińska, która była świadkiem w procesie, zeznała przed sądem, że tzw. Brama Śmierci jest obiektem o szczególnym znaczeniu emocjonalnym i historycznym.
Mecenas Surowiec dopytywał ją, czy w okolicach bramy znajdują się informacje w języku portugalskim, wskazujące, że obiekt jest zabytkiem i znajduje się po ochroną.
Skrzypińska odparła, że tablice informacyjne wykonane są w języku polskim i angielskim. Podkreśliła jednak, że oskarżeni byli pielgrzymami na Światowe Dni Młodzieży. Każdy z nich otrzymał informator w rodzimym języku, który określał charakter miejsca – byłego obozu Auschwitz i Muzeum.
Przez sądem zeznawał także konserwator w Muzeum Auschwitz Andrzej Jastrzębiowski. Mówił, że zarysowanie dokonane przez jednego z Portugalczyków jest głębokie. Konserwator, na wniosek adwokata, oszacował koszt usunięcia szkody wyrządzonej przez Portugalczyków na kwotę między 300 a 1 tys. zł.
W minionych kilku latach dochodziło do podobnych zdarzeń. W 2011 r. na lotnisku w podkrakowskich Balicach funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali małżeństwo z Izraela, które próbowało wywieźć przedmioty zabrane z byłego Birkenau. Dobrowolnie poddali się karze. Sąd wymierzył im rok i 4 miesiące więzienia w zawieszeniu na 3 lata i po 4,2 tys. zł nawiązki na cel społeczny. Podobnie zakończyła się sprawa niemieckiego nauczyciela, którego krakowski sąd skazał w 2014 r. za to samo na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 8 tys. zł nawiązki.
Skradziony napis
Najgłośniejsza dotychczas kradzież w byłym obozie wydarzyła się w grudniu 2009 r. Złodzieje ukradli napis "Arbeit macht frei" znad bramy byłego obozu Auschwitz I. Bezpośredni sprawcy, a także Szwed Anders Hoegstroem, który ich nakłaniał do przestępstwa, zostali skazani na kary bezwzględnego więzienia.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów.
W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. W 1947 r. na terenie byłych obozów Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau powstało muzeum. W ubiegłym roku zwiedziło je ponad 1,72 mln osób. Były obóz w 1979 r. został wpisany, jako jedyny tego typu obiekt, na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock