Ławeczki i latarnie na szlakach? Powinny być. A, i szlaki zimą powinny być posypywane piaskiem, a dookoła Giewontu liny koniecznie muszą zawisnąć, by było bezpiecznie. Jeszcze jakby się na szczyt dało wjechać samochodem... Turyści prześcigają się we wnioskach i skargach pod adresem Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Tatrzański Park Narodowy to ścisły rezerwat. Rządzi się swoimi prawami. Niektórzy turyści zdają się tego nie rozumieć i ślą do władz TPN skargi na rzekome niedogodności bądź formułują często absurdalne oczekiwania.
Na przykład takie o zamontowanie... oświetlenia na szlakach, a przede wszystkim na drodze do Morskiego Oka.
Śmieszne? Będzie jeszcze "zabawniej".
Mając w pamięci turystów, którzy "zasłynęli" swoim nieprzygotowaniem do zdobywania szczytów, zapytaliśmy pracowników TPN, na co skarżą się turyści i co w Parku chcieliby zmienić.
Pierwszy "wróg": pogoda
Takich odpowiedzi się nie spodziewaliśmy. - Turyści skarżą się często na kamienie, kałuże czy błoto na szlakach - mówi Bogusława Chlipała z Tatrzańskiego Parku Narodowego i wspomina sytuację, kiedy pewien oburzony pan przyszedł na skargę, że choć był poinformowany, iż w górach może występować błoto, nikt mu nie powiedział, że sięga ono aż po kostki.
A turyści pretensje o pogodę mają nie tylko latem.
- W zimie zazwyczaj skarżą się na... oblodzone i ośnieżone szlaki - wspomina Chlipała. - Nie mogą zrozumieć, jak to jest, że skoro płacą za wejście na teren parku, nikt przed nimi nie udeptał drogi ani nie posypał jej piaskiem - dodaje Chlipała.
Drugi "wróg": wysokość
Ale nie od dziś wiadomo, że po górach nie chodzi się jak po stole. Pewnie dlatego co wygodniejsi turyści utyskują na niemożność dotarcia na szczyt autobusem, a najlepiej własnym samochodem. Oburzają się na zakaz wjazdu na Morskie Oko czy na... Giewont. - Często jesteśmy pytani o to, którędy można dojechać właśnie na ten szczyt - twierdzi pracowniczka TPN.
Zdarzało się jednak, że szczyty były zdobywane na rowerze, bądź prawie zdobywane... w wózku.
Chlipała pamięta przypadek, kiedy rodzina z dzieckiem postanowiła zdobyć Giewont. - Prawie się udało. Doszli do podnóża szczytu. Przez całą drogę 1,5 roczne dziecko było w wózku - opowiada.
Rodzice z maluchem szczytu nie zdobyli, ale możliwe, że udało się to osobie, która porzuciła na szlaku walizkę. - Ktoś najwyraźniej doszedł do wniosku, że źle ocenił możliwości swojego bagażu, przepakował rzeczy do czegoś wygodniejszego i poszedł dalej - śmieje się Bogusława Chlipała, której zdaniem większość tych sytuacji wynika z nieobycia turystów z warunkami górskimi.
Dowód? Turyści najczęściej narzekają na mało lin i łańcuchów na trudnych szlakach.
TPN tymczasem chce w jak najmniejszym stopniu ingerować w przyrodę. Ale nade wszystko boi się o bezpieczeństwo tzw. niedzielnych turystów.
- Chodzi też o to, żeby mniej doświadczeni turyści po prostu w te niebezpieczne rejony nie chodzili. Łańcuchy mogłyby sprawić, że nawet osoby, które raz czy dwa razy do roku chodzą po górach, miałyby złudne poczucie bezpieczeństwa, a nie możemy tak ryzykować - podkreśla Chlipała.
I wspomina swoją rozmowę z panem, który oburzony skarżył się na brak barierek dookoła szczytu na Giewoncie. - Był przekonany, że barierki lub liny, których mogliby się trzymać spadający turyści, zapobiegłyby tragedii w górach - opowiada pracowniczka TPN. I dodaje, że ostatecznie, kiedy już pan się uspokoił, sam przyznał, że był drugi raz w Tatrach i przyzwyczajony do nizin na samym szczycie dostał ataku lęku wysokości, bo po prostu nie podejrzewał, że Giewont może być tak wysoki.
Trzeci "wróg": niewiedza
- Na szlakach można usłyszeć też oburzenie turystów, na to, że w parku marnuje się drzewo, bo przecież połamane leży niedaleko szlaków - śmieje się Chlipała i jeszcze raz podkreśla, że zgodnie z zasadami, jakie obowiązują w parkach narodowych, ingerencja w przyrodę musi być minimalna.
Obejrzyj materiał "Polski i Świat" o turystycznych wyczynach.
Pracowniczka TPN zapewnia, że park stara się wychodzić na przeciw oczekiwaniom turystów. - Często wdrażamy ich sugestie w życie. Jednak tylko te racjonalne - podsumowuje Chlipała.
Autor: koko/i/zp / Źródło: TVN24 Kraków