Młody, dynamiczny zespół? Możliwości rozwoju? A może 10-letnie doświadczenie na podobnym stanowisku? Nic z tych rzeczy. Szukanie pracy i pracowników w 1919 roku wyglądało "nieco" inaczej niż dziś.
"Panny uzdolnionej w interesie masarskim poszukuje T. Knobel" – czytamy w ogłoszeniu, które ktoś zamieścił w jednym z majowych numerów "Ilustrowanego Kuryera Codziennego". Dlaczego masarnia poszukiwała koniecznie panny – nie wiadomo. Być może obawiano się, że mężatka mogłaby zgubić obrączkę np. podczas sprawiania świni. Ogłoszenie pojawiło się przez kilka dni z rzędu, po czym zostało zdjęte. Najwidoczniej udało się znaleźć idealną kandydatkę.
Poszukuję…
Ogłoszenia zamieszczane w gazetach 100 lat temu – zarówno te publikowane przez potencjalnych pracowników, jak te autorstwa pracodawców – nie przypominają tych, które widujemy dziś w internecie. Ich twórców ograniczała przede wszystkim zwięzła forma – dwa lub trzy zdania, w których trzeba było zawszeć własne oczekiwania i choć trochę się zareklamować. A przynajmniej wskazać, czego praca ma dotyczyć.
"Maszynisty kawalera potrzeba do tartaku, kowalstwo wymagane. Zgłoszenia…"
"Rolnik, Polak, katolik do samodzielnego zarządu 800-morgowego folwarku w Galicyi środkowej za Sanem poszukiwany".
"Poszukuje się zdolnej samodzielnej siły do konfekcyi dziecinnej i damskiej".
"Potrzebna (…) dziewczyna lub kobieta młoda (…) Musi ładnie prać i prasować bez męskiej bielizny".
Autorzy tych ogłoszeń nie zawracali sobie głowy dobrze nam dziś znanymi sloganami o "wspanialej atmosferze w pracy" lub "możliwości rozwoju". Rzadko też podawali wysokość wynagrodzenia – w tej jednej kwestii prawdopodobnie znaleźliby nić porozumienia z dzisiejszymi rekruterami.
Nie ma żony – nie ma pracy
Uwagę zwracają też specyficzne wymagania poszukujących zatrudnienia i pracowników. Często ważny okazywał się stan cywilny kandydata na stanowisko. Jeśli chodzi o kobiety, do zarządzania gospodarstwem preferowane były mężatki i wdowy, do pracy w zakładach – panny. Wśród mężczyzn większe szanse na zatrudnienie mieli żonaci – nawet, gdy chodziło o posadę dozorcy.
Na przeszkodzie mogło jednak stanąć.. potomstwo. W ogłoszeniu o pracy dla furmana, opublikowanym w IKC zostało wyraźnie zaznaczone, że poszukiwany jest mężczyzna „żonaty, możliwie bezdzietny”. Inny anons głosił, że pracodawca "chętnie przyjmie w charakterze dozorcy mężczyznę, którego żona jest praczką".
Czasami to nie stan cywilny a wiek były kluczowe. Na przykład w ogłoszeniu publikowanym przez kilka tygodni do malowania zabawek w fabryce poszukiwano pracowników w wieku od 10 do 16 lat. Ogłoszenie nie wspomina nic o wymaganym doświadczeniu zawodowym.
Nie brakowało też ogłoszeń publikowanych przez tych, którzy pracy szukali. Oni także nie byli szczególnie wylewni, gdy przychodziło do opisania swoich oczekiwań.
"Panienka Polka z językiem francuskim i niemieckim poszukuje zajęcia, najchętniej do towarzystwa".
"Skrzypek i pianistka są do dyspozycyi pt. publiczności"
"Koncypient (urzędnik niższego stopnia – red.) rutynowany poszukuje posady w Krakowie lub na prowincyi".
Pojawiały się też trochę bardziej nietypowe propozycje:
"Karmicielka, lat 22, z pierwszym dzieckiem jednomiesięcznym obejmie posadę karmienia drugiego dziecka za stosownym wynagrodzeniem".
Byli też tacy, który próbowali upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – jak na przykład piekarz, który w swoim ogłoszeniu z grudnia 1919 poinformował, że "przyjmie posadę kierownika piekarni w mniejszym lub większym przedsiębiorstwie, ewentualnie ożeni się z panną lub młodą wdową, która ma własna piekarnię". Bo po co publikować dwa ogłoszenia, skoro można jedno?
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Ilustrowany Kuryer Codzienny / http://mbc.malopolska.pl