Strażacy próbujący ugasić pożar garażu w Woli Raniżowskiej (Podkarpacie) musieli wezwać policję, bo właściciel posesji próbował wejść do płonącego budynku. Co chciał ukryć?
Strażaków zawiadomił o pożarze sąsiad 59-latka, który zauważył wydobywający się z garażu dym. Na wezwaniu straży pożarnej jednak się nie skończyło.
- Strażacy prosili o wsparcie, ponieważ właściciel posesji, na której doszło do pożaru, utrudniał akcję gaśniczą, wchodząc do płonącego garażu – mówi Jolanta Skubisz-Tęcza, oficer prasowy kolbuszowskiej policji.
Wyłączyli prąd… ale nadal działał
Policjanci przyjechali na miejsce i wylegitymowali 59-latka. W tym czasie straż pożarna opanowała ogień. W pożarze nikt nie ucierpiał.
Uwagę funkcjonariuszy zwróciło jednak co innego. Mimo że zgodnie z zasadami bezpieczeństwa na posesji odcięto prąd, to w budynku nadal świeciły się żarówki.
- Na miejsce wezwano pogotowie energetyczne, którego pracownicy stwierdzili, że na terenie posesji prawdopodobnie dochodzi do nielegalnego poboru prądu – wyjaśnia Skubisz-Tęcza.
Oprócz tego policjanci zabezpieczyli znajdującą się w domu 59-latka amunicję, dwa przedmioty przypominające broń KBKS, urządzenie służące do produkcji alkoholu, wyroby alkoholowe oraz krajankę tytoniową.
Trwa śledztwo
Do pożaru doszło w miniony piątek. 59-latek nie usłyszał jeszcze zarzutów, policjanci wciąż badają sprawę. - Ustalamy szczegóły i okoliczności nielegalnego poboru prądu, a zabezpieczone przedmioty zostaną poddane szczegółowym oględzinom – zapowiada rzeczniczka.
Za kradzież energii elektrycznej grozi do pięciu lat więzienia.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KPP Kolbuszowa