Reporterka TVN24 rozmawiała z panem Rafałem, który odnalazł 14-letnią Natalię z Andrychowa. Dziewczyna zmarła po tym, jak przez kilka godzin siedziała na mrozie. - Leżała z telefonem w ręku, ten telefon cały czas funkcjonował, bo miała palec na ekranie - mówił.
We wtorek 14-letnia Natalia przez kilka godzin siedziała sama w centrum Andrychowa. Żaden z przechodniów nie zainteresował się jej stanem i nie udzielił pomocy. Gdy nastolatka trafiła do szpitala, było już za późno.
Relacja pana Rafała
Reporterka TVN24 rozmawiała z przyjacielem rodziny Natalii, panem Rafałem, który w dzień tragedii pomagał ojcu nastolatki w poszukiwaniach.
- Zaparkowałem na parkingu przy sklepie Aldi, wysiadłem z samochodu, rozejrzałem się. Zauważyłem przyczepę z reklamą, mówię: zajrzę. Kiedy tam dochodziłem, to zobaczyłem najpierw coś czarnego, myślałem, że to kawałek folii. Jak podszedłem bliżej, zobaczyłem twarz dziewczynki. Tragiczny widok - mówił.
Jak relacjonował, "leżała z telefonem w ręku, ten telefon cały czas funkcjonował, bo miała palec na ekranie".
- Zacząłem ją podnosić z trawnika, w międzyczasie dobiegł ojciec. Przenieśliśmy ją do sklepu, do ciepłego, poprosiłem, żeby dzwonili na 112. Karetka dość długo nie przyjeżdżała, później ekspedientka dzwoniła jeszcze raz. Natalia cały czas była nieprzytomna, nie wyczuwałem pulsu, nie wyczuwałem oddechu - powiedział pan Rafał.
Jedna z klientek sklepu pomogła w reanimacji dziewczynki. - Ona uciskała, ja robiłem sztuczne oddychanie. Później przyjechali już ratownicy i przejęli Natalię - opisywał.
Oskarżenia o opieszałość policji, policja odpowiada
Zarówno pan Rafał, jak i przyjaciółka rodziny pani Anna oskarżali policję o opieszałość i brak zdecydowanego działania, kiedy ojciec Natalii zgłosił im, że szuka córki.
Pani Anna twierdziła, że ojciec 14-latki pojechał na policję o godzinie 9 rano, żeby zgłosić zaginięcie córki i spędził na komisariacie trzy godziny oraz że mimo jego próśb policja nie zdecydowała się na zlokalizowanie telefonu 14-latki.
Barbara Szczerba z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie w rozmowie z reporterem TVN24 zaprzeczyła, by rodzina zgłosiła zaginięcie dziewczyny rano, zaraz po ostatnim kontakcie z nią. Policjantka twierdzi, że zgłoszenie nastąpiło kilka godzin po ostatnim kontakcie z 14-latką i po tym, jak rodzina prowadziła poszukiwania na własną rękę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24