W BASE jumpingu nie ma miejsca na błąd. Na otwarcie spadochronu jest tylko kilka sekund, bo ziemia jest bardzo blisko. Śmiałków jednak nie brakuje, a dwójka z nich skoczyła niedawno ze słynnego krakowskiego "Szkieletora".
- Szkieletor jest wyjątkowym obiektem do BASE, odpowiednio wysoki, ma dobre lądowisko. To wystarczy, żeby zachęcić skoczka – mówi anonimowo jeden z BASE-jumperów.
BASE jumping to ekstremalna odmiana skoków spadochronowych. Wykonuje się je z obiektów miejskich: mostów, budynków, czy wież.
Ze "Szkieletora" skoczyły dwie osoby, które zapewniają, że mają w tej dyscyplinie pewne doświadczenie. Uprawiają ją już od kilku miesięcy. Głównie za granicą. Tłumaczą, że w Polsce jest mało odpowiednich obiektów.
Przygotowania
Przed wejściem na budynek grupa musiała wstępnie zaplanować skok - wybrać dzień z odpowiednią pogodą i sprawdzić podstawowe parametry budynku.
Sam skok był planowany już na miejscu. Na górę skoczkowie weszli w 15 minut. Okoliczności okazały się sprzyjające, pozostawało więc wybrać stronę, z której będą skakać i miejsce lądowania.
- Spontaniczne skoki nie są dobrym pomysłem, trzeba uwzględnić różne sytuacje, przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo. To pogoda determinuje możliwość oddania skoku. Silny wiatr, burza, deszcz, a czasem i mgła powinny uziemić rozsądnych skoczków – opowiada skoczek.
Skok i emocje
- Skok BASE z budynku, właśnie takiego Szkieletora, to około 2 sekundy zanim skrzydło całkowicie się otworzy i skoczek steruje już spadochronem.
Od czasu oderwania stóp od krawędzi budynku do lądowania jest około 10 sekund – opowiada BASE-jumper.
Jego zdaniem osoba, która chciałaby sama spróbować tego sportu, powinna mieć wcześniejsze doświadczenie w skokach ze spadochronem, ważna jest też umiejętność celnego i sprawnego lądowania.
- O emocjach w BASE można pisać książki. Każdy przeżywa to na swój sposób – dodaje.
Nielegalna strona skoku
Pytani o to, czy wiedzą o tym, że podobne skoki są nielegalne i czy nie mają problemów z policją, ucinają: - Nie chcemy rozmawiać na ten temat.
Krakowscy funkcjonariusze wiedzą już jednak o skokach ze szkieletora i informują, że BASE jumperzy są od pewnego czasu poszukiwani:
- Skoczkowie złamali przepis o naruszeniu tzw. miru domowego - o nielegalnym wdarciu się na posesję. Rozważamy również złamanie przepisu z prawa lotniczego, który mówi o tym, że na skok spadochronowy musi być wydana zgoda. Tej zgody na pewno nie mieli. Za złamanie tych przepisów może im grozić kara do 5 lat pozbawienia wolności - opowiada Dariusz Nowak z małopolskiej policji. - To, co zrobili, nie tylko zagrażało im samym. Skoczkowie mogli dać wzór do naśladowania innym, którzy mogą już nie mieć takich umiejętności, lub takiego szczęścia - dodaje.
Jak budynek stał się legendą
BASE jumperzy z Krakowa wybrali sobie wyjątkowy obiekt do skoku.
Historia "Szkieletora" sięga końca lat 60-tych. Wybrano wówczas zwycięski projekt budynku, który miał stać się siedzibą Naczelnej Organizacji Technicznej. Budowa ruszyła w 1975 roku i trwała 4 lata. Nigdy nie została ukończona.
W 1979 roku prace stanęły z powodu braku funduszy. Pozostał po niej 92-mewtrowy szkielet, który pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków w mieście.
W 2010 roku miała ruszyć rozbudowa wieżowca i towarzyszących mu obiektów. Prace jednak nigdy się nie rozpoczęły w wyniku protestu ekologów i niejasnej sytuacji prawnej działek, na których znajduje się budynek.
Autor: Bartosz Pawłowski, bp//kv/k