Rozpoczął się proces trzech nieletnich, którzy w lutym rzucali bryłami lodu w samochody jadące autostradą A4. W wyniku uderzenia jednej z nich w przejeżdżającego tira, zginął 46-letni kierowca. Zdarzenie miało miejsce w Biadolinach Radłowskich (pow. tarnowski).
Oskarżeni to Grzegorz S., Bartłomiej H. i Artur M. w wieku od 16 do 17 lat. Prokurator uznał, że zrzucając bryłę lodu o wadze co najmniej 16 kg działali w zamiarze spowodowania śmierci osób, które jechały samochodem. Oskarżył ich o zabójstwo z zamiarem ewentualnym, ponieważ uznał, że mogli przewidywać skutki zrzucenia ciężkiej bryły na jadący szybko samochód i godzili się z tymi skutkami.
Rozprawa za zamkniętymi drzwiami
Podczas środowej rozprawy sąd na wniosek obrońców oskarżonych wyłączył jawność rozprawy. Obrońcy powoływali się na ważny interes oskarżonych, wskazując m.in. ich wiek. Podnosili także, że kwestią otwartą jest kwalifikacja prawna oskarżenia oraz odpowiedzialność oskarżonych, którzy w wyniku procesu "mogą nawet zostać uniewinnieni".
Sąd uwzględnił te wnioski, jako przesłankę wskazując także deficyty intelektualne dwóch z oskarżonych. Uznał jednak, że ze względu na zainteresowanie społeczne sprawą mowy końcowe będą jawne. Prawdopodobny koniec procesu określił na 21 października.
Po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora publiczność opuściła salę.
Rzucali lodem z nudów
Jak podkreślał prokurator, oskarżeni podali różne wersje przebiegu zdarzenia. W toku rozprawy przewodniczący składu sędziowskiego polecił rozkuć oskarżonych, doprowadzonych z aresztu w kajdankach. Oskarżycielami posiłkowymi jest rodzina zmarłego kierowcy.
Dwóch z oskarżonych miało już kłopoty z prawem, jeden z 16-latków był podopiecznym Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego. Według śledczych chłopcy rzucali bryłami lodu z nudów, a rzut, który okazał się tragiczny w skutkach, nie był pierwszy - wcześniej trenowali celność.
Jak dorośli
Prokurator zdecydował, że ze względu na okoliczności sprawy 16-letni chłopcy będą odpowiadać przed sądem powszechnym jak dorośli, a nie przed sądem rodzinnym.
Dodatkowo przemawiało za tym także to, że wobec obu nieletnich były już w przeszłości stosowane środki wychowawcze, a jeden z nich przebywał na przepustce z zakładu wychowawczego.
Jak informuje tarnowska prokuratura, prokurator w toku śledztwa zlecił przeprowadzenie opinii sadowo- psychiatrycznych. Wynika z nich, że chwili zdarzenia chłopcy byli poczytalni.
Wielkie bryły lodu
Do wypadku doszło 21 lutego. Zrzucona z dużej wysokości bryła lodu rozbiła przednią szybę tira i uderzyła kierowcę w okolice klatki piersiowej i głowy. Kierowca doznał rozległych i bardzo ciężkich obrażeń głowy, tułowia oraz kończyn, a także wielonarządowych obrażeń wewnętrznych, które były przyczyną śmierci. Kierowca po tym, jak bryła lodu rozbiła szybę, stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w energochłonne bariery po prawej stronie drogi. W szoku wyszedł jeszcze z samochodu, ale stracił przytomność. Pomimo reanimacji zmarł. Prokurator i biegły, którzy prowadzili oględziny na miejscu wypadku, znaleźli w kabinie tira duże bryły lodu. Po zważeniu odłamków lodu okazało się, że ważyły one 16 kg. W śledztwie podejrzani potwierdzili, że przebywali w tym czasie na wiadukcie, ale przedstawili różne i rozbieżne wersje zdarzenia. Biegli psychiatrzy nie znaleźli podstaw, aby kwestionować poczytalność dwóch podejrzanych w takim stopniu, by miało to wpływ na ich odpowiedzialność. Oskarżonym grozi kara od 8 do 15 lat lub kara 25 lat pozbawienia wolności.
Zdarzenie miało miejsce w Biadolinach Radłowskich:
Autor: koko/ja/ał / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 | Robert Bendzera