Mieszkaniec Krakowa podczas spaceru z psem dokonał makabrycznego odkrycia. Zwierzę wykopało z ziemi ludzką czaszkę. Jak informuje policja, szczątki najprawdopodobniej pochodzą z okresu II wojny światowej. Zostały znalezione na terenie dawnego obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Zginęły tam dziesiątki tysięcy osób. Dziś jednak niewiele osób o tym pamięta, brakuje też oznaczeń.
Krakowianin na ludzkie szczątki natknął się w poniedziałek podczas spaceru po terenie dawnego niemieckiego obozu koncentracyjnego w krakowskim Płaszowie. Pies, którego mężczyzna wyprowadzał zaczął kopać w ziemi. Po chwili dokopał się do ludzkiej czaszki.
Na miejsce przyjechał patrol policji, który zabezpieczył znalezisko. – Znaleziona została sama czaszka bez tkanki miękkiej. Najbardziej prawdopodobnie jest, że są to szczątki z okresu II wojny światowej – informuje Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy małopolskiej komendy policji.
Czaszka została przekazana do Zakładu Medycyny Sądowej. Jak jednak wskazują policjanci, prawdopodobnie nic więcej nie da się w tej sprawie ustalić.
"Wielki cmentarz" pozostaje niezagospodarowany
W 2007 roku został rozstrzygnięty konkurs na projekt zagospodarowania płaszowskiego terenu. Zwycięski dokument autorstwa Borysława Czarakcziewa przewidywał rekonstrukcję obrysów fundamentów, montaż nisz świetlnych na dawnym placu apelowym oraz, między nim a wejściem na teren dawnego obozu, pomostu zakończonego podziemnym miejscem kontemplacji. Do dziś nic z powyższych planów nie zostało zrealizowane.
Tymczasem na terenie obozu można znaleźć tylko trzy tablice po hebrajsku, upamiętniające pomordowanych tam Żydów i kamienny pomnik "Ludzi z wyrwanymi sercami", według projektu Witolda Cęckiewicza. Za jedyne oznaczenie terenu obozu służy tablica z prośbą do odwiedzających, by "zachowali się zgodnie z powagą miejsca". Nie są natomiast oznaczone dawny plac apelowy i stary żydowski cmentarz, na którym obóz został zbudowany. Teren, jak zauważa Ryszard Kotarba, historyk IPN, nadal nie jest chroniony, bywa natomiast użytkowany w niewłaściwy sposób (głównie przez imprezującą młodzież) i zaśmiecany. Kotarba, jako przyczynę takiego stanu rzeczy, wskazuje niewiedzę: - Ludzie nie mają pojęcia, co to za miejsce, że tutaj rozstrzeliwano i palono tysiące osób. Cały ten obszar jest wielkim cmentarzem, który aż woła o szacunek.
Kilkadziesiąt tysięcy zamordowanych Żydów
Niemcy w 1942 roku założyli w Płaszowie obóz pracy. Były tam m.in. szwalnie, zakłady drukarskie oraz warsztaty samochodowe, elektryczne, stolarskie i ślusarskie. Dwa lata później został przekształcony w obóz koncentracyjny. Jak wyjaśnia Kotarba, więźniowie powitali tę zmianę z pewną ulgą: - Wbrew powszechnej opinii, warunki w obozach pracy nie były lepsze, niż w obozach koncentracyjnych, wręcz przeciwnie. W tych drugich racje żywnościowe były przynajmniej nieco większe.
Historyk szacuje, że na terenie obozu Niemcy zabili do 5000 osób. Jednak liczba pochowanych tam była znacznie większa, ponieważ po likwidacji krakowskiego getta zwłoki zamordowanych tam Żydów były zwożone do Płaszowa. W obozie wykonywano również egzekucje więźniów z podległego gestapo więzienia Montelupich. Tablica znajdująca się na terenie obozu mówi o kilkudziesięciu tysiącach pomordowanych tam Żydów.
Z relacji byłych więźniów wynika, że - gdy likwidowano obóz przed nadejściem Armii Czerwonej - masowe groby były rozkopywane, a zwłoki palone. Prochy zostały rozsypane właśnie po terenie Płaszowa.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków