- Jest mi niezmiernie przykro i chciałbym przeprosić pacjentkę jej męża i rodzinę w związku z tą ogromną tragedią – rozpoczął poniedziałkową konferencję prasową dyrektor szpitala w Starachowicach Grzegorz Fitas.
Jak zaznaczył kobieta przeżyła tragedię osobistą, a "personel nie był w stanie w kompetentny sposób udzielić kobiecie pomocy".
- Mimo że szpital jest dobrze wyposażony w sprzęt medyczny, sprzęt okazał się bezużyteczny - kontynuował.
Dyrektor zaznaczył, że w dniu po tragicznym porodzie rozpoczął postępowanie wewnętrzne, które zakończyło się w niedzielę po południu. – Nie znalazłem żadnej możliwości na wytłumaczenie, dlaczego nie było ani lekarza, ani położnej. Na oddziale było dwóch lekarzy dyżurnych i 5 położnych. Nie stwierdziłem, że byli tak bardzo zajęci - tłumaczył dyrektor.
Jak poinformował, w związku z tym zadecydował o rozwiązaniu umowy z ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego, a także lekarzami i położnymi, które w tym czasie pełniły dyżur.
Lekarze dyżurni i pielęgniarka oddziałowa, która miała opiekować się pacjentką, przebywają na urlopach. Pielęgniarki nadal pracują w szpitalu, ale do końca tygodnia mają otrzymać wypowiedzenia z pracy.
Dyrektor szpitala zaznacza, że sprawę będzie wyjasniać prokuratura
Pytany przez dziennikarzy o okoliczności całej sprawy zaznaczał, że to wyjaśnia prokuratura.
- Nie chcę być ani sędzią ani katem. Sprawę wyjaśnią śledczy - mówił.
W poniedziałek dyrektor szpitala poda oficjalne stanowisko placówki
Zaznaczył też, że w związku ze zwolnieniami, szpital na pewno ucierpi, jednak będzie to sytuacja tymczasowa. - Jesteśmy w trakcie organizacji. Będę się starał, by oddział funkcjonował należycie. Zwrócę się o pomoc do szpitali ościennych - zapowiadał dyrektor zapewniając, że pacjentki mogą się czuć bezpiecznie.
Jak dodał Fitas, niewykluczone, że w szpitalu przeprowadzone zostaną kolejne kontrole.
Zadeklarował również chęć pomocy pokrzywdzonej pacjentce i jej rodzinie, zaznaczył jednak, że nie wie, czy kobieta ze szpitalem będzie chciała rozmawiać. - Będziemy kontaktować się z rodziną i zobaczymy, jak będzie to przebiegało - podkreślał.
- Władze szpitala zachowały się w porządku, wyciągnęły konsekwencje. Uważam, że jeżeli ktoś nie potrafi zająć się drugą osobą, to nie powinien pracować w takich zawodach - mówi siostra pokrzywdzonej pacjentki. - Jestem w ogromnym szoku, że tyle osób było w pracy i nikt mojej siostrze nie pomógł. To skandal - dodaje.
W środę przesłuchana została pokrzywdzona, jej siostra oraz mąż
Dyrektor zadeklarował chęć pomocy poszkodowanej pacjentce
Ministerstwo ujawni wyniki swojej kontroli?
W niedzielę zakończyła się także kontrola prowadzona przez wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa doktora Wojciecha Rokitę. Została przeprowadzona na polecenie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia.
- Zapoznałem się z dokumentacją, dokonałem oględzin oddziału, rozmawiałem z personelem, który zajmował się pacjentką – mówił w niedzielę Rokita. Kontrola trwała blisko cztery godziny. Dr Rokita nie chciał mówić o wnioskach, które znajdą się w protokole pokontrolnym.
- Mogę jedynie powiedzieć, że podczas kontroli nie miałem żadnych problemów. W tej chwili jestem w trakcie opracowywania materiału i konkretnych wniosków. Trafią one do resortu zdrowia, a w jakim zakresie ministerstwo udostępni moje wnioski i sam protokół, nie potrafię powiedzieć – dodał.
MZ najprawdopodobniej dopeiro we wtorek poda wyniki kontroli w starachowickim szpitalu
Ministerstwo najprawdopodobniej w poniedziałek lub dopiero we wtorek ujawni i skomentuje wyniki kontroli i podejmie ewentualne decyzje co do konsekwencji wobec szpitala.
Swoją kontrolę zapowiada NFZ
Kolejną kontrolę w placówce przeprowadzi również NFZ. Do Starachowic pojedzie zespół kontrolny, złożony z dwóch lekarzy. Przeprowadzą oni tzw. kontrolę dostępności świadczeń.
- Chodzi o sprawdzenie, czy w tym konkretnym czasie, na oddziale, dyżur pełniło tylu lekarzy, ilu jest wymaganych w warunkach koniecznych, do funkcjonowania oddziału – powiedziała rzeczniczka świętokrzyskiego Oddziału Narodowego Funduszy Zdrowia Beata Szczepanek.
Kontrolerzy sprawdzą także, czy na oddziale była odpowiednia liczba osób z personelu pomocniczego - pielęgniarek i położnych, przeanalizują grafiki dyżurów i raporty medyczne z dyżurów. Rzeczniczka dodała, że wiadomo, iż starachowicki szpital zatrudnia wymaganą przepisami liczbę lekarzy specjalistów ginekologii i położnictwa.
W piątek oświadczenie wydało starostwo powiatowe w Starachowicach, które jest organem założycielskim szpitala.
- Powiatowy Zakład Opieki Zdrowotnej w Starachowicach jest jednym z najlepszych szpitali w regionie, co potwierdzają nie tylko liczne certyfikaty, ale także napływ pacjentów z innych powiatów, w tym także z sąsiedniego województwa mazowieckiego. Tym bardziej nie możemy pozwolić, by to zdarzenie rzutowało na ocenę całej działalności szpitala, a także na opinię o wszystkich pracownikach placówki – napisał w oświadczeniu starosta starachowicki.
Starosta w imieniu władz powiatu przekazał również wyrazy współczucia pacjentce szpitala.
Jeszcze dziś przesłuchanie pacjentki
Sprawę z urzędu, po doniesieniach medialnych, wszczęła prokuratura okręgowa w Kielcach.
W prokuraturze rejonowej w Starachowicach została przesłuchana jest pokrzywdzona kobieta, jej siostra oraz jej mąż.
- Zeznania nie wnoszą nic nowego do sprawy. O szczegółach nie będziemy informować - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz.
Zapadła też decyzja, że planowana sekcja zwłok dziecka, będzie wykonana w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Jak dodał prokurator, będzie to miało miejsce "w najbliższych dniach".
Na podłodze, bez pomocy
Do dramatycznego porodu w starachowickim szpitalu miało dojść 2 listopada. Pani Iza zgłosiła się do placówki, bo nie wyczuwała ruchów płodu. Medycy potwierdzili, że ciąża obumarła i zadecydowali o umieszczeniu kobiety na oddziale. Kiedy ta zaczęła odczuwać skurcze, lekarze mieli uznać, że nie są to skurcze porodowe.
- Na łóżku odeszły mi wody, urodziłam na podłodze - opowiadała kobieta. W tym czasie jej mąż miał szukać pomocy u pracowników szpitala. – Gdy urodziłam, lekarka wpadła z pretensjami, że "cóż wielkiego się stało, że mnie wzywacie" – relacjonowała kobieta.
W niedzielę w rozmowie z TVN24 kobieta zaznaczała, że chciałaby, aby w starachowickim szpitalu zaszły zmiany.
- Żeby lepiej traktowano ludzi. Każdy tam idzie po pomoc, a nie spodziewa się, że coś takiego może się przydarzyć. Moim jedynym celem jest to, by winni zostali ukarani, a taka sytuacja się nie powtórzyła - tłumaczyła kobieta.
Na antenie TVN24 sprawę komentowała Joanna Pietrusiewicz, prezes fundacji "Rodzić po ludzku".- Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Kobieta, która rodzi martwe dziecko, jest w szczególnej sytuacji. Powinna być w zupełnie inny sposób traktowana, a to jest zapisane w prawie - mówiła dodając, że po wysłuchaniu opowieści pani Izy ma wrażenie, że kobieta została opuszczona i zdana sama na siebie.
- Nie tylko przez personel, ale i system - dodała. Jak mówiła, nie chciała, aby wyniki wskazały tylko na osobę winną całej sytuacji. - Myślę, że położne i lekarze też są ofiarami systemu. Mam nadzieję, że wyniki kontroli wskażą na błędy organizacyjne, do których wiem, że w szpitalach dochodzi - podkreślała.
Minister zdrowia zapowiedział kontrolę szpitala
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24