Przypomnijmy: na początku kwietnia pisaliśmy o poruszającej historii zakopanego żywcem psa. Zwierzę zostało znalezione przez mieszkańca Oświęcimia i jego suczkę, która zaczęła podczas spaceru kopać w ziemi.
- Zbliżyłem się do niej i zobaczyłem, że pod ziemią jest zwierzę. Nie wiedziałem czy żywe, czy martwe – relacjonował w rozmowie z portalem tvn24.pl pan Krzysztof. To właśnie on zaalarmował inspektorów z oświęcimskiego OTOZ Animals.
Kiedy psa udało się wykopać, okazało się, że jest w opłakanym stanie: chorował na nowotwór jąder oraz przewlekły, ropny stan zapalny w uszach. Ponadto doznał mocnego urazu głowy. Wszystko potwierdził lekarz weterynarii.
Usłyszał zarzuty
Postępowanie w tej sprawie wszczęła policja. Po kilku dniach do lecznicy, do której trafiło ranne zwierzę, zgłosił się jego właściciel. Nie przyznał się do skrzywdzenia czworonoga i stwierdził, że psa nigdy nie leczył. O jego chorobach miał nie wiedzieć. Twierdził, że pies mu uciekł i nie wiedział, co się z nim dzieje.
Teraz, po dwóch miesiącach pracy, udało się zakończyć postępowanie przeciwko byłemu właścicielowi Farta, bo właśnie takie imię dostał cudem ocalony psiak.
- Przesłuchiwaliśmy świadków, sąsiadów, zbieraliśmy opinie – relacjonuje Małgorzata Jurecka z oświęcimskiej policji.
Do właściciela nie wróci
Śledczym nie udało się jednak udowodnić, że mężczyzna uderzył psa. Na to nie było świadków.
Wiadomo jednak, że będzie odpowiadał za znęcanie się nad zwierzętami poprzez zaniedbanie. Za to grozi mu do 3 lat więzienia.
Jurecka zaznacza, że Fart jest teraz pod dobrą opieką. – Do byłego właściciela nie wróci, bo ten zrzekł się praw do opieki – podkreśla.
Sprawą zajęła się policja:
"Wstrząsające zgłoszenie ludzkiego okrucieństwa i niezwykła historia o psiej mądrości"
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals oddział Oświęcim