Adam B., oskarżony o znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem, został w poniedziałek nieprawomocnie skazany na dwa lata i cztery miesiące pozbawienia wolności.
W ten sposób 30-latek ma zapłacić za skatowanie pięciomiesięcznej Misi - suczki rasy mieszanej, którą miał skatować. Dramat szczeniaka miał miejsce w styczniu 2023 roku w jednym z mieszkań na terenie Nowego Targu.
Zabrali ją z targowiska
Adam B. opiekował się suczką razem ze swoją partnerką Patrycją. Piesek trafił do nich na nowotarskiej Targowicy. Na młodą parę przechadzającą się po targowisku natknął się mężczyzna chcący pozbyć się szczeniaka. Próby sprzedaży się nie powiodły, więc ostatecznie Adam B. i pani Patrycja otrzymali zwierzę za darmo.
Suczka Misia zamieszkała z nimi i przez jakiś czas niewiele wskazywało na to, że w obecności Adama B. może jej grozić niebezpieczeństwo. Po tragedii pani Patrycja miała zeznać przed sądem, że nigdy nie widziała, by piesek bał się dotyku ze strony mężczyzny czy by zwierzę było przez niego krzywdzone.
B. miał być jednak zazdrosny o czułość, z jaką kobieta traktowała pupila. Miał jej to wyrzucać. Był też sfrustrowany faktem, że suczka dopiero uczyła się załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych na zewnątrz i zdarzało jej się załatwić w mieszkaniu.
Pewnego dnia, gdy pani Patrycja była w pracy, w mieszkaniu rozegrał się dramat. Nie wiadomo, co dokładnie sprawiło, że Adam B. - według ustaleń prokuratury - rzucił się w amoku na bezbronnego szczeniaka.
Policję wezwali sąsiedzi. Adam B. twierdził, że doszło do wypadku
Odgłosy uderzeń i skowyt psa usłyszeli sąsiedzi, którzy wezwali policję. Gdy na miejsce dotarli funkcjonariusze, Misia już nie żyła.
Jak powiedziała nam Mariola Włodarczyk z Fundacji Zwierzęta Podhala, która w tej sprawie występowała jako oskarżyciel posiłkowy, mężczyzna powiadomił partnerkę, która w tym czasie była w pracy, że suczka zmarła po potrąceniu przez samochód. - Ojciec pani Patrycji zawiadomił o sprawie fundację i następnego dnia po zdarzeniu zabrał zwłoki psa do Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Krakowie w celu przeprowadzenia sekcji. Chodziło o to, by ustalić, co faktycznie stało się zwierzęciu - powiedziała Włodarczyk.
Przedstawicielka fundacji twierdzi, że Adam B. w trakcie zdarzenia był najprawdopodobniej pijany. Mężczyzna uciekł krótko po zajściu i dopiero po dłuższym czasie wykonano z nim czynności. Jak poinformowała nas prokuratura, patrol policji nie przebadał go alkomatem, więc nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić.
30-latek do samego końca twierdził, że nie znęcał się nad psem, a śmierć Misi była efektem nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna utrzymywał, że pies wpadł pod samochód. Nie powtórzył swojej wersji na rozprawie, bo nie pojawił się w sądzie.
Adamowi B. nie wierzą działacze Fundacji Zwierzęta Podhala, którzy zwrócili uwagę, że ślady krwi zwierzęcia ciągnęły się od łazienki do salonu. Ich zdaniem pies był zabity z premedytacją. 30-latek miał między innymi uderzyć zwierzęciem o grzejnik.
Prokuratura o "masie obrażeń"
Śledczy również nie dali wiary wersji wydarzeń przedstawionej przez Adama B. i oskarżyli go o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi do pięciu lat więzienia. Co to oznacza w praktyce?
- Nieustalonym przedmiotem bił psa w okolice klatki piersiowej i pyska. Spowodował tym masę obrażeń. Stwierdzono między innymi wylewy w gałce ocznej, wybicie zębów przedtrzonowych, nadgryzienie języka prawdopodobnie w wyniku uderzenia, przekrwienie i rozedma płuc, pęknięcie miąższu wątroby. Uznaliśmy to za działanie ze szczególnym okrucieństwem, z czym zgodził się sąd - powiedział tvn24.pl prokurator Jacek Tętnowski, szef Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu.
Rozprawa miała odbyć się jeszcze w październiku, jednak została przełożona na 1 grudnia, bo 30-latek przebywał w zakładzie karnym, odbywając karę za kradzieże. Mężczyzna był też karany za jazdę pod wpływem alkoholu.
Wyrok dwóch lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności, który zapadł w poniedziałek, jest nieprawomocny, co oznacza, że mężczyzna może się od niego odwołać. W takim przypadku proces ruszy na nowo przed sądem drugiej instancji.
Fundacja Zwierzęta Podhala nie będzie domagać się wyższej kary. - To satysfakcjonujący wyrok, tym bardziej w realiach Podhala. Zazwyczaj w sprawach dotyczących znęcania się nad zwierzętami sąd w Nowym Targu wydawał wyroki grzywny czy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Tym razem trafiliśmy na młodego, niezwykle empatycznego sędziego, który rozumie cierpienie zwierząt - powiedziała nam Mariola Włodarczyk.
Autorka/Autor: Bartłomiej Plewnia
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Zwierzęta Podhala