Rentgen, pobranie krwi, a na koniec wizyta u dentysty. Lekarze z Przemyśla opiekują się kilkumiesięcznym wilczkiem, którego porzuciła wataha. Maluch niechętnie poddaje się ich zabiegom - szczególnie nie lubi zastrzyków i usuwania mlecznych zębów. Weterynarze znaleźli jednak sposób, by swojego podopiecznego trochę oszukać.
O szczenięciu wilka szarego, które po porzuceniu przez watahę zostało uratowane przez ludzi, pisaliśmy jakiś czas temu. Wtedy stan wilczka był fatalny – lekarze przyznawali, że nie są pewni, czy zwierzę uda się uratować. Jednak dzięki wysiłkom lekarzy i wolontariuszy z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu wilczek stanął na nogi – a nawet zaczął kąsać.
- Robi się agresywny. To nas cieszy, bo przecież to jest dzikie zwierzę, a nie pupilek, który ma się do nas łasić – komentuje Radosław Fedaczyński, weterynarz z ośrodka. Zaznacza też, że chociaż wilk nawet teraz jest niebezpiecznym drapieżnikiem, to lekarze muszą "obchodzić się z nim jak z małym króliczkiem".
Jak oszukać wilczka?
1 września wilczek przeszedł ponowne badania. Lekarze pobrali mu krew, usunęli popsute mleczne zęby i zrobili prześwietlenie. Musieli się spieszyć. Powracający do sił malec niechętnie poddaje się takim zabiegom, dlatego musiał zostać znieczulony. – Możemy mu podawać dawkę tylko na 15 minut, większa mogłaby mu zaszkodzić – tłumaczą lekarze.
- Chociaż to jest dziki zwierz, to musimy się z nim obchodzić jak z malutkim króliczkiem – wyjaśnia Fedaczyński. A czasem lekarze muszą wilczka po prostu oszukać. W ten sposób podają mu na przykład znieczulające zastrzyki – jeden z pracowników lecznicy rozprasza siedzącego w klatce wilka pętlą na kiju, tymczasem kolejny z tyłu klatki robi zastrzyk.
- Musimy być czujni: czasami mamy tylko sekundy na dostęp do kawałka ciała takiego wilczka – zauważa weterynarz.
"Procedury jak u piesków"
Najpierw wilk został zaniesiony na prześwietlenie. – Mamy nadzieję, że nie wykaże niczego niepokojącego – powiedział Fedaczyński.
Po rentgenie lekarze zbadali skórę i sierść wilczka, a także pobrali mu krew. – Procedury są takie, jak u innych czworonogów. Musimy wygolić tę łapkę, delikatnie nakłuć i znaleźć żyłkę – relacjonuje weterynarz.
Ostatnim przystankiem była wizyta u stomatologa.
- Wilki, podobnie jak my, nie lubią dentystów – żartuje Fedaczyński. Podopieczny ośrodka pozwolił jednak wyrwać sobie cztery mleczne zęby. – Kiedy wilk do nas trafił, mleczne zęby miał brązowe i ruszające się przez niedożywienie i brak witamin. Trzeba je usunąć, bo są zupełnie niepotrzebne, a mogą go boleć i przeszkadzać mu – tłumaczy weterynarz.
Wilk wróci na wolność?
Pracownicy placówki mają nadzieję, że wilka uda się przywrócić do jego naturalnego środowiska. – Trzeba jednak pamiętać, że młode wilki przez pewien czas asystują matce przy polowaniu, uczą się. Nasz podopieczny nie ma tej możliwości – zastrzega Jakub Kotowicz, wiceprezes ośrodka. Dlatego jedną z opcji, jakie biorą pod uwagę lekarze, jest przekazanie malca do zoo.
- Przed nami kolejny etap rehabilitacji, mający na celu próbę przystosowania go do powrotu na wolność. Czy to się uda? Zobaczymy, na razie jest zbyt wcześnie, by na ten temat cokolwiek móc powiedzieć – ocenia Kotowicz.
Autor: wini/ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Marek Młynarski