Karę dożywocia wymierzył we wtorek krakowski sąd Pawłowi K., który podpalił altanę, w której uwięził kobietę. Pokrzywdzona zmarła, a jej partner uniknął śmierci w drewnianej konstrukcji, ale doznał poparzeń. Wyrok nie jest prawomocny.
Paweł K. został oskarżony o to, że w marcu ubiegłego roku napadł na dwie osoby przebywające w drewnianej altanie na terenie Krakowa. Zamieszkałego w niej mężczyznę kilkukrotnie uderzył pięściami w głowę i twarz. Z kolei jego partnerka życiowa była przez napastnika bita i duszona, a następnie rozstała rozebrana, skrępowana i przywiązana do wbitego w ścianę gwoździa. Później K., według ustaleń śledczych - podpalił drewnianą altanę, pozostawiając w niej nieprzytomnych ludzi.
Według prokuratury swoim zachowaniem doprowadził do śmierci pokrzywdzonej oraz zamierzał zabić również pokrzywdzonego, który jednak zdołał wydostać się z płonącego pomieszczenia, doznając przy tym poparzeń. Policja ustaliła, że mężczyzna ten nie zdołał wyciągnąć z pożaru uwięzionej kobiety, gdyż ogień objął całą konstrukcję. Poinformowano, że do zdarzenia doszło podczas libacji alkoholowej, a po podpaleniu sprawca dłuższy czas pozostał przy altanie, aby uniemożliwić zaatakowanym ucieczkę.
Sprawa była szeroko komentowana przez krakowskie media. Jak podawały, 50-letni wówczas Paweł K. i jego ofiara, 39-letnia Anna K., znali się od dziecka, a kilka lat przed atakiem utrzymywali relacje intymne. Podczas alkoholowej libacji K. ponownie zaproponował jej zbliżenie, wcześniej bijąc jej obecnego partnera. Późniejszy atak miał być zemstą za odmowę ze strony kobiety.
Wyrok: dożywocie
Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i próbę zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem Sąd Okręgowy w Krakowie we wtorek skazał Pawła K. na karę dożywotniego więzienia. Uznano, że "alkohol miał kolosalne zapewne znaczenie w tym, że oskarżony dopuścił się takiego czynu", w związku z tym orzeczono wobec K. terapeutyczny system wykonywania kary. K. ma także zapłacić mężczyźnie, którego próbował zabić, zadośćuczynienie w wysokości 5 tysięcy złotych, a matce zamordowanej kobiety - 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Przypomniano, że K. popełnił przestępstwo w warunkach recydywy, działał z zamiarem bezpośrednim (na co wskazuje m.in. skrępowanie pokrzywdzonej i fakt, że K. czekał przed płonącą altaną, aby upewnić się, że nikt się z niej nie wydostanie), a za jedyną okoliczność łagodzącą uznano to, że oskarżony sam przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. - Przyjmuje się faktycznie, że przyznanie się oskarżonego do winy, złożenie przez niego wyjaśnień w danej sprawie, powinno być przez sąd traktowane jako poważna okoliczność łagodząca. Niemniej jednak, w niniejszej sprawie, przeciwstawiając tę okoliczność łagodzącą okolicznościom obciążającym, wadze czynu, skutkom, jakie wywołało zachowanie oskarżonego, sposobu dopuszczenia się przez niego tego czynu zabronionego - zbrodni zabójstwa, sąd uznał, że ta okoliczność łagodząca (...) nie może doprowadzić do wymierzenia kary łagodniejszej niż kara dożywotniego pozbawiania wolności - podkreślono w uzasadnieniu. Jednak sąd, biorąc po uwagę tę okoliczność łagodzącą, nie zdecydował się na zaostrzenie warunków do skorzystania z warunkowego, przedterminowego zwolnienia. K. będzie mógł ubiegać się o nie po 25 latach.
Prokuratura: to właściwa kara
Z wyroku zadowolona jest prokuratura, która wnioskowała o karę dożywotniego pozbawienia wolności. Prok. Marta Śliwonik, w rozmowie z dziennikarzami po ogłoszeniu wyroku, zwracała uwagę na społeczną szkodliwość czynu i demoralizację sprawcy. - Wydaje mi się, że w tym wypadku, ze względu na to, że zostały naruszone te najcenniejsze dobra ludzkie - dwie osoby w sposób okrutny miały być pozbawione życia - to jest jedyny wymiar kary, który może odpowiadać zasadom sprawiedliwości i społecznej, i funkcjom prewencyjnym, i ewentualnej resocjalizacji pana - podkreśliła prokurator. Przyznała, że "motyw zbrodni nie jest do końca jasny".
Z kolei obrońca oskarżonego adw. Katarzyna Dudzińska poinformowała, że jej klient nie życzy sobie, aby udzielała dziennikarzom w jego imieniu informacji. - Chcę tylko powiedzieć, że sąd ocenia czyn, a ja bronię człowieka, więc obrońca zawsze musi być do końca ze swoim klientem, nawet jeżeli mamy do czynienia z taką zbrodnią - podkreśliła.
Autor: wini/gp/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24