Dwie lekarki i pielęgniarka z krakowskiego szpitala stanęły przed sądem w związku ze śmiercią niemowlęcia. W poniedziałek ruszył proces w tej sprawie.
Do śmierci trzymiesięcznej Basi doszło w lipcu 2016 roku. Dziewczynka trafiła do jednego z krakowskich szpitali z ostrym nieżytem żołądkowo-jelitowym. Zmarła po kilku dniach, zgodnie z ustaleniami prokuratury przyczyną zgonu były "nieprawidłowe działania diagnostyczno-terapeutyczne".
Personel na ławie oskarżonych
W sprawie oskarżone zostały dwie lekarki, które usłyszały zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na jego zdrowiu. Miały tego dokonać poprzez polecenie pielęgniarkom podania dziewczynce zbyt dużych, niedozwolonych dawek potasu. Prokuratura poinformowała, że polecenie to zostało wydane "bez uprzedniego zlecenia przeprowadzenia badań krwi i uzyskania ich wyników, pomimo dysponowania informacjami o dotychczasowym przebiegu choroby, przy wysokim stężeniu potasu".
Ponadto jednej z lekarek oraz pielęgniarce postawiono ponadto zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Lekarka, jak podała prokuratura, wydała "ustne polecenie pielęgniarce, bez wpisania go do karty zleceń lekarskich, podania pacjentce niedozwolonej dla niej dawki potasu". To z kolei doprowadzić miało do ostrej niewydolności krążenia i śmierci dziewczynki.
Pielęgniarka odpowiada za wykonanie ustnego zlecenia lekarki. W opinii prokuratury podanie pacjentce takiej dawki potasu "naruszało zasady wiedzy i praktyki lekarskiej znane personelowi pielęgniarskiemu oraz procedury regulujące formy jego wydania, bez jego zweryfikowania".
Pielęgniarka: dyskusja nie wchodziła w grę
Akt oskarżenia Prokuratura Regionalna skierowała do sądu pod koniec października 2016 r.; proces w tej sprawie ruszył w poniedziałek przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Nowej Huty. Podczas rozprawy obszerne wyjaśnienia złożyły pielęgniarka oraz jedna z lekarek, ordynator oddziału, gdzie doszło do zdarzenia. Obie kobiety zrelacjonowały sądowi przebieg zdarzeń, które zakończyły się śmiercią dziecka. Żadna z nich nie przyznała się do winy.
- Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w takiej sytuacji, gdy pokrzywdzoną będzie mała dziewczynka – mówiła przed sądem pielęgniarka. Jak oceniła kobieta, panująca na jej ówczesnym oddziale atmosfera "nie dawała możliwości negocjacji z panią doktor". - Za każdym razem można było odczuć, że pielęgniarka jest niżej od lekarza i żadna dyskusja nie wchodziła w grę – wskazała.
Z kolei lekarka, która również złożyła przed sądem wyjaśnienia, przyznała w rozmowie z dziennikarzami, że do zdarzenia, które miało miejsce na oddziale, nigdy nie powinno dojść.
- Zmarło dziecko, które nie powinno było umrzeć – powiedziała. Podkreśliła przy tym, że w szpitalu pracuje ponad 20 lat i była tam również w czasie pobytu na oddziale małej Basi, w związku z czym wie, co takiego się wydarzyło. Zaznaczyła jednak, że informacji tych nie może ujawnić m.in. z powodu obowiązującej jej tajemnicy lekarskiej. - Ufam, że rzetelnie przeprowadzone postępowanie sądowe spowoduje ukaranie osób winnych tej śmierci, a również tych, którzy kłamią, pomawiają niewinnych i fałszywie oskarżają – dodała.
Kolejna rozprawa odbędzie się 22 marca i wówczas swoje wyjaśnienia złoży druga z lekarek.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock