Tajemniczy darczyńca przelał na konto Krakowa 10 milionów złotych. Wiadomo jedynie, że pieniądze, które trafiły do miejskiej kasy, mają pochodzić od informatyka z Londynu. Jak podają lokalne media, miasto odmawia ujawnienia danych osoby, która przekazała pieniądze. Nie ma też podpisanej umowy darowizny. - Umowa na piśmie nie jest konieczna, umowa ustna jest równie wiążąca - mówi nam rzecznik krakowskiego magistratu.
Sprawa zaczęła się na początku lutego, gdy z krakowskim urzędem miasta skontaktowała się osoba chcąca podarować miastu dużą sumę pieniędzy. Kilkanaście dni później obietnica została zrealizowana. Na miejskie konto trafiło 10 milionów złotych.
O sprawie jako pierwsza napisała "Gazeta Krakowska". Według ustaleń dziennikarzy, magistrat odmawia podania danych darczyńcy. Sam fakt przelewu miał zostać potwierdzony między innymi w piśmie skierowanym do stowarzyszenia "Kraków dla Mieszkańców". Znalaźć miała się tam też informacja, że pieniądze zostaną przeznaczone na budowę parkingu przy Krakowskim Centrum Muzyki, powstającym w Cichym Kąciku.
W sierpniu Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, na antenie Radia Kraków o tajemniczym darczyńcy mówił tak: - To nie Polak. To człowiek z branży IT z Londynu.
Rzecznik magistratu: darczyńca życzył sobie pozostać anonimowym, miasto chce spełnić tę prośbę
"Gazeta Krakowska" złożyła w magistracie wniosek o dostęp do informacji publicznej. W odpowiedzi nie zawarto jednak nazwiska darczyńcy. - Imię i nazwisko osoby fizycznej, która nie jest powiązana ze sferą spraw publicznych, jest daną osobową, stanowiącą kwestię prywatną, osobową czy intymną i jako taka nie zalicza się do zakresu spraw publicznych - wyjaśnił dziennikowi Piotr Bukowski, zastępca dyrektora Wydziału Organizacji i Nadzoru w urzędzie miasta.
O sprawę zapytaliśmy rzecznika prasowego urzędu miasta Dariusza Nowaka. A ten - w rozmowie z tvn24.pl - potwierdził, że taki przelew faktycznie zasilił miejskie konto. Podkreślił też, że darczyńca życzył sobie pozostać anonimowym dla opinii publicznej, a miasto chce ten wymóg spełnić. Niewykluczone, że jego dane zostaną ujawnione po zakończeniu inwestycji.
Nowak odniósł się też do kwestii braku spisanej umowy. - Według naszych prawników taka umowa na piśmie nie jest konieczna, umowa ustna jest równie wiążąca - wyjaśnił rzecznik.
W biurze pasowym magistratu zapytaliśmy o motywacje, które kierowały darczyńcą. Czekamy na odpowiedź.
Radni chcą wiedzieć
Część miejskich radnych jest jednak zdania, że miasto ma obowiązek ujawnić dane tajemniczego darczyńcy.
- Pieniądze nie wpłynęły na konto spółki, tylko do miasta. A wpływy do budżetu są jawne. Sprawa ponadto stała się mocno medialna. W świetle tych argumentów na pewno wystąpię z interpelacją do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego z prośbą o ujawnienie, kto wpłacił 10 mln złotych darowizny - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Michał Drewnicki, radny Prawa i Sprawiedliwości.
A Łukasz Maślona z klubu radnych "Kraków dla Mieszkańców" mówi Onetowi: - Na ten moment nie wiemy, jakie jest pochodzenie tych pieniędzy. Wiemy tylko, że to osoba fizyczna. Miasto przekonuje, że darczyńca nie ma nic przeciwko udostępnieniu jego danych po zakończeniu inwestycji, więc dlaczego nie można zrobić tego teraz? Dane powinny zostać ujawnione, tak aby zachować pełną transparentność przy zarządzaniu majątkiem publicznym, a więc nas wszystkich.
Źródło: Gazeta Krakowska, Onet.pl, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock