Rada Miasta Krakowa nie zgodziła się w środę na podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. Według propozycji Zarządu Transportu Publicznego opłaty miały podrożeć w niektórych przypadkach nawet o połowę. Urzędnicy grożą drastycznymi cięciami w siatce połączeń, jeśli droższy cennik nie zostanie wprowadzony. W budżecie na funkcjonowanie komunikacji miejskiej brakuje około 300 milionów złotych.
W środę krakowscy radni odrzucili nowy cennik komunikacji miejskiej, który - według propozycji - miał zacząć obowiązywać 1 lutego. Nie zgodzili się na podwyżki cen biletów, nazywając je drastycznymi. Na poprzednich sesjach trzykrotnie odkładano dyskusję nad projektem, by w końcu po pierwszym czytaniu wyrzucić go do kosza.
Propozycja podwyżek o połowę
Zmiany miały objąć wyłącznie ceny biletów okresowych. Głębiej do kieszeni musieliby sięgnąć przede wszystkim posiadacze Karty Krakowskiej - mieszkańcy musieliby płacić za możliwość poruszania się autobusami i tramwajami o około połowę więcej niż dotychczas. Na przykład bilet mieszkańca na jedną linię podrożałby o 52 procent - z 54 złotych na 82 złote. Bilet mieszkańca na wszystkie linie kosztowałby za to o 49 procent więcej - zamiast 80 złotych - 119 złotych. Droższy miał być także bilet sieciowy dla osób bez Karty Krakowskiej: na jedną linię miał kosztować 119 złotych zamiast 80 (zmiana o 52%), a na wszystkie linie - 159 złotych zamiast 148.
Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie (ZTP) propozycję podwyżek tłumaczy inflacją, wysokimi cenami paliw i energii, które odbijają się na wydatkach na komunikację miejską. Według szacunków nowy cennik miał dać miastu około 30-50 milionów złotych wpływów rocznie. Tymczasem na funkcjonowanie krakowskiego MPK brakuje w tym roku około 300 milionów złotych.
Urząd grozi cięciami siatki połączeń
Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego, przekonując radnych o konieczności wprowadzenia podwyżek, zagroził, że jeśli nowy cennik nie zostanie przyjęty, od marca tramwaje i autobusy będą jeździć rzadziej. - W marcu trzeba będzie podjąć decyzję: albo w lewo, albo w prawo. Albo znajdą się dodatkowe fundusze, albo dopasowujemy ofertę przewozową do obecnego budżetu, radykalnie redukując siatkę połączeń - mówił Franek. - Jesteśmy jak krawiec. Ile materiału dostaniemy, taki garnitur uszyjemy - dodał.
Zdaniem szefa ZTP podwyżka nie jest radykalna i oferta krakowskiego przewoźnika po podwyżkach wciąż byłaby niższa niż w wielu innych polskich miastach. - To przyzwoita propozycja - ocenił.
Miasto przerzuca koszty na mieszkańców?
Część radnych krytykuje władze miasta za poszukiwanie brakujących pieniędzy w kieszeniach mieszkańców, podczas gdy środki z budżetu płyną strumieniem na inne, ich zdaniem mniej istotne cele. Radny Łukasz Wantuch zwracał uwagę na to, że pod koniec ubiegłego roku Kraków przeznaczył 11 milionów złotych na zakup parku Jalu Kurka od Zgromadzenia Salwatorianów. - Cięcia w komunikacji miejskiej są nie do zaakceptowania dla żadnego radnego - oceniał Wantuch.
Czytaj też: Ceny paliw w Polsce "jedne z najniższych w Europie" vs "najwyższe w Europie". Kto ma rację?
Z kolei radny Łukasz Gibała, lider opozycyjnego klubu Kraków dla Mieszkańców, krytykował urząd za inne drogie zakupy, jak kosztująca 228 tysięcy złotych ławka czy otrzymująca miliony z miejskiego budżetu druga miejska telewizja Play Kraków News, przemianowana później na Hello Kraków. - Ta propozycja, wbrew temu, co mówią inicjatorzy, nie jest ratowaniem komunikacji miejskiej w Krakowie, to jest jej mordowanie - mówił Gibała.
Przeciwni propozycji urzędu byli również radni Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej.
Urzędnicy z ZTP nie odnoszą się do wydatków miasta, które nie dotyczą komunikacji. Podkreślają, że stawki poszły mocno w górę, a zarząd ma "związane ręce". - Nie możemy nie płacić przewoźnikom, których koszty stale rosną. W 2021 roku w przypadku tramwajów wozokilometr kosztował około 16 złotych, teraz to prawie 26 złotych - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl rzecznik instytucji Sebastian Kowal. W przypadku autobusów koszt wozokilometru wzrósł o około dwa złote.
Projektu uchwały bronili tylko przedstawiciele klubu prezydenckiego. Radny Jacek Bednarz podkreślał - za dyrektorem Frankiem - że brak podwyżek będzie oznaczał ograniczenia dla pasażerów. - Dla osiedli peryferyjnych to, że nagle z grafiku wypadnie autobus albo że zostanie ograniczone jego kursowanie to już będzie duży problem - mówił. Nie przekonał jednak większości radnych, więc wiele wskazuje na to, że jeszcze przed nadejściem wiosny z rozkładu jazdy mogą zacząć wypadać kursy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: travellifestyle/Shutterstock