Wycięte zostało wszystko, co wystawało nad poziom wody - mówi Katarzyna Pilitowska, aktywistka Akcji Ratunkowej dla Krakowa, która opublikowała nagranie w mediach społecznościowych. Nazywa to niszczeniem ekosystemu. Urzędnicy podkreślają z kolei, że wycinka zabezpiecza dolne bulwary przed rozsadzaniem betonu.
Uwagę Katarzyny Pilitowskiej, aktywistki Akcji Ratunkowej dla Krakowa, podczas spaceru na bulwarach wiślanych przykuł mężczyzna z podkaszarką. Jak wynika z jej relacji, pracownik usuwał rośliny wyrastające z muru oporowego wzdłuż koryta rzeki, poniżej poziomu chodnika. - Wyglądało to tak, jakby ktoś kosił wodę - mówi w rozmowie z tvn24.pl, pokazując nagranie nietypowych prac.
Skoszone "wszystko, co wystawało nad poziom wody"
Nagranie zostało zarejestrowane w poniedziałek na Bulwarze Inflackim niedaleko Wawelu.
- Zeszłam na dolny bulwar i zobaczyłam, że koszone są niewielkie kępki zieleni wyrastające z brzegu. Komu one przeszkadzają? - pyta aktywistka. - Pan w dodatku wycinał podkaszarką każdy skrawek trawy rosnącej między płytami chodnikowymi. Pytałam, dlaczego to robi, ale oprócz tego, że takie otrzymał zlecenie, nie chciał odpowiedzieć. Gdy następnego dnia przeszłam się wzdłuż rzeki, zauważyłam, że od Mostu Dębnickiego do Mostu Powstańców Śląskich wycięte zostało wszystko, co wystawało nad poziom wody. To odcinek o długości około dwóch kilometrów - podkreśla działaczka.
Pilitowska zaznacza, że rośliny ze względu na zbliżającą się jesień "zbyt mocno nie rosną", więc - jej zdaniem - warto je zostawić, "by stworzyć schronienie dla mniejszych organizmów, takich jak owady i ryby. To wszystko razem tworzy swój mały ekosystem, który jest niszczony". - Koszenie wody w Krakowie wyszło na czołówkę absurdu tak zwanej pielęgnacji zieleni. Bardzo mnie to smuci w kontekście wichury, która miesiąc temu przeszła przez Kraków i powaliła kilkaset drzew. Zamiast wydać pieniądze na ich uprzątnięcie i zasadzenie nowych, wydaje się je na koszenie wody - mówi aktywistka Akcji Ratunkowej dla Krakowa. I ocenia, że działanie urzędników to “zaprzeczenie edukacji przyrodniczej”.
Wody Polskie: "zwykłe zadanie utrzymania bulwarów"
O sytuację przy Wiśle zapytaliśmy Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie, który kontroluje i zleca takie interwencje. Od urzędników dowiedzieliśmy się jednak, że prace prowadzone były przez Wody Polskie. Przedstawiciele tej jednostki podkreślają, że w koszeniu roślin wzdłuż bulwarów wiślanych nie ma niczego niecodziennego.
- To jest zwykłe zadanie utrzymania bulwarów niskich. Prace prowadzone są po to, by nie doszło do przerostów roślin, które tkwią w betonie, doprowadzając do jego rozsadzania. Szczególnie zimą, kiedy zalewająca korzenie woda zamarza. To jest budowla hydrotechniczna, która chroni przed powodzią, dlatego istotne jest, by utrzymać ją w jak najlepszym stanie - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Magdalena Gala, rzeczniczka prasowa Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Urzędniczka dodaje, że rośliny wzdłuż rzeki wycinane są dwa razy do roku: wiosną i przed okresem zimowym na całej długości krakowskich bulwarów.
Zagadkowe koszenie traw
Równie nietypowe sytuacje zdarzały się w Krakowie również w przeszłości. W maju media donosiły o pracownikach utrzymania zieleni, którzy kosili skrawki trawy na niemal gołej ziemi. Prace prowadzone były na Wzgórzu Wawelskim. Miasto przyznało wtedy, że to błąd - urzędnicy zapewniali, że obszar wzgórza będzie koszony rzadziej.
Z kolei w grudniu ubiegłego roku przy drodze wojewódzkiej nr 309 w Wielkopolsce kierowcy byli świadkami koszenia trawy w grubym śniegu. Zdjęcia z prac obiegły internet, bo aura zdecydowanie im nie sprzyjała. Na podobny pomysł, również w grudniu, wpadli urzędnicy dzielnicy warszawskiego Bemowa, którzy nakazali pracownikom koszenie zieleni po opadach śniegu.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Akcja Ratunkowa dla Krakowa