- W szpitalach nie ma już miejsc, dlatego musimy szukać nowych rozwiązań - mówią przedstawiciele krakowskiego magistratu i zapowiadają stworzenie nowej placówki do walki z COVID-19. Miałaby powstać na osiedlu Wesoła, gdzie kiedyś działał szpital uniwersytecki.
- Jest tam kilkanaście budynków. Chcemy, żeby jeden, a może dwa gmachy przeznaczyć na nowy-stary szpital. W ten sposób uzyskalibyśmy dodatkowe miejsca. Szacujemy, że byłoby ich od siedemdziesięciu do stu - informuje przed kamerą TVN24 rzecznik krakowskiego magistratu Dariusz Nowak.
Przyznaje on, że już w środę w krakowskich szpitalach brakowało miejsc dla zakażonych koronawirusem. W szpitalu im. Żeromskiego jest 80 łóżek "covidowych", wszystkie są zajęte. W szpitalu im. Narutowicza z 30 miejsc dla zakażonych, w środę wolne były jeszcze cztery łóżka.
W środę wojewoda małopolski poinformował o tym, że trzy kolejne szpitale mają - na wzór jednoimiennych - przejąć na swoje barki ciężar walki z pandemią.
- Myślimy tutaj o regionie podhalańskim, tarnowskim i o zachodniej Małopolsce - informował wojewoda Łukasz Kmita.
Fala zakażeń
W czwartek resort zdrowia poinformował o 8099 nowych zakażeniach koronawirusem. W województwie małopolskim potwierdzono 1303 zakażenia. Więcej potwierdzono tylko w woj. mazowieckim (1306), w którym jednak mieszkańców jest blisko 2,5 mln więcej.
- W samej stolicy Małopolski jest ponad 540 nowych chorych. Eksperci podkreślają, że Kraków i okolice to bardzo zurbanizowany region z dużym zagęszczeniem ludności. To sprawia, że transmisja wirusa jest ułatwiona - relacjonuje Aneta Regulska, reporterka TVN24, która zajęła się sprawą.
Jerzy Friediger, dyrektor szpitala im. Żeromskiego w Krakowie podkreśla, że w placówce są jeszcze wolne respiratory.
- Teraz przygotowujemy nowe skrzydło na przyjęcie dodatkowych pacjentów. Trzeba jednak powiedzieć, że przeznaczanie łóżek dla chorych na COVID-19 oznacza zabieranie łóżek chorym na inne schorzenia - zaznacza dr Friediger.
W jego opinii już teraz powinien powstawać szpital polowy na potrzeby wojny z pandemią.
- W pewnym momencie będziemy znowu krok za wirusem, zamiast wybiegać przed - kończy rozmówca TVN24.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP