Archeolodzy badają tajemniczy pochówek, odkryty w jednej z jaskiń na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. 12-letnia dziewczynka została złożona w płytkim grobie z czaszką zięby w ustach.
Szkielet został znaleziony kilkadziesiąt lat temu w jaskini Tunel Wielki. Długo jednak nie było wiadomo, z którego wieku pochodzi pochówek ani dlaczego dziewczynka została w ten sposób pogrzebana: z jedną czaszką ptaka umieszczoną w ustach i drugą tuż przy głowie.
Najnowsze ustalenia wskazują, że 12-latka przybyła ze Skandynawii (prawdopodobnie Finlandii) wraz z wojskami najeźdźczymi podczas potopu szwedzkiego, czyli na początku drugiej połowy XVII w.
- To nie były typowe badania archeologiczne. Aby dojść do takiego wniosku, musieliśmy zastosować szerokie spektrum metod badawczych. To była detektywistyczna praca – mówi dr Małgorzata Kot z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, która wraz z zespołem analizuje to niezwykłe znalezisko w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki.
Badania
Co pozwoliło badaczom na tak konkretne ustalenie? Jak sami mówią, złożyło się na to bardzo wiele pośrednich dowodów. Po pierwsze pochówek ten był bardzo nietypowy, jak na obszar Polski. Z analiz genetycznych wynikło, że zmarła nie była Słowianką – tropy prowadziły przede wszystkim w kierunku ziem zamieszkałych przez Finów.
Naukowcy mieli problemy z precyzyjnym określeniem czasu śmierci, ostatecznie udało się ustalić, dzięki zastosowaniu metody radiowęglowej, że doszło do niej w drugiej połowie XVII lub w XVIII wieku.
Badacze następnie rozejrzeli się za zbliżonymi rytuałami pogrzebowymi w ówczesnej Skandynawii. Nie udało im się znaleźć bezpośrednich analogii, ale zwrócili uwagę, że w niektórych regionach Finlandii kilkaset lat temu chrześcijaństwo nie było jeszcze tak mocno zakorzenione i nierzadkie były praktyki nawiązujące do czasów pogańskich. Jak mówi dr Kot, w niektórych jej częściach, jak w Karelii, jeszcze w XIX wieku osoba, która zginęła w lesie, musiała być pochowana nie na cmentarzu, lecz właśnie w lesie.
Potop szwedzki (i fiński)
- Nasz fiński kolega, doktor Frog, zwrócił uwagę na to, że ptaki symbolizowały nawet wówczas wędrówkę duszy po śmierci. Jednak pochówków z głowami ptaków nie znamy z terenu północno-wschodniej Skandynawii – zaznacza dr Kot.
- Zaczęliśmy szukać okoliczności, kiedy w XVII i XVIII wieku "ludzie z północy" mogli się znaleźć w rejonie Ojcowa. Na plan pierwszy zdecydowanie wysuwa się tutaj czas potopu szwedzkiego, podczas którego najeźdźcy jeszcze w 1655 roku zajęli ojcowski zamek, obsadzając go swoją załogą – opowiada dr Michał Wojenka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Ale skąd miała się pojawić mała dziewczynka i to z Finlandii w tym czasie w Polsce? I na to naukowcy mają odpowiedź. Jak wyjaśnia dr Wojenka, w potopie uczestniczyły również wojska fińskie.
Ze źródeł historycznych wiadomo, że w szwedzkim garnizonie na Wawelu było wówczas 3 tys. żołnierzy, głównie Finów. Wojska te dotarły do Małopolski na jesieni (co ciekawe, analiza szczątków ptasich wskazuje, że obie zięby zostały uśmiercone jesienią). A zdaniem badaczy część tego garnizonu znajdowała się na zamku w Ojcowie, który jest nieopodal jaskini Tunel Wielki.
- Często sobie wyobrażamy, że w czasie potopu do Polski wkroczyła wyłącznie regularna armia, ale z ówczesnych relacji wiemy, że w taborach było też całkiem sporo kobiet i dzieci. Tak też było i przypadku szwedzkiego garnizonu na zamku w Ojcowie – uważa dr Wojenka.
95 procent pewności
Naukowcy nie są pewni, jak dziewczynka zmarła. Czy była to tragiczna śmierć w lesie, w jaskini? Dlatego zgodnie ze zwyczajem musiała zostać pochowana w pobliżu miejsca zgonu? Tego - jak przyznają archeolodzy - nie da się wykluczyć. Z analiz kości wynika, że nie miała lekkiego życia. Widoczne na kościach długich tak zwane linie Harrisa świadczą o tym, że w czasie swojego życia cierpiała głód.
Wiemy, że zmarła była obca na tych ziemiach. Obcy jest też rytuał, w jakim została pochowana. Wszystkie elementy układanki wydają się wskazywać, że przybyła ona do Polski wraz z najeźdźcami w czasie potopu. I nigdy już Polski nie opuściła – wskazują badacze.
- Jak z cytryny wycisnęliśmy z dostępnych analiz tyle informacji, ile było możliwe. Uważamy, że na 95 procent nasza wersja wydarzeń jest właściwa – dodaje dr Wojenka.
Artykuł na temat szczegółowych analiz nietypowego pochówku ukazał się w niemieckim czasopiśmie naukowym "Praehistorische Zeitschrift".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock