Fala wyrwała bramę i porwała trzy przyczepy kempingowe zaparkowane przy zalewie w Łapanowie (Małopolska). Jeden z mężczyzn nocujących w przyczepie do późna nie mógł zasnąć i to, jak mówi, prawdopodobnie uratowało życie jego i jego znajomych. Cała grupa zdołała w porę uciec z przyczep.
Fala przyszła w nocy z soboty na niedzielę. – Miałem bezsenną noc i oglądałem telewizję. To w pewnym sensie uratowało życie mi, mojej dziewczynie i mojemu koledze. Telewizor w pewnym momencie się wyłączył. Poszedłem zobaczyć bezpieczniki, ale było wszystko okej, chciałem wyjść na zewnątrz i woda już była po kolana przy wyjściu – mówi pan Darek, który spędzał ze znajomymi noc w przyczepie. Jak dodaje, poziom wody rósł bardzo szybko.
– To były sekundy, jak ona przybierała. To nie była woda, która stała w miejscu i systematycznie się podnosiła, tylko to był nurt. Zupełnie, jakbyśmy byli na rzeczce – opisuje mężczyzna.
Ewakuacja musiała być błyskawiczna. Pan Darek wspomina, że swój telefon ocalił tylko dlatego, że wcześniej chciał nim poświecić, żeby sprawdzić, co się stało z telewizorem. Oprócz tego zabrał okulary. To wszystko.
"Straciliśmy i przyczepy i to, co było w nich"
Pan Darek wspomina, że już po kilku minutach fala miała od 1,5 m do 2 m wysokości. - Zdążyliśmy uciec i po pięciu minutach nasze przyczepy już pływały. To była niesamowicie wielka fala uderzeniowa. Gdybyśmy spali i zostali w przyczepach, to byśmy nie żyli - zaznaczył.
Mężczyzna wyjaśnił, że w ośrodku było łącznie siedem przyczep, ale tylko trzy zostały porwane przez falę, bo one stały jej na drodze.
- Poszkodowanych jest łącznie osiem osób. W pozostałych czterech przyczepach nic się nie stało, bo fala ich nie zabrała. Nasze trzy są całkowicie zniszczone - mówił.
Pan Darek powiedział, że nie było możliwości, żeby zostali w przyczepach, bo są zbyt zniszczone. - Wszystko zgniło, straciliśmy i przyczepy, i to, co było w nich. Wszyscy się porozjeżdżali do domów - wyjaśniał.
Zaznaczył, że nie było żadnej pomocy ze strony ludzi. - Nikt nie zaproponował nawet przysłowiowej herbaty. My staliśmy na zewnątrz od 3 w nocy do 8 rano. Gdy przyjechała policja, to jak zobaczyli, gdzie stały nasze przyczepy, a gdzie wylądowały, to się za głowę złapali, że przeżyliśmy - relacjonował mężczyzna.
Pan Darek przekazał, że teraz muszą złożyć zbiorowy wniosek do urzędu gminy w Łapanowie o odszkodowanie i pomoc. - My tego tak nie zostawimy. Przyczepa to koszt około 30 tysięcy - skwitował.
Źródło: TVN24 Kraków / Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 / Dadek