Zaczęło się od niejasnej transakcji, której szczegóły miały być ustalone gdzieś pod Krakowem. Skończyło się tym, że prawdziwi policjanci szukają fałszywych, którzy - z bronią na kulki i w kominiarkach - wyciągnęli ludzi z samochodu, związali i… zniknęli z ich pieniędzmi i samochodem.
Policja nie zna jeszcze wszystkich szczegółów wydarzeń, do których doszło w Krakowie.
- Wszystko zaczęło się od tego, że dwóch panów umówiło się ze swoim znajomym w celu omówienia transakcji, która nie do końca była jasna - opowiada Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. - Spotkali w Krakowie. Znajomy powiedział, że tu raczej nie będą rozmawiali i zaproponował, żeby pojechali w jakieś ustronne miejsce poza miastem - dodaje.
Mieli broń i kominiarki
Pojechali dwoma samochodami do lasu pod Dziekanowicami. - Nagle pojawił się samochód na kogutach takich, jakie ma policja. Wyskoczyło z niego trzech mężczyzn. Sprawiali wrażenie, że są policjantami. Wyciągnęli poszkodowanych z samochodu, położyli na ziemi, związali ręce - relacjonuje Nowak.
Rzekomi policjanci wyglądali wiarygodnie: na głowach mieli kominiarki, na rękach rękawiczki i krótką broń palną. Kazali położyć się mężczyznom na ziemię i przeszukali ich odzież. Jednemu z pokrzywdzonych mieli zabrać telefon komórkowy oraz ponad tysiąc złotych w gotówce.
Potem kazali czekać na przewóz na komisariat. – Temu, co umówił spotkanie, udało się uciec. Dwóch pozostałych leżało na ziemi kilkanaście minut. Dotarło do nich, że zostali oszukani, gdy zorientowali się, że wokół nie ma już ani ludzi, ani samochodów.
Kolega ich wysawtił?
- Prawdziwa policja zaczęła poszukiwania. Okazało się, że tropy prowadzą do garażu, w którym rzeczywiście był skradziony samochód. Częściowo rozłożony już na części - podaje Nowak.
Zdaniem policji, wiele wskazuje na to, że napad nie był dziełem przypadku, a człowiek, który zaproponował spotkanie poza miastem współpracował z "grupą szturmową". - Jest czterech zatrzymanych, trzech jest tymczasowo aresztowanych. Szukamy jeszcze dwóch osób - informuje Nowak.
Zatrzymani usłyszeli zarzuty rozboju oraz napaści z użyciem niebezpiecznego narzędzia, choć śledczy podają, że broń okazała się pistoletami na kulki. Grożą im co najmniej 3 lata więzienia.
Autor: nf/roody / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: materiały policji