W pożarze dzieci straciły matkę i dom. Dzięki pomocy ludzi z całego świata mogły jednak zamieszkać z dziadkami. Dzięki datkom udało się wyremontować dom i dostosować do potrzeb dzieci. Teraz jednak sąd zadecydował, że czwórka rodzeństwa z Daliowej ma zamieszkać u rodziny zastępczej. Według biegłych między dziećmi a dziadkami nie ma bowiem "emocjonalnej więzi".
- Taka decyzja zapadła, ale jest jeszcze nieprawomocna. Dziadkowie dzieci mają trzy tygodnie na odwołanie się – tłumaczy Artur Lipiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie. Do czasu uprawomocnienia się decyzji dzieci pozostaną u dziadków.
Według sądu, dziadkowie nie mają wystarczających więzi z wnukami. - Sędzia badał bardzo szczegółowo opinie biegłych z Rodzinnego Ośrodka Diagnostycznego - zaznacza Lipiński. Dodaje też, że dziadek rodzeństwa nie dostarczył zaświadczenia lekarskiego, potwierdzającego jego zdolność do bycia rodzicem zastępczym.
Czwórka dzieci w wieku od 2,5 do 9 lat ma trafić do zawodowej rodziny zastępczej.
- Ta rodzina posiada odpowiednie kwalifikacje i pełniła już taką funkcję. Ma też dwójkę "własnych" dzieci - zapewnia rzecznik.
Wyremontowali dla dzieci dom dziadków
Po pożarze, w którym zginęła matka rodzeństwa, dziećmi zaopiekowali się dziadkowie. Ponieważ ich dom nie spełniał warunków potrzebnych do ulokowania czwórki maluchów (dwoje z rodzeństwa jest niepełnosprawnych), Caritas przeprowadził zbiórkę funduszy na remont budynku.
Dzięki temu niewielki dom, w którym dotychczas brakowało prądu i ogrzewania, a na klepisku leżały deski, został przystosowany do potrzeb dzieci. Dzięki pomocy finansowej darczyńców z Polski i zagranicy udało się zebrać środki na materiały budowlane. Później do domu wkroczyła ekipa remontowa. Zarówno oni, jak i architekt oraz kierownik robót pracowali za darmo i pod presją czasu. Jeśli bowiem dom nie zostałby wyremontowany, sąd nakazałby umieszczeniu dzieci w domu dziecka, czemu sprzeciwiali się ich dziadkowie. Dzieci w tym czasie wyjechały na ferie.
Babcia chciała opieki nad dziećmi
Ojciec dzieci zmarł dwa lata wcześniej. Od samego początku babcia dzieci, pani Anastazja, deklarowała, że chce, by wnuczęta zostały pod jej opieką. Dlatego równolegle z remontem dziadkowie rozpoczęli działania przed sądem o przyznanie opieki nad dziećmi. Wsparło ich Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Krośnie.
Dzięki deklaracji urzędników, sąd wydał na to tymczasową zgodę. W piątek została jednak podjęta decyzja o przeniesieniu rodzeństwa do rodziny zastępczej.
Wyprowadziła dzieci i zginęła
To tragicznego pożaru doszło pod koniec stycznia. Jak wynika z relacji świadków, w momencie wybuchu pożaru matka dzieci przebywała poza budynkiem. - W pewnym momencie dzieci zaczęły krzyczeć, że się pali - relacjonował w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 bryg. Mariusz Kozak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie. Kobieta ruszyła swoim dzieciom na pomoc. - W ich ratowaniu pomagała również sąsiadka - mówił bryg. Kozak.
- Po wyprowadzeniu dzieci, matka wróciła po coś do budynku i już nie wyszła - powiedział rzecznik. Jak dodał, kiedy strażacy weszli do środka, znaleźli ciało kobiety przygniecione szafką.
Rzecznik poinformował, że budynek, w którym doszło do pożaru, był murowano-drewniany. Ogień szybko się rozprzestrzenił.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków