100-letni dom w centrum Krakowa zapada się i pęka. Na działce obok powstaje apartamentowiec. Czy to bierność urzędników nadzoru budowlanego i brak właściwej kontroli nad powstającą obok inwestycją jest tego powodem? Czy urzędnicy czekają na katastrofę budowlaną? Materiał programu "UWAGA!" TVN.
- Naszym problemem jest budowa, która rozpoczęła się w styczniu ubiegłego roku i już po kilku tygodniach doszło do pierwszych uszkodzeń domu, pęknięć. Kierownik budowy i wykonawca stwierdzili, że tak jest i obiecali pełną pomoc. Tej pomocy do tej pory nie otrzymaliśmy. To nie są pęknięcia naturalne, to efekt budowy. Zostało to potwierdzone ekspertyzą. Pęknięcia są i na zewnątrz i wewnątrz. Dom się przechyla - mówi Maciej Stupka.
Cztery kontrole i dół
Razem z żoną 25-lat temu kupili w centrum Krakowa stuletni, otoczony ogrodem dom do remontu. Nie sądzili, że przez trwającą obok budowę zagrożone będzie ich bezpieczeństwo.
- Urzędnicy z nadzoru budowlanego przyszli zobaczyć dom czterokrotnie. Pierwszy raz w kwietniu 2015 roku. Wtedy nas uspokoili, że to są drobne sprawy, że to się zdarza. Chociaż już wtedy zwracaliśmy uwagę, że tam jest bardzo dużo wody i czy to przypadkiem nie ma jakiegoś znaczenia. Pani inspektor powiedziała, że nie, ale że uda się na budowę i sprawdzi, spisze protokół – dodaje Maciej Stupka.
Dla państwa Stupków problemem jest budowa dwupoziomowego parkingu podziemnego. Na początkowym etapie próbowali ją zablokować, wykazując że tak zaplanowane prace wymagają pozwolenia wodno-prawnego, bo to szczególny teren. Na dwa miesiące prace wstrzymano, ale później zostały wznowione.
Po wykopaniu bardzo głębokiego dołu ich dom zaczął pękać, a ziemia wokół - opadać. Inni sąsiedzi mieszkający tuż przy budowie również odczuwają jej skutki. Podczas powstawania głębokich wykopów z terenu budowy odprowadzano olbrzymie ilości wody do najbliższej studzienki kanalizacyjnej na ulicy.
- Informowałam nadzór budowlany. Najpierw zadzwoniłam do wodociągów zapytać, czy mają z wodociągami podpisaną umowę. Nie mieli. Podpisali w tym samym dniu, można to sprawdzić. Zrzucali wodę dzień i noc przez parę miesięcy. Później zrzucali do rynny. Urzędnicy z nadzoru byli, widzieli, wszystko mają sfotografowane. Milczenie, że nic takiego się nie dzieje i koniec – opowiada Elżbieta Piszczek, która mieszka w sąsiedztwie.
"Budowa powinna zostać wstrzymana"
Poprosiliśmy doświadczonego i cenionego architekta Piotra Bienia, aby wyjaśnił nam co wydarzyło się na działce naszego bohatera.
- Pompowana jest woda i wyrzucana gdzieś do kanalizacji. Ale ta woda skądś się bierze w wykopie. Ona napływa ze wszystkich stron, bo ona jest pod ziemią. Ruch tej wody, która płynie pod ziemią, powoduje wypłukiwanie cząstek lekkich czyli iłowych, gliniastych, pyłów. Wraz z tymi cząstkami ta woda jest wypompowywana i wszystko, co stoi na wierzchu, czyli m.in. taki dom, zaczyna osiadać. Ale osiada nierównomiernie. Dlatego ten budynek popękał. Część tego budynku ma szansę, że wpadnie do dziury podziemnej. Powinna natychmiast zostać zatrzymana budowa i to nie z inicjatywy władz budowlanych, tylko samego inwestora - tłumaczy Piotr Bień, architekt.
Reakcja inspektoratu
Maciej Stupka, nie mogąc uzyskać żadnej pomocy ze strony inspektorów nadzoru budowlanego, na własny koszt wykonał ekspertyzę.
- Została zrobiona opinia metodą tradycyjną, przez człowieka, który ma do tego wszystkie uprawnienia, która potwierdziła, że jest to wpływ odwodnienia, powstawania leja depresyjnego, zostało to oczywiście złożone do PINB - mówi Maciej Stupka.
Ta ekspertyza jednoznacznie potwierdziła, że przyczyną uszkodzeń domu jest głęboki wykop, który spowodował osiadanie domu i pękanie jego ścian. Doszło do poważnych szkód architektonicznych i konstrukcyjnych. Ekspertyza od ponad trzech miesięcy jest w powiatowym nadzorze budowlanym, ale nikt się do niej nie odniósł. Postanowiliśmy odwiedzić szefową Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Krakowie.
- Mamy do czynienia z inwestycją, która ma pozwolenia na budowę - twierdzi Małgorzata Boryczko. - Zostało wydane przez prezydenta i było weryfikowane przez wojewodę małopolskiego. Roszczenia i odszkodowania w tym zakresie na pewno mogą być zasądzone, ale w zupełnie innych postępowaniach, nie przed administracją, tylko przed sądem. Nadzór jest po to, żeby czuwać nad prawidłowością realizacji inwestycji, i w tej sprawie dokładnie tak się działo - deklaruje.
"Pomówienia i nieprawdziwe zarzuty"
Próbowaliśmy uzyskać stanowisko inwestora, otrzymaliśmy jednak jedynie mailem odpowiedź, że posiada wszystkie niezbędne pozwolenia, a "pomówienia i nieprawdziwe zarzuty" będą wyjaśniane na drodze sądowej. Pan Maciej wraz z adwokatem po raz kolejny odwiedził Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
- Dowiedzieliśmy się że PINB jest święty, inwestor ma wszystkie papiery, i że tak się może zdarzyć, a dlaczego tak się zdarzyło, to powinni wypowiedzieć się eksperci, a eksperci nie bardzo mogą to stwierdzić, więc musimy czekać, aż budowa zostanie zakończona - komentuje spotkanie Maciej Stupka.
- Dla nas z tych ekspertyz wynika, że w trakcie tych prac doszło do nieprawidłowości, a PINB nie zareagował prawidłowo. Inwestor wykonywał roboty niezgodnie z pozwoleniem, to wynika z ekspertyz, które przedłożyliśmy - mówi Krzysztof Przybyłowicz, radca prawny.
Budowa wstrzymana, jest postępowanie
Kilka dni po naszej wizycie Maciej Stupka otrzymał od Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego pismo o tym, że wstrzymał budowę i zobowiązał inwestora do naprawienia szkód. Prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające, a nasz bohater złożył już zeznania.
Autor: dln/gp / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: UWAGA! TVN