Petardy wrzucane na podwórko, fałszywe oskarżenia o przestępstwa, ludzkie fekalia na płocie – sąsiedzi stalkerzy od sześciu lat spędzali sen z powiek pani Bożenie Wołowicz z Podkarpacia. W końcu zapadł wyrok w tej sprawie.
Małgorzata K. i jej dwoje dzieci usłyszeli wyroki więzienia w zawieszeniu na trzy lata: matka i syn po 10 miesięcy, córka - rok. Każde z nich ma też zasądzony zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej.
- To jest ten dzień, na który czekałam. Mam nadzieję, że to oznacza zbliżający się koniec tego koszmaru, który trwa od ponad sześciu lat – mówi pani Bożena Wołowicz, która w sądzie zjawiła się w eskorcie policji.
Będą apelacje
Skazani już zapowiedzieli, że złożą apelację od wyroku. Nie oni jedni – takie same kroki chce podjąć pełnomocnik pani Bożeny oraz prokurator. Ten ostatni powiedział dziennikarzom, że prokuratura wnioskowała o karę bezwzględnego więzienia.
- Sukcesem jest to, że sąd skazał ich za to, co my im zarzuciliśmy, tylko w nieznacznym stopniu zmienił opisy czynów. Generalnie te wszystkie zachowania, które my ocenialiśmy jako nękanie, sąd również uznał za wyczerpujące znamiona tego przestępstwa. Istnieje jednak szansa, że będziemy apelować, z uwagi na rażącą niewspółmierność kary – tłumaczy prokurator Jacek Żak.
Obelgi i petardy w środku nocy
Pierwsze problemy pojawiły się już sześć lat temu - Małgorzata K., lekarka z dwójką dorosłych dzieci, kupiła nieruchomość sąsiadującą z panią Bożeną. Szybko, bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu, pojawiły się z ich strony pierwsze agresywne zachowania wobec kobiety.
Sąsiedzi zaśmiecali jej podwórko, obrzucali je materiałami pirotechnicznymi, niszczyli elewację i wylewali na jej posesję szambo. Na ogrodzeniu wieszali siatki z ludzkim kałem. Śledzili samochodem, a nawet próbowali zatrzymać. Do tego złożyli dziesiątki bezpodstawnych i często absurdalnych zawiadomień o rzekomo popełnionych przez kobietę wykroczeniach i przestępstwach.
- Przerażająca jest w tym wszystkim bezsilność, absolutny nihilizm władz, organów ścigania, sądów - mówił o całej sprawie Jan Kościuszko, kolejna z ofiar rodziny K.
Bezkarność ukrócona po latach
Andrzej K., sąsiad pani Bożeny, uruchomił w internecie kanał, na którym publikował nagrania pokazujące, w jaki sposób dręczy swoją sąsiadkę.
W końcu, w grudniu 2014 roku - wobec kompletniej bezkarności - zaatakowali fizycznie panią Bożenę na jej własnej posesji. Po serii kolejnych ataków w styczniu 2017 roku sąsiedzi zostali zatrzymani i postawiono im zarzuty.
Usłyszeli też prokuratorski zakaz zbliżania się i kontaktowania z panią Bożeną, jednak i to nic nie dało. Kobieta otrzymała ochronę policji.
- My tę historię śledzimy w redakcji od trzech lat. Tak długo zajmuję się tą sprawą. I wciąż ofiara nie mieszka w swoim domu, żyje w strachu i w poczuciu zagrożenia - mówi Anna Barańska-Całek, reporterka programu "UWAGA!" TVN.
Początkowo prokuratura odmawiała wszczęcia postępowania, utrzymując, że to zwykły konflikt sąsiedzki. Ostatecznie oskarżyła rodzinę K. o stalking i napaść na panią Bożenę.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków/Fakty po południu/Uwaga!
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN