Znany pseudografficiarz Sicoer został zatrzymany – ogłosiła z dumą w 2015 roku krakowska policja. Powiązanie Tymoteusza P. z pobazgranymi kamienicami w Krakowie nie było trudne, bo P. publikował zdjęcia swoich "dzieł" w internecie, a podczas procesu przyznał się do ich autorstwa. Mimo to dziewięć lat później sąd ostatecznie zdecydował o umorzeniu sprawy.
Tymoteusz P. znaczył budynki w Krakowie swoim tagiem. Ich zdjęcia zamieszczał w internecie, pisząc, że "miasto musi być zrobione porządnie". Mimo aktywności w mediach społecznościowych i faktu, że swój proceder prowadził od 2014 roku, policja miała problem z namierzeniem go. Powód? Sicoer Kraków tylko odwiedzał, a na co dzień mieszkał w Poznaniu. "Kilkutygodniowe żmudne czynności pozwoliły policjantom wpaść na trop pseudografficiarza, o którym licznie rozpisywała się prasa. Namierzenie wandala nie było łatwe. Okazało się bowiem, że nikt w Krakowie go nie zna… Okazało się także, że na 'gościnne występy' przyjeżdżał aż z Poznania, gdzie na stałe mieszka" – podawała wówczas małopolska policja.
Ostateczny wyrok po dziewięciu latach
Ostatecznie poznaniak został zatrzymany zaraz po tym, jak po raz kolejny przyjechał do stolicy Małopolski. Policjanci znaleźli przy nim farbę w sprayu i projekty kolejnych pseudograffiti. W prokuraturze usłyszał zarzuty, a akt oskarżenia trafił do sądu w kwietniu 2016 roku. Dotyczył artykułu 288 kodeksu karnego (zniszczenie mienia) i artykułu 108 Ustawy o ochronie zabytków (zniszczenie lub uszkodzenie zabytku). Grozi za to odpowiednio do pięciu i do ośmiu lat więzienia. Zarzutów było w sumie 41.
Na rozprawach, jak podaje "Gazeta Wyborcza", oskarżony przyznawał się do bycia autorem bazgrołów na krakowskich kamienicach.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w 2018 roku. Ostatni, po kolejnym odwołaniu złożonym przez prokuraturę, w maju 2024 roku – dziewięć lat po zatrzymaniu pseudografficiarza.
Sąd: farba nie zniszczyła kamienicy
O szczegóły procesu zapytaliśmy w krakowskim sądzie okręgowym. "Sąd wnikliwie przeprowadził postępowanie dowodowe, przesłuchując oskarżonego, szereg świadków (…). Nadto Sąd w przedmiotowej sprawie pozyskał opinie biegłego z zakresu wyceny mienia ruchomego, pisemną, a następnie uzupełniającą: pisemną i ustną, w których biegły wskazał min. że napisy zostały wykonane poprzez napylenie na obiekty lakieru w sprayu, nie doszło do uszkodzeń mechanicznych" – czytamy w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji.
Ostatecznie sąd zdecydował, że poznaniak nie popełnił przestępstwa, a jedynie wykroczenie. W uzasadnieniu wskazano, że "niszczenie - sprowadza się do unicestwienia rzeczy lub do istotnego naruszenia jej substancji, które umożliwia wykorzystywanie jej zgodnie z posiadanymi pierwotnie właściwościami i przeznaczeniem". Farba na zabytkowej kamienicy nie uniemożliwiała takiego wykorzystywania.
A ponieważ zdaniem sądu działania Tymoteusza P. były wykroczeniem, to uległy przedawnieniu (już w 2018 roku) i o karze nie mogło być mowy. Prokuratura odwołała się od wyroku, ale sąd drugiej instancji w maju tego roku podtrzymał decyzję o umorzeniu. Wyrok jest prawomocny.
Kraków przygotowuje pozew
Czy to oznacza, że Tymoteusz P. pozostanie bezkarny? Niekoniecznie – walkę o ukaranie pseudograficiarza może jeszcze podjąć miasto. Poinformował o tym krakowski radny Łukasz Gibała. "Dobra wiadomość jest taka, że w odpowiedzi na moją interpelację władze miasta zapowiedziały podjęcie dalszych kroków prawnych, w tym skierowanie sprawy na drogę cywilną" – napisał samorządowiec w mediach społecznościowych.
Ale urząd miasta na razie oszczędnie udziela informacji o swoich działaniach. Zapytalismy nie tylko o pozew, ale też m.in o to, czego Kraków może i zamierza domagać się od Sicoera, ile dokładnie miejskich kamienic zostało pobazgranych oraz ile kosztowało ich czyszczenie.
- W tym momencie prawnicy zajmują się sprawą i pracują nad sporządzeniem pozwu przeciwko graficiarzowi. Będzie on dotyczył odszkodowania za dewastacje budynków gminnych. W wyniku działań sprawcy "pomalowanych" zostało kilka miejskich budynków. Na jednym z nich napisy znajdowały się na ścianie, a na pozostałych na bramach wejściowych do budynków - brzmi odpowiedź, którą otrzymaliśmy.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że w procesie karnym gmina miejska Kraków wyceniła swoje straty spowodowane przez psuedografficiarza na 2011 zł. Niska kwota miała wynikać z faktu, że chociaż pobazgranych kamienic było wiele, to tylko kilka z nich należało do miasta, a reszta znajdowała się w prywatnych rękach.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TagsAndThrows / Prokuratura Okręgowa w Krakowie