Wysadzić, wyrwać, wynieść w całości - takie metody stosują złodzieje, którzy kradną lub usiłują ukraść bankomaty na terenie całej Polski. Pieniądze udaje się zdobyć bardzo rzadko, ale przestępcy łatwo nie rezygnują.
Lina z łańcuchem przywiązana do bankomatu, kilka metrów dalej samochód z rejestracją z innej miejscowości. Mija kilka minut, podjeżdża kolejne auto. W nim dwóch pasażerów. Wszystko to obserwują podczas patrolu kryminalni.
Wiedzą, co się święci, postanawiają obserwować podejrzanych mężczyzn. Nie muszą długo czekać, ich przypuszczenia potwierdzają się już po chwili. Złodzieje zauważają, że są obserwowani, rzucają się do ucieczki. Zatrzymani po pościgu przyznają, że chcieli wyrwać bankomat. Policja ustaliła, że mężczyźni mogą mieć na sumieniu więcej. Usłyszeli zarzuty różnych włamań, kradzież samochodu i posiadanie narkotyków. Jednemu przedstawiono też zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy policji. Sprawcom grozi kara do 10 lat więzienia. Trafili do aresztu.
Nie taki łatwy cel
Opisana próba kradzieży miała miejsce w małopolskim Dębnie. Podobnych policja odnotowuje coraz więcej. Tylko w ubiegłym roku złodzieje aż 68 razy próbowali ukraść bankomaty, lub wydobyć z nich pieniądze. Choć maszyna wydaje się przestępcom łatwiejszym i bardziej opłacalnym celem niż bank, to jednak rzadko cieszą się łupem.
- W ogromnej większości były to próby nieudolne - zapewnia Maria Balcerzak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Różne metody
Ekspert zwraca jednak uwagę, że przestępcy ciągle szukają nowych metod na bankomatowe kradzieże.
- Rodzajów ataków jest kilka. Niektóre z nich zagrażają bezpośrednio klientom. To skimming i cashtrapping. Z kradzieżą maszyny mają niewiele wspólnego, a narażona jest tylko gotówka klienta - wyjaśnia w rozmowie z portalem tvn24.pl twórca strony Automatyka Bankowa Krzysztof Kołodziejczyk.
Na rympał
Ataki na bankomaty można podzielić na informatyczne oraz fizyczne. Jak podkreśla Kołodziejczyk, tych pierwszych jest stosunkowo niewiele, od przestępców wymagają dużej wiedzy i współpracy.
Złodzieje częściej decydują się na metody siłowe.
Linka i samochód to nie jedyne akcesoria, których używają przy próbach obrabowania bankomatów. Czasem wykazują się znacznie większą pomysłowością, która nie zawsze jednak idzie w parze ze skutecznością.
Dużą cierpliwością wykazali się np. włamywacze w Jarocinie. Najpierw, w marcu 2013 roku, próbowali ukraść pieniądze z bankomatu, otwierając go łomem. Nie udało im się jednak dostać do gotówki, więc po miesiącu wrócili ze stalową liną i samochodem. Urządzenie wyrwali, ale pieniędzy nie zdobyli. Zostali zatrzymani 3 miesiące później.
W Szczecinie złodzieje bez zbędnych ceregieli, samochodem staranowali wejście do sklepu, ukradli bankomat i odjechali.
Kradzież bankomatu w wykonaniu przestępców z Krakowa można z kolei zaliczyć do widowiskowych. W listopadzie 2011 r. dwaj bracia w towarzystwie innego mężczyzny postanowili ukraść bankomat metodą na "wyrwę". Po pierwszych próbach, zakończonych niepowodzeniem podjechali pod bankomat skradzionym fiatem ducato. Obwiązali go linami i z pomocą auta wyrwali. Następnie ciągnęli za samochodem przez kilka ulic. Nie mieli jednak siły, by załadować urządzenie do samochodu. Nie udało im się też otworzyć go łomami i siekierami.
Na miejscu szybko pojawiła się policja, zawiadomiona przez mieszkańców, którzy zobaczyli samochód ciągnący "iskrzącą lodówkę".
Na pirotechnika
Zdarzają się też próby wysadzenia bankomatu. Jednak, jak podkreśla w rozmowie z portalem tvn24.pl twórca strony Automatyka Bankowa, na szczęście nie jest to łatwe zadanie.
- Bardzo skomplikowana sprawa. Złodziej musi działać w taki sposób, by sejf został otwarty, a pieniądze nienaruszone - podkreśla.
Na początku lutego na taki pomysł wpadli złodzieje w jednej z podtarnowskich miejscowości. W pobliżu maszyny postawili 11-kilogramową butlę z propanem-butanem. Ta została podłączona do bankomatu, do którego wprowadzono gaz. Maszynę zdewastowali, ale pieniędzy nie zabrali, bo stanęła w płomieniach.
W ostatnim czasie policjanci z woj. świętokrzyskiego zanotowali trzy próby obrabowania bankomatu. Za każdym razem włamywacze chcieli tego dokonać po uprzednim wysadzeniu maszyny.
Pod koniec grudnia ubiegłego roku silna eksplozja rozsadziła bankomat w Raciborzu na Śląsku. Rozrzucone metalowe części i kawałki banknotów fruwających w powietrzu - to efekt kolejnej nieudolnej próby kradzieży.
Na ryzykanta
O krok dalej poszli w ubiegłym tygodniu przestępcy w warszawskim Gocławiu. Ci postanowili wysadzić bankomat znajdujący się nieopodal komendy. O zdarzeniu na Kontakt24 zaalarmowali nas mieszkańcy Gocławia, którzy słyszeli głośny wybuch. Jak informował reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak, zniknęły kasetki z pieniędzmi. - Bankomat wyglądał, jakby został wysadzony gazem. Jego części były rozrzucone w promieniu około 20 metrów - mówił. Policja nie informowała jednak, czy złodziejom udało się ukraść pieniądze.
Był zadłużony, napadł na bankomat
- Takie przestępstwa są najczęściej dziełem mniej lub bardziej zorganizowanych grup. Zdarzył się jednak przypadek, że do bankomatu włamał się jeden mężczyzna. Był zadłużony i potrzebował pieniędzy – opowiada kolei Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.
O statystykach i metodach policjanci jednak rozmawiają niechętnie. Podobnie właściciele sieci bankomatów.
- Euronet Polska ściśle współpracuje z policją w celu wyłonienia sprawców tego typu zajść. Wszelkie informacje, związane zarówno z charakterem oraz przedmiotem prowadzonych działań, objęte są klauzulą poufności - zaznacza Ewa Miziołek, dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży w Euronet Polska. Dodaje, że wszystkie urządzenia należące do sieci objęte są monitoringiem.
Na magika
Policjanci zapewniają, że w Polsce przypadki napadu na bankomat nie zdarzają się tak często jak w Brazylii i w USA, gdzie wiele z nich to wolnostojące maszyny, często nieprzytwierdzone do podłoża. Nawet u nas zdarzają się jednak próby skuteczne.
Na początku stycznia w niejasnych okolicznościach bankomat "zniknął" z centrum Władysławowa. Sprawcy umknęli niezauważeni, a policja milczała jak zaklęta. Dlatego nie wiadomo, jak to możliwe, że złodziejom udało im się wyrwać maszynę z ziemi, a nikt tego nie zauważył.
- Nic nie zwróciło naszej uwagi. W ciągu dnia nie zauważyliśmy, żeby ktoś się tam kręcił albo obserwował to miejsce. Mimo to ktoś musiał być zorientowany, co i jak, bo przecież wyrwali cały bankomat – mówił po zdarzeniu jeden z pracowników marketu, który chciał zachować anonimowość.
Autor: mmw/lulu/kv / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TTM/ nowiny.pl