39 tysięcy plików pedofilskich w komputerze dyrektora ośrodka dla młodzieży

 
23-latek tłumaczył, że jest uzależniony od gier komputerowych
Źródło: TVN24

O posiadanie i rozpowszechnianie materiałów zawierających treści pornograficzne z udziałem dzieci oskarżyła krakowska prokuratura Jana B., byłego dyrektora organizacji oferującej zajęcia sportowe i rekreacyjne dla młodzieży w Krakowie.

- Akt oskarżenia w tej sprawie przekazano do sądu – powiedziała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.

39 tys. plików

Prokuratura oskarżyła Jana B. o posiadanie do początków listopada 2014 r. na różnych nośnikach komputerowych blisko 39 tys. plików zawierających treści pornograficzne z udziałem dzieci.

Kolejnym zarzutem aktu oskarżenia jest rozpowszechnianie przez Jana B. 107 plików komputerowych zawierające treści pornograficzne z udziałem małoletnich poniżej lat 15 oraz usiłowanie rozpowszechniania 43 takich plików.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Jan B. przyznał się do przedstawionych mu zarzutów, złożył wyjaśnienia, w których podał, że zdjęcia i filmy ściągał z internetu. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 12.

Zawieszony w czynnościach służbowych

Jak poinformowała prokuratura, w prowadzonym śledztwie nie uzyskano jakichkolwiek dowodów mogących wskazywać na wykorzystanie przez oskarżonego pełnionej przez niego funkcji. Wszystkie czynności, które wykonywano w tym postępowaniu, nie doprowadziły do ustalenia, że autorem zdjęć czy filmów był oskarżony.

W toku śledztwa prokurator zastosował wobec podejrzanego: poręczenie majątkowe, dozór policji i zakaz opuszczania kraju oraz zawieszenie w czynnościach służbowych w stowarzyszeniu, w którym pracował.

"Nie było żadnych niepokojących sygnałów"

Na potrzeby śledztwa oględzinom i badaniom przez biegłych poddano kilka tysięcy nośników komputerowych, znalezionych u Jana B. Około połowa z tych nośników nie zawierała treści pornograficznych.

Jak powiedział po zatrzymaniu podejrzanego przedstawiciel zatrudniającej go organizacji, Jan B. pracował w krakowskiej placówce dla młodzieży od wielu lat i nigdy nie było żadnych niepokojących sygnałów. Nie miał on też bezpośrednich zajęć z dziećmi.

Autor: wini / Źródło: PAP

Czytaj także: